Jeden z ulubionych wakacyjnych kierunków Polaków będzie droższy. Winny miejscowy rząd
Natura nie oszczędzała w tym roku Grecji i kraj do tej pory mierzy się ze skutkami kataklizmów, które go dotknęły. Oprócz ogromnych pożarów, które miały miejsce w wakacje, w ostatnich tygodniach zniszczeń dokonał także huragan Daniel. W jego efekcie część kraju zmagała się z powodziami.
Aby zwiększyć środki na odbudowę powstałych zniszczeń, premier Grecji Kiriakos Micotakis w czasie otwarcia Międzynarodowych Targów w Salonikach zapowiedział szereg planowanych działań. Jednym z nich jest zwiększenie podatku noclegowego.
Podatek noclegowy w Grecji wszedł w życie 1 stycznia 2018 roku. W wypadku hoteli jedno- i dwugwiazdkowych do tej pory wynosił 50 centów za dobę, w trzygwiazdkowych 1,5 euro, w czterogwiazdkowych 3 euro, a w pięciogwiazdkowych 4 euro. Teraz będzie wynosić od 1 do 6 euro.
Kryzys klimatyczny jest faktem i zmusza nas do spojrzenia na wszystko w inny sposób. Stworzyliśmy już specjalne rezerwy finansowe na katastrofy naturalne w wysokości 300 milionów euro, od 2024 roku kwota ta wzrośnie do 600 milionów euro. Te dodatkowe 300 milionów euro będzie pochodzić z podniesienia podatku noclegowego, głównie w luksusowych hotelach.
Dodatkowo osoby, które czerpią zyski z trzech lub więcej obiektów wynajmowanych w systemach takich jak Airbnb, będą od 1 stycznia 2024 roku płacić VAT i inne opłaty, które odprowadzają hotele i pokoje na wynajem.
Premier zapowiedział także wprowadzenie nowych zasad dotyczących krótkoterminowych najmów obiektów wakacyjnych. Choć chce, aby ta forma nadal działała, ponieważ wspiera grecką gospodarkę, to potrzebne są nowe regulacje. Najem krótkoterminowy w różnych regionach kraju spowodował wzrost cen wynajmu zwykłych mieszkań i zaburzył konkurencyjność.
Z podobną sytuacją mierzymy się także w Polsce. W wyniku przeznaczania znacznej ilości mieszkań, szczególnie w centrach miast, brakuje lokali na wynajem dla mieszkańców, a te, które są dostępne, są bardzo drogie.