"Nie mieli Boga w sercu". Sąsiedzi o zachowaniu morderców z Czerników
Sąsiedzi o mordercach z Czerników
Dom w Czernikach (woj. pomorskie), w którym żyli Paulina i Piotr G., od dawna miał budzić niepokój wśród okolicznych mieszkańców. Dziennikarzom "Faktu" udało się porozmawiać z ich sąsiadami, którzy opowiedzieli o swoich spostrzeżeniach. "Mieszkańcy wsi zgodnie mówią, że pozostający w kazirodczym związku ojciec i córka nie mieli Boga w sercu, a księdza nie wpuszczali do domu" – czytamy.
– Oni byli czarnymi owcami we wsi. W ogóle w niedzielę do kościoła na mszę nie chodzili i na pogrzeby – opowiada anonimowo jedna z osób.
Inna sąsiadka, pani Sławomira dodaje, że "nie tylko msze omijali". – Nigdy nie wpuszczali księdza po kolędzie. Nie jeździli na grób żony Piotra i matki Pauliny. Dbali o niego tylko jej rodzice – wspomina kobieta.
Zachowanie Pauliny G. szokuje śledczych
W miniony weekend całą Polskę zaszokowało znalezienie w domu w Czernikach szczątek trzech noworodków, z których jeden miał zostać zabity aż dziewięć lat temu. Ojcem wszystkich dzieci miał być 54-letni Piotr G., zaś matką co najmniej jednego z nich – jego 20-letnia córka Paulina.
Piotr G. usłyszał w sumie pięć zarzutów. Trzy dotyczyły zabójstwa noworodków oraz dwa kazirodztwa. Paulina G. usłyszała z kolei zarzut zabójstwa dwóch noworodków oraz jeden dotyczący kazirodczej relacji z ojcem. Oboje zostali tymczasowo aresztowani na trzy miesiące.
Śledztwo w tej sprawie trwa cały czas. Jak ustalił "Fakt" śledczych ma szokować brak wyrzutów sumienia Pauliny G. – Jest wręcz bezczelna i arogancka. Chodzi przecież o śmierć dzieci, a ona nie okazuje żadnej skruchy. Zachowuje się tak, jakby to był dla niej chleb powszedni – opowiada informator gazety.
20-latka niezmiennie ma bronić ojca, z którym tworzyła kazirodczy związek. – To jest szokujące i wręcz straszne, ta kobieta broni ojca za wszelką cenę, twierdzi, że wszystko jest w porządku, a to, że żyła w związku z ojcem to nic złego – dodaje osoba związana ze śledztwem.
Już wcześniej donoszono o tym, że Piotr G. miał tworzyć związek z Pauliną "za jej zgodą". Jednocześnie kazirodcze relacje miał utrzymywać także z drugą z córek, ale ta była do tego zmuszana.
Wykorzystywany w inny sposób miał być także niepełnosprawny syn mężczyzny, na którego ojciec pobierał rentę. Z relacji sąsiadów wynika, że w czasie gdy uprawiał seks z córką, chłopak był wyrzucany z domu.