Kto go oskalpował? "Medusa Deluxe" to nietypowy kryminał i naprawdę mocny debiut
Draka na konkursie fryzjerskim
"Medusa Deluxe" zaczyna się sceną, która mogłaby odbywać się w salonie fryzjerskim na Bronxie. Kobiety przekrzykują się nawzajem i nie owijają w bawełnę – z tą jedną różnicą, że tematem ich najświeższych ploteczek są nie tylko romanse znajomych, a brutalne morderstwo, które zdarzyło się w pokoju obok.
Jeden z biorących udział w konkursie fryzjerskim stylista został bowiem znaleziony martwy przez swoją modelkę. Mężczyzna został jednak pozbawiony nie tylko tchu w płucach, ale również... swojego skalpu, co wzbudza w reszcie konkursowiczów uzasadnione przerażenie. Tym bardziej że podejrzewają, iż morderca jest wśród nich.
Bohaterowie zamknięci na niewielkiej przestrzeni razem z mordercą to klasyczny motyw w kryminałach typu "whodunit", spopularyzowanych przez królową tego gatunku, czyli Agathę Christie. To jednak jedyny typowy element, jakiego możecie spodziewać się po debiutanckim filmie Thomasa Hardimana.
W większości kryminałów, w których pada pytanie, "kto zabił?", w centrum zainteresowania jest odkrycie zagadki morderstwa. I choć w "Medusa Deluxe" trup nie usuwa się w cień, to nie w taki sposób, jak można by się spodziewać.
"Medusa Deluxe", czyli kampowy anty-kryminał
Tym, co rzuca się w oczy już po kilkunastu minutach seansu, jest brak typowej dla gatunku figury detektywa. Jego rolę przejmują jednak biorące udział w konkursie stylistki oraz modelki, które spekulują nie tylko na temat potencjalnego mordercy fryzjera, ale także układów w lokalnym fryzjerskim światku.
Film pozbawiony jest głównego bohatera – a przynajmniej żyjącego protagonisty. Bohaterki oraz bohaterowie zdają się jednak być bardziej zaabsorbowani życiem Moski, niż tym, dlaczego skończył na podłodze martwy.
"Medusa Deluxe" to więc anty-kryminał, niekoncentrujący się na odnalezieniu mordercy – trup w debiutanckim filmie Thomasa Hardimana służy jedynie jako pretekst do opowiedzenia zupełnie innej historii. Czego ona dotyczy, to faktyczna zagadka, którą widzowie będą musieli rozwikłać sami.
Nietuzinkowy czas i miejsce akcji dało twórcom możliwość zabawy obrazami rzadko w kinie spotykanymi. Na ekranie przewijają się więc modelki ze spektakularnymi fryzurami we wszystkich kolorach tęczy.
Nie tylko jednak one są rajskimi ptakami tej opowieści. Barwnymi postaciami są również modelujące w najwymyślniejszy sposób włosy artystki, czyli niedające sobie w kaszę dmuchać fryzjerki. Bohaterki utożsamiają garść stereotypów dotyczących tej grupy zawodowej, jednak to celowe działanie twórców.
Dochodzimy tutaj bowiem do sedna – filmu, tak jak morderstwa, nie należy bowiem traktować śmiertelnie poważnie. Czarnokomediowe zacięcie oraz przesada, z jakim go nakręcono, przypomina bowiem niektóre z tytułów Johna Watersa, czyli "papieża kampu", celowo żonglującego kiczem i przesadą.
Histeryczne i agresywne zachowanie Cleve (świetnej w tej roli Clare Perkins, znanej m.in. z serialu "Wyjęci spod prawa") momentami budzi nawet skojarzenia z nieodżałowaną Divine i chociażby jej rolą w "Kobiecych kłopotów" (jedna z bohaterek "Medusa Deluxe" została zresztą ochrzczona imieniem muzy Watersa).
Miłą niespodzianką dla millenialsów pamiętających "Kumpli", czyli kontrowersyjny brytyjski serial dla nastolatków, jest występ Luke'a Pasqualino, czyli serialowego Freddy'ego. Choć aktor brytyjskiego pochodzenia regularnie pojawia się w telewizyjnych produkcjach, to raczej w niewielkich rólkach, natomiast u Hardimana wcielił się w egzaltowanego partnera zabitego, który otrzymał sporo ekranowego czasu.
Twórców należy docenić również za zdecydowanie się na montaż markujący nakręcenie filmu jednym ujęciem (podobnego triku użyto w "Birdmanie", jednak tam kamera śledziła tylko protagonistę). Dzięki temu produkcja nie tylko trzyma pewne tempo (nawet jeśli historia momentami traci impet), ale także daje widzom wrażenie uczestnictwa w tych samych wydarzeniach, co bohaterowie.
Chaos kontrolowany i niekontrolowany?
"Medusa Deluxe" to kolorowy ptak, od którego oryginalnych barw ciężko odwrócić wzrok. To kolejny dystrybuowany przez Velvet Spoon (polska premiera filmu zapowiedziana jest na 1 września) nieszablonowy film, który wymyka się prostej klasyfikacji gatunkowej.
Zwolennicy klasycznego kina gatunkowego, podążającego utartymi szlakami mogą poczuć się jednak zawiedzeni, jeśli uwierzą w obietnicę, że kryminalna intryga zakończy się typowym dla takich fabuł katharsis.
Film Hardimana nie usatysfakcjonuje także fanów solidnego storytellingu i narracji prowadzonej od A do Z. Już mniej więcej w połowie "Medusa Deluxe" można się zorientować, że jest to dzieło, które opowiadaną historię traktuje dość niefrasobliwie.
Można przyjąć, że to chaos kontrolowany (zważywszy na sposób nakręcenia filmu, potęgujący jeszcze to wrażenie), ale na pewno nie będzie brakować widzów, którzy uznają swobodne podejście do scenariusza za niedoróbkę produkcji. Warto mieć więc na uwadze swoje preferencje (i być może zmienić oczekiwania), jeśli zdecydujecie się wkroczyć do zabójczego świata fryzjerek.