Mąż Peretti po śmierci Patryka wrócił na Instagram. Oto co opublikował po przerwie
W połowie lipca w Krakowie na Moście Dębnickim doszło do dramatycznego wypadku, w którym straciło życie czterech młodych mężczyzn. Wśród nich był 24-letni Patryk, syn Sylwii Peretti – celebrytki znanej z programu "Królowe życia". Jak się później okazało, mężczyzna, który prowadził żółte Renault miał we krwi 2,3 promila alkoholu, zaś w moczu – 2,6 promila.
Tym zdarzeniem żyła niemal cała Polska. Sylwia Peretti odsunęła się w cień. Do mediów wypowiadał się jedynie jej menadżer, Adam Zajkowski. "Sylwia znajduje się w bardzo ciężkim stanie emocjonalnym, rozpaczając po utracie jedynego dziecka. Rodzina w trosce o jej zdrowie uniemożliwiła dostęp do internetu i telefonu. Możemy z całą stanowczością powiedzieć, że Sylwia, jako matka, nie pozwoli szkalować dobrego imienia syna i w momencie, gdy będzie gotowa – odniesie się do historii Patryka, natomiast teraz jest czas na żałobę" – przekazał.
Mąż Sylwii Peretti wrócił na Instagram
Po tej tragicznej śmierci z sieci zniknął także mąż gwiazdy Łukasz Porzuczek. Biznesmen ostatni wpis na swoim instagramowym profilu opublikował 3 lipca.
Wrócił dopiero 15 września i na InstaStory opublikował nowe kadry, pokazując, jak od kuchni wygląda jego praca.
A czym zajmuje się Łukasz Porzuczek? Mężczyzna spełnia się na stanowisku prezesa wielkiej firmy, która odpowiada za oczyszczanie obszarów lądowych i wodnych z materiałów wybuchowych.
Swój biznes zaczynał kilkanaście lat temu. Choć dziś jego majątek opiewa na sporo sumę, to początki nie były łatwe. Jedno z pierwszych zleceń skończyło się wielomilionową stratą. Biznesmen nie zabezpieczył się odpowiednio przed karami za opóźnienia w realizacji inwestycji. – Wlepiono nam karę umowną na siedem mln zł. Był 2012 r., prace miały się rozpocząć w czerwcu, ale zostały opóźnione z winy zleceniodawcy. Namówiono nas wtedy, abyśmy podpisali umowę z pierwotnymi datami, a potem sobie je zmienili aneksem – opowiadał w rozmowie z Forbesem.
Kolejny kryzys przyszedł w 2015 roku. Wówczas Porzuczek mógł liczyć na wsparcie przyszłej żony. – 3,5 mln zł, w gotówce, na rympał. To położyło firmę. Uniemożliwiło podpisanie dotacji na 20 mln zł, która była przyznana tej firmie. Jeszcze milion zł położyłem na ratowanie tej spółki. [...] To był moment Sylwii, kiedy ona wiedziała, że ja jestem zadłużony na kilka milionów. Bez Sylwii nie byłbym w tym miejscu, w którym jestem. Wiem, że gdyby nie ona, byłoby zupełnie inaczej. Mamy za sobą test zarówno związkowy, jak i biznesowy – wyznał Porzuczek cytowany przez WP.