Racewicz zrobiła z synem coś, do czego zbierała się przez 13 lat. Chodzi o śmierć jej męża
Joanna Racewicz o śmierci męża w Smoleńsku. To zrobiła z synem po 13 latach
Trzynaście lat temu jej poukładane życie legło w gruzach. Katastrofa smoleńska zabrała jej najdroższą osobę, męża Pawła Janeczka. Pełnił on funkcję porucznika Biura Ochrony Rządu.
Joanna Racewicz na przestrzeni lat przeżywała żałobę i układała wszystko na nowo, dążąc do wewnętrznego odrodzenia. Zrobiła to zarówno dla siebie, jak i dla swojego syna. Niedawno w wywiadzie, który ukazał się na łamach "Vivy!" dziennikarka wyjawiła, czy po stracie bratniej duszy dalej trudno jej otworzyć się na nową miłość i czy trudno jest jej żyć samej.
Trochę przyzwyczaiłam się i trochę okrzepłam do samodzielności, ale cudownie by było wiedzieć, że jest na świecie druga osoba, dla której dom znaczy to samo co dla mnie. (...) To nie jest tak, że można się zatrzymać przed zakochaniem czy bać się zakochania. Nawet jeśli mamy za sobą tysiące niepowodzeń, ileś tam złamanych czy pokruszonych kawałków serca, to tęsknota za miłością jest w każdym człowieku. To absolutnie naturalne i na szczęście ta gotowość trochę jak ogon u jaszczurki - odrasta.
W rozmowie z innym portalem zwierzyła się zaś, że przez ponad dekadę nie była gotowa psychicznie by spojrzeć na rzeczy, które zostały po ukochanym. Dopiero niedawno zdecydowała się na przełomowy krok. Mogła liczyć na wsparcie syna. Przypomnijmy, że Igor miał zaledwie dwa lata, kiedy zabrakło jego taty.
– Ja przez 13 lat zbierałam się do tego, żeby zajrzeć do skrzyni, w których są rzeczy Pawła i otworzyliśmy je razem z Igorem 15-letnim teraz, wyższym ode mnie o głowę. Pięknym, wspaniałym młodym człowiekiem, który z każdym rokiem robi się coraz bardziej podobny do taty – powiedziała Racewicz w wywiadzie z Party.pl.
Racewicz jest szalenie dumna z 15-letniego syna
Igor Janeczek ma dziś 15 lat i jest licealistą. W czerwcu jego mama zamieściła na Instagramie ich wspólne zdjęcie, chwaląc się jego osiągnięciami edukacyjnymi. Dziennikarka dała jasno do zrozumienia, że należy do tej grupy rodziców, dla których ważniejsze jest szczęście dziecka i spokojny rozwój niż pęd za czerwonym paskiem.
"Święto. Koniec roku. Zdjęcie przodem. Jestem dumna. Mimo braku 'paska' na świadectwie. A właściwie dokładnie z tego powodu. Kiedyś był ważny. Dziś niekoniecznie. Choć rzeczywiście sporo czasu było trzeba, żeby to zrozumieć. Oswoić. Polubić. Resztki wspomnień sprzed lat. Oczekiwań. Wdrożonych latami nawyków. Powinności" – napisała w poście. Następnie Racewicz podkreśliła, że dziecko nie jest projektem i nie powinno służyć jedynie do spełniania rodzicielskich ambicji, które często są echem niespełnionych marzeń z młodości.
"Dziecko to nie projekt ani własność rodziców. Nie jest realizacją naszych planów ani celów. Nie jest ciągiem dalszym sztafety pokoleń, sukcesorem dorobku, spadkobiercą marzeń. Banał? Powtórzcie to rodzicom, którym 'mało'. Wielu poznałam na zawodach i meczach, gdy rozczarowani determinacją pociech wykrzykiwali rzeczy nienadające się do druku" – dodała prezenterka, zaznaczając, że jest szczęśliwa, że Igor "idzie spokojnie własną drogą".
"(...), w szkole marzeń. Absolutnie wyjątkowej. W miejscu dla pionierów, którzy zmieniają system. Nie mają ocen, pogoni, porównań ani presji. Za to - wsparcie, akceptację, empatię i miłość (...). Szkoła jest wszędzie. Wszystko jest nauką. To ich motto" – skwitowała swój wpis, chwaląc placówkę, w której kształci się jej 15-letni syn.
Na koniec Racewicz zwróciła się do swoich obserwatorów ze specjalną prośbą: "Igor ledwie się zgodził na pokazanie twarzy. Jak to nastolatek - uważa, że 'źle wygląda'. Czy możecie Mu napisać, jak bardzo się myli?".
Pod postem pojawiła się masa komplementów dla Igora, które nie tyczyły się wyłącznie urody. Internauci podzielili się także swoimi przemyśleniami à propos czerwonego paska. Wielu z nich zgadza się z dziennikarką.
"Brawo za podejście. Ciągły wyścig szczurów o oceny dla rodziców itd. a jeżeli nie ma paska to hmmm nie ma się czym pochwalić. Brawo za publikacje prawdy. Pozwólmy dzieciom być dziećmi"; "Świetnie napisane, sama pracuje w szkole i wiem co się dzieje pod koniec roku. Jeden wielki cyrk, tylko po to, żeby pasek widniał na świadectwie. Rodzice gorsi niż dzieci" – komentowali internauci.