"Błagałam, żeby przestał" – szokujące doniesienia o gwiazdorze TVP. W oświadczeniu zaprzeczył
Onet: Michał Adamczyk z "Wiadomości" TVP brutalnie pobił kobietę
O domniemanej przeszłości Michała Adamczyka napisał dziennikarz Onetu, Mateusz Baczyński. Jak czytamy w szokującej publikacji, 20 lat temu gwiazdor miał usłyszeć prokuratorskie zarzuty. Miał zostać oskarżony o brutalne pobicie swojej kochanki. "Sąd uznał, że jego wina nie budzi wątpliwości" – czytamy.
"Uznaliśmy, że jej ujawnienie (sprawy red.) – leży w głębokim interesie społecznym, gdyż dotyczy osoby, która każdego dnia kształtuje opinie milionów Polaków i zarządza redakcją słynącą z rozliczania przeszłości swoich politycznych oponentów" – napisał Onet.
Para miała poznać się w 1998, gdy Adamczyk był wschodzącą gwiazdą TVN-u i korespondentem stacji w Trójmieście. Gdy się poznali, ona miała męża i dziecko, a on żonę i dwójkę dzieci. Z relacji portalu wynika, że kochankowie wysyłali sobie listy miłosne oraz spotykali się w tajemnicy, często pod płaszczykiem wyjazdów służbowych.
W 2000 roku wówczas 29-latka zaczęła układać swoje małżeństwo, a Adamczyk miał dążyć do coraz większego zaangażowania w romans. Z ustaleń Baczyńskiego wynika, że to kobieta wyszła z inicjatywą zakończenia relacji. Do rozmowy miało dojść w nocy z 19 na 20 lutego 2000 roku w pensjonacie na Słowacji, a konkretnie w miejscowości Stary Smokowiec.
Michał Adamczyk brutalnie pobił kobietę? "Usiadł mi na klatce i zaczął na mnie pluć"
Adamczyk miał wpaść w szał. Onet napisał, że dotarł do zeznań kobiety, która oskarżyła pracownika TVP o brutalne pobicie. "Rzucił mnie na łóżko i przytrzymał ręce kolanami, tak że nie mogłam się ruszać. Usiadł mi na klatce i zaczął na mnie pluć. Kosmyki moich włosów owijał wokół palców i kolejno je wyrywał. Błagałam, żeby przestał" – czytamy.
"Na chwilę przerwał i siedząc na mnie, zapytał, czy mam dość. Powiedziałam, że tak. Odpowiedział, że on jeszcze nie. Zaczął mnie wtedy okładać pięściami po twarzy" – dodała.
Jeszcze siedząc na mnie powiedział, że rozwiąże nasz problem inaczej. Udusi mnie, włoży do samochodu i wyrzuci w górach. Znajdą mnie wiosną już rozłożoną, nie będzie żadnych śladów, a on sobie spokojnie wyjedzie.
Zeznania na prokuraturze potwierdzające wersję domniemanej kochanki, miała złożyć przyjaciółka, która pomogła jej zorganizować pilny powrót do kraju. Adamczyk miał również wysłać jej SMS-y, które także przytacza Onet.
"Jesteś ku**ą, zawsze nią będziesz", "To, że cię ru*****m powinno być dla ciebie zaszczytem", "Masz ciało gorsze od mojej babci", "Jesteś beznadziejną matką, zostawiłaś swojego bachora, ciekawe kto go spłodził" – czytamy.
Kobieta miała zdecydować się na zgłoszenie sprawy policji, gdy Adamczyk miał zacząć nagabywać jej bliskich, próbując ustalić jej adres zamieszkania. Prokuratura Rejonowa w Toruniu miała podjąć decyzję o ściganiu go z urzędu w 2000 roku.
Michał Adamczyk miał usłyszeć wyrok. "Sprawstwo i wina oskarżonego nie budzą wątpliwości"
Gwiazdor miał usłyszeć szereg zarzutów. Jak wyliczył Onet, chodzi o naruszenie nietykalności, znieważenie, wielokrotne grożenie popełnieniem przestępstw oraz groźby pozbawienia życia.
Podczas przesłuchania Adamczyk miał zaprzeczyć, by pobił kochankę. Przyznał się zaś do niektórych wulgaryzmów. Winą za siniaki obarczył upadek na nartach. Chwilę później jednak miał stwierdzić, że ta była bita przez męża. Zarzucił kobiecie wybicie szyby w pokoju, uderzenie go przy ludziach oraz wskazał, że to on chciał zakończyć romans, co wywołało u niej agresję.
Akt oskarżenia miał trafić do Sądu Rejonowego w Toruniu 30 czerwca 2001 roku. Finał zaś miał mieć miejsce 11 stycznia 2002 roku. Wyrok wydała sędzia Hanna Ledóchowska.
"Sąd uznaje, że 'sprawstwo i wina oskarżonego nie budzą wątpliwości i zostały potwierdzone dowodami zebranymi w sprawie'" – czytamy w Onecie. Wymiar sprawiedliwości miał warunkowo umorzyć sprawę, wyznaczyć dwuletni okres próby oraz zobowiązać Adamczyka do wpłacenia 1,5 tys. zł na Fundację "Daj Szansę".
Gwiazdor "Wiadomości" TVP wydał oświadczenie
Adamczyk w oświadczeniu skierowanym do Onetu ocenił, że publikacja tych informacji "naruszyłaby jego dobra osobiste", a także "byłaby przestępstwem zniesławienia". "Oświadczam, że nigdy nie dopuściłem się wobec pani wskazanych w pana pytaniu zachowań, tj. pobicia czy gróźb pozbawienia życia. Pod koniec lat 90-tych ubiegłego wieku łączyła mnie z panią znajomość i tylko tyle mogę potwierdzić" – napisał.
"Jednocześnie, szanując prywatność pani jak i moją własną, nie wyrażam zgody na publikację jakichkolwiek informacji na temat naszej znajomości" – dodał.