Konsternacja w PiS po ogłoszeniu startu Mejzy. "Czuję się, jakby ktoś mnie opluł"

Katarzyna Florencka
01 września 2023, 14:10 • 1 minuta czytania
Mimo wcześniejszych spekulacji Łukasz Mejza wystartuje w wyborach z list Prawa i Sprawiedliwości – poinformował w piątek Marek Ast. Kandydaturą skompromitowanego serią skandali byłego wiceministra oburzeni są... nawet politycy PiS.
Łukasz Mejza wystartuje w październikowych wyborach z list PiS Fot. Piotr Molecki/East News

PiS jednak wystawi Mejzę do wyborów

Łukasz Mejza będzie kandydatem PiS w okręgu zielonogórskim, na 11. miejscu – oznajmił w piątek poseł PiS Marek Ast w programie WP "Tłit". Jak dalej tłumaczył, kandydatura byłego wiceministra sportu została zaproponowana przez Partię Republikańską, czyli koalicjantów PiS, a "wyjaśnienia" dotyczące jego afer "uznano za wystarczające, aby mógł kandydować".


Wystawienie Mejzy wywołało prawdziwy szok wśród członków partii Jarosława Kaczyńskiego. – Byłem zawsze lojalny wobec partii, a mam miejsce bliżej drugiej dziesiątki. Mejza dostał lepsze miejsce ode mnie i czuję się, jakby ktoś mnie opluł – stwierdził anonimowo jeden z posłów PiS w rozmowie z Wirtualną Polską.

Część działaczy swoje oburzenie wyraża w ostrożniejszych słowach, ale pod nazwiskiem. – Lokalne struktury nie rekomendowały pana Mejzy, sam bym go nie rekomendował. Podobnie przewodniczący Marek Ast. To nie jest nasz kandydat marzeń – mówi WP poseł Jerzy Materna, "trójka" z zielonogórskiej listy.

–  Jest to na pewno osoba kontrowersyjna. To, co się działo wokół niego, wywołuje niepokój. Mam nadzieję, że to nie będzie sprawa karna, bo to by było bardzo niedobre – dodaje posłanka Elżbieta Płonka, numer cztery w Zielonej Górze.

Z kolei "dwójka" z tej samej listy, wojewoda lubuski Władysław Dajczak mocno kluczy w rozmowie z dziennikarzami. Na pytanie o to, jak ocenia Mejzę, odpowiada, że były wiceminister "na pewno jest człowiekiem młodym i aktywnym", ale już dopytany o to, czy uważa go za wartościowego posła dla PIS, oznajmia "Proszę mnie nie łapać za słówka. Powiedziałem tylko, że jest posłem".

Afery Łukasza Mejzy

Afera wybuchła w listopadzie 2021 roku, gdy WP.pl ujawniła, że Mejza założył w przeszłości firmę medyczną, która miała się specjalizować w wysyłaniu chorych m.in. na raka, Alzheimera czy Parkinsona na kosztowne leczenie.

Jak twierdził portal, Mejza miał osobiście przekonywać potencjalnych pacjentów, w tym rodziców ciężko chorych dzieci, o skuteczności stosowanych przez firmę metod, które jednak zarówno w Polsce, jak i na całym świecie uznawane są za niesprawdzone. Interes Mejzy nie powiódł się, za to pozostawił po sobie wielu oszukanych pacjentów i ich rodziny.

Gdy sprawa ujrzała światło dzienne, Mejza zorganizował konferencję prasową, podczas której jego wspólnik Tomasz Guzowski przekonywał, że eksperymentalna terapia mu pomogła. Zastanawiające było jednak to, że jeszcze miesiąc wcześniej w rozmowie z Wirtualną Polską twierdził, że "Mejza mu nie pomógł". Odżegnywał się też od jego działalności politycznej.

Pod koniec grudnia 2021 roku ówczesny wiceminister sportu i turystyki Łukasz Mejza podał się do dymisji. Polityk w oficjalnym oświadczeniu zamieszczonym m.in. w mediach społecznościowych napisał, że "odchodzi z podniesionym czołem".

WP w 2021 roku donosiła też, że polityk handlował maseczkami bez atestów i miał niespłacone długi firmy. Powoływał się także na wpływy w jednej z giełdowych spółek bez jej wiedzy.

Co więcej, jak informowaliśmy w styczniu tego roku, sprawę dotyczącą interesów Mejzy przejęła od śledczych z Zielonej Góry Prokuratura Regionalna w Poznaniu. Nadal trwa walka urzędników o zwrot pieniędzy zakwestionowanych po audycie szkoleń prowadzonych przez firmę byłego wiceministra. Wówczas, jak dowiedziała się również WP, urzędowi w Zielonej Górze udało się odzyskać 752 tys. zł, a niektórzy przedsiębiorcy zapowiadają pozwy przeciwko politykowi. Więcej na ten temat pisaliśmy tutaj.