"Powiało chłodem". Ekspert wyjaśnił, w co Zełenski gra w sporze z Polską

Łukasz Grzegorczyk
20 września 2023, 17:58 • 1 minuta czytania
– Musiało powiać chłodem. W małym wymiarze to jest coś w rodzaju wojny gospodarczej – mówi naTemat dr Janusz Sibora, historyk i badacz dziejów dyplomacji oraz protokołu dyplomatycznego. To reakcja na ostatnie napięcia w stosunkach polsko-ukraińskich. Ekspert wypunktował działania przywódcy Ukrainy, ale też wskazał coś istotnego w odpowiedzi prezydenta Andrzeja Dudy.
Ekspert wyjaśnił, o co chodzi w ostatnich napięciach między Polską a Ukrainą. Fot. YURIY DYACHYSHYN/AFP/East News

Nie milkną echa po wystąpieniu Wołodymyra Zełenskiego na debacie generalnej 78. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Prezydent Ukrainy bez owijania w bawełnę punktował decyzję w kwestii embarga na zboże z Ukrainy, które w ostatnich dniach zostało przedłużone przez Polskę, Słowację i Węgry.


– Niepokojące jest, jak niektórzy z naszych przyjaciół w Europie grają na solidarności w teatrze politycznym, urządzając thriller w kwestii zboża. Może się wydawać, że odgrywają własną rolę, ale tak naprawdę pomagają przygotować grunt dla Moskwy – argumentował Zełenski.

W Nowym Jorku nie doszło też do spotkania ukraińskiego przywódcy z prezydentem Andrzejem Dudą. To o tyle zaskakujące, że wcześniej obaj politycy przy każdej możliwej okazji chwalili się wspólnymi zdjęciami i podkreślali dobre relacje. Późniejsze słowa Dudy też mogą świadczyć o tym, że w stosunkach polsko-ukraińskich doszło do pewnego załamania.

– Mamy trochę do czynienia tak, jak z tonącym. Każdy, kto kiedykolwiek brał udział w ratowaniu tonącego, wie o tym, że człowiek tonący jest niesłychanie niebezpieczny; że może pociągnąć w głębiny. Ma siłę niewyobrażalną na skutek obawy osobistej, wpływu adrenaliny i może po prostu utopić ratującego. Mówi się, że "tonący brzytwy się chwyta" i rzeczywiście tonący chwyta się wszystkiego, czego się da – stwierdził polski prezydent.

"Nie spotkali się nie przez przypadek"

O ostatnie napięcia na linii Polska – Ukraina zapytaliśmy eksperta zajmującego się sprawami dyplomacji. – Punktem wyjścia do analizy jest fakt, że Ukraina jest krajem, w którym trwa wojna. To język dyplomacji, którym walczy się o wszystko. Tradycyjne metody wygładzonego języka dyplomatycznego mogą się zmieniać. Stąd te bardziej ostre sformułowania – podkreśla dla naTemat dr Janusz Sibora.

Jego zdaniem słowa Zełenskiego nie były uderzeniem konkretnie w rząd PiS, ale "walką o własną pozycję". – Nawet jeśli to nam się nie podobało i było przerysowane, to element walki o własne interesy – dodaje i tłumaczy, że w małym wymiarze to jest coś w rodzaju "wojny gospodarczej".

Nasz rozmówca skrytykował słowa prezydenta Dudy, które odnosiły się do niedoszłego spotkania z Zełenskim.

– Niefortunne było sformułowanie z naszej strony. Odpowiedź prezydenta Dudy powinna być stonowana i wyczekująca. Określenie, że tonący brzytwy się chwyta, było po prostu nieładne. Po pierwsze, określało Ukrainę jako tonącego, więc było mało dyplomatyczne. W sytuacjach szczególnych trzeba używać szczególnego języka – wskazuje.

– Jest taka zasada w dyplomacji, że jeśli prowadzimy negocjacje i robimy przerwę, to nigdy nie kończymy niepozytywnym elementem. Łatwiej później usiąść do stołu zacząć od niego rozmowę – kontynuuje dr Sibora.

Nie spotkali się nie przez przypadek. Musiało powiać chłodem. Wiem, że Wołodymyr Zełenski spotkał się m.in. z Benjaminem Netanjahu, bo widziałem zdjęcie. Tych spotkań można przytoczyć więcej. Publikuje się nawet kuluarowe zdjęcia. Gdyby było chociaż trochę ciepła, pojawiłaby się chociaż jedna fotografia. To metoda dyplomacji ukraińskiej czasów wojny. Chyba jest skuteczna, bo nawet jeśli oni trochę przerysowują, to coś wywalczyli. Tak było choćby ze stosunkami z Berlinem.Dr Janusz Sibora

Ekspert nie ukrywa, że najbardziej boi się tej części opinii publicznej, która była w jakiejś mierze niechętna Ukrainie. – Wśród nich są nawet byli dyplomaci. To posłuży siłom u nas, które eksploatowały wątki banderowskie – ocenia.

Według Sibory ten spór powinien być załatwiony w ciszy gabinetów. – Chyba że komuś w kampanii wyborczej wyjdzie z sondaży, że opłaca się inaczej. Wtedy trzeba będzie to naprawiać. Możemy rozwijać teorie spiskowe i twierdzić, że to polityczna ustawka, ale cena budowy dobrych relacji jest zbyt duża. Nawet jeśli są w tym jakieś gry wyborcze, nie powinniśmy się z tym obnosić w odniesieniu do zgromadzenia ONZ – przekonuje.

Przypomnijmy, że w środę 20 września polskie MSZ wezwało ambasadora Ukrainy w związku z wypowiedzią Wołodymyra Zełenskiego. Wiceminister Paweł Jabłoński podczas tej rozmowy "wskazał, że naciski na Polskę na forach wielostronnych, czy kierowanie skarg do międzynarodowych trybunałów nie są właściwymi metodami rozwiązywania sporów między naszymi państwami".