Wiwaty i brawa na wiecu Kaczyńskiego. Jest dowód, że wszystko było wyreżyserowane
Fakt, że na wiece polityków Prawa i Sprawiedliwości nie są wpuszczane osoby postronne i przeciwnicy, nie jest już tajemnicą poliszynela. Przekonaliśmy się o tym chociażby rok temu w Nowym Targu, gdzie jedna z organizatorek spotkania z Jarosławem Kaczyńskim powiedziała wprost, że "nie chcą burd", dlatego zdecydowali, by na spotkanie wprowadzić zapisy.
Oczywiście te wiązały się z selekcją, której dokonywano także później. Zwolennicy opozycji wielokrotnie próbowali wejść na partyjne wiece, ale zwykle bezskutecznie. Kiedy natomiast już komuś się to udało, jak w przypadku syna europosła Bartosza Arłukowicza, zwykle zostawał wyrzucony ze spotkania.
PiS nie tylko sprasza samych zwolenników, ale też steruje ich reakcją zza filara
Od tego czasu nic się nie zmieniło. Na wiece nadal nie można dostać się z ulicy, a działaczy PiS ochraniają kordony policji. Okazuje się jednak, że nawet zebrani na widowni podczas wieców, to nie zwykli obywatele – zwolennicy PiS, lecz polityczni "statyści". I można przekonać się o tym na własne oczy.
Na opublikowanym w mediach społecznościowych nagraniu widać animatora, który na spotkaniu z Jarosławem Kaczyńskim dyrygował publicznością.
Widać jak ukryty przed scenicznymi kamerami za słupem mężczyzna, ruchem rąk wskazuje publice reakcje. To na jego znak rozlegały się brawa i wyciągane były transparenty.
Surowa kara za protest na wiecu Morawieckiego
Za działanie, które przejawia jakąkolwiek formę protestu wobec tego, co mówią politycy PiS, można natomiast także ponieść surową karę. Przekonaliśmy się o tym na wiecu Mateusza Morawieckiego.
Jak informowaliśmy w naTemat, na scenę podczas ostatniego wystąpienia premiera wyszło dwóch aktywistów klimatycznych. Zostali oni brutalnie spacyfikowani przez Służbę Ochrony Państwa, która nie tylko sprowadziła ich (dosłownie) na ziemię, ale funkcjonariusze także mieli pozwolić sobie na wulgarne wyzwiska.
"Funkcjonariusze krzyczeli: 'Leż, ku**a, leż', 'Ty ch**u' i 'ku**o je***a'. Udało mi się nagrać jedynie fragment zajścia. W pewnym momencie jeden z funkcjonariuszy, którzy obezwładniali mężczyznę, wytrącił mi z ręki telefon i rzucił go na ziemię" – opisuje zajście dziennikarka "Wyborczej" Małgorzata Domagała.
Koalicja Obywatelska wypuściła spot, na którym widać, jak na podobny happening klimatyczny zareagował Donald Tusk. Lider opozycji kazał ochronie zostawić aktywistkę w spokoju, a nawet podejść jej bliżej.