Wstrząsające kulisy zaginięcia Sebastiana z Wrocławia. Seria dziwnych telefonów do rodziny
Zaginięcie Sebastiana z Wrocławia. Seria dziwnych telefonów do rodziny
10 września poinformowaliśmy w naTemat o tragicznym finale poszukiwań 16-letniego Sebastiana z Wrocławia. Z informacji dziadka wynikało, że okoliczności śmierci Sebastiana mogły być szokujące.
"Zwyrodnialcy zabili mi wnuczka Sebastiana lat 16. Wyszedł z domu 04.09.2023 roku po godzinie 22.00 do pobliskiej Żabki po picie do szkoły, znaleziono go związanego, nieżywego na terenie Wrocławia" – napisał na Facebooku.
W rozmowie z naTemat starsza aspirant Aleksandra Freus z wrocławskiej policji zdementowała informacje rodziny, jakoby chłopiec został znaleziony związany. – Chcę zdementować te informacje, które podała na początku rodzina. Nie wiem skąd, oni je mają i jaki jest tego powód – wskazała funkcjonariuszka.
Freus poinformowała również, że ciało znaleziono w jednym z apartamentów we Wrocławiu. Zlecono sekcję zwłok. Jak tłumaczyła policjantka naszej redakcji "nie ma takich oczywistych okoliczności, które mogłyby świadczyć o tym, że doszło do zabójstwa".
Do kulis tragedii dotarli dziennikarze "Gazety Wyborczej". Z ich relacji wynika, że nastolatek 4 września był w domu u babci i dziadka. To ich poinformował, że wychodzi do sklepu, żeby kupić sobie picie, a następnie rozpłynął się w powietrzu.
Dziadkowie pomyśleli jednak, że chłopak wrócił do rodziców. 16-latek jeszcze następnego dnia rozmawiał z babcią i powiedział, że idzie do szkoły i wróci do domu po godzinie 15:00. Ani w szkole, ani w mieszkaniu już się nie pojawił.
W rozmowie z dziennikiem dziadek chłopca powiedział, że równolegle z procesem zgłaszania zaginięcia do matki i babci nastolatka zgłosiła się tajemnicza kobieta.
Ta dzwoniła na ich telefony, informując, że chłopak żyje i wróci do domu za dwa tygodnie. Tuż po ujawnieniu ciała, dziewczyna znów miała skontaktować się z rodziną, żeby zapytać, co u Sebastiana. Gdy usłyszała, że ten nie żyje, miała odpowiedzieć, ze "właśnie z nim rozmawiała" i "podeśle screeny".
Na tym etapie kontakt z nią się urywa. Potem do rodziny zaczęła dzwonić inna kobieta, podająca się za matkę jednej z koleżanek oraz chłopak. Pierwsza zapewniała, że córka nie ma z tym nic wspólnego, a drugi miał powiedzieć "ja go nie zabiłem".
Pojawił się także trzeci telefon od dziewczyny, która zaczęła tłumaczyć, że "ktoś rzucił się na Sebastiana i zaczął go dusić". To wciąż nie koniec. Jak opisała "Wyborcza", zaczęły też pojawiać się wiadomości, że zaginiony zadłużył się u dealerów i został zamordowany.
W minioną sobotę zaś przyszedł telefon od osoby podającej się za policjantkę. Ta zaś miała powiedzieć, że Sebastian żyje.