Bycie z "feministą" nie zagwarantuje ci bezpieczeństwa. Sprawa Gargamela doskonale to pokazuje

Maja Mikołajczyk
27 września 2023, 14:41 • 1 minuta czytania
Jeszcze do niedawna fanki zostawiały pod materiałami Gargamela komentarze, w których pytały, gdzie mogą znaleźć takiego faceta, jak on. Po materiałach udostępnionych przez jego byłą dziewczynę wzmożone zainteresowanie kobiet jego osobą już raczej mu nie grozi – choć trzeba przyznać, że długo udawało mu się grać "feministę" przed opinią publiczną.
Feminista? To była tylko persona Gargamela. Fot. YouTube/ GargamelVlog

Gargamel przez lata kreował się na obrońcę kobiet

Na kanale Gargamela (naprawdę nazywającego się Jakub Chuptyś) można znaleźć filmy o takich tytułach, jak "Jak zdobyć każdą kobietę w kilka sekund" oraz "Kobiety vs. Ludzie". W pierwszym z nich YouTuber wypunktowuje "coachy podrywu", a w drugim seksistowskie przekonania mężczyzn na temat kobiet.


Jeszcze do poniedziałkowego wieczora pod filmami można było znaleźć głównie pozytywne komentarze:

"Gdyby Gargamel był moim chłopakiem, czułabym się bezpieczniej niż na kreatywnym w Minecrafcie" – ten cytat z sekcji komentarzy pod wspomnianym filmem "Jak zdobyć każdą kobietę w kilka sekund" w ciągu ostatnich dni stał się słynny.

Dlaczego? Bo w tym samym czasie, kiedy Chuptyś publicznie bronił kobiet przed przemocowcami, równocześnie miał znęcać się psychicznie i fizycznie nad swoją 16-letnią dziewczyną, co wynika z jej słów. Od poniedziałkowego wieczora, kiedy sprawa ujrzała światło dzienne, sekcja komentarzy wzbogaciła się o wpisy w zupełnie innym tonie:

Pikanterii sprawie dodaje fakt, że rzeczone filmiki (każdy z nich zebrał ponad 4 mln wyświetleń) mają charakter satyryczny, a Chuptyś ironizując z orędowników toksycznej męskości, wypowiada kwestie, w które świetle ostatnich doniesień zdają się odzwierciedlać jego realne poglądy i zachowania:

Na osobne wyróżnienie zasługuje wypowiedź, która w ustach Gargamela jawi się obecnie jako absolutny szczyt hipokryzji. – Bądź sobie tym homo- czy transfobem, ale bądź po prostu konsekwentny. Nie mydl ludziom oczu, że jesteś za dobrą sprawą, tylko dlatego, że ci się to opłaca – powiedział typ, który udawał feministę, żeby przypodobać się kobietom.

Najciemniej jest pod latarnią

"Po wszystkich bym się tego spodziewała, ale nie po Gargamelu" – taki filmik mignął mi dziś na TikToku, który od wczorajszego poranka zalała ilość treści poświęcona YouTuberowi.

Nie podzielam tego szoku. Z jednej strony pewnie dlatego, że do twórczości Gargamela, jak i jego samego nigdy nie miałam emocjonalnego stosunku, a z drugiej – własne doświadczenie i anegdoty znajomych sprawiły, że z ostrożnością podchodzę do głośnych i samozwańczych "sojuszników kobiet".

W ostatnich latach bycie "feministą" wśród mężczyzn stało się "modne", co raczej nie jest powodem do załamywania rąk – martwić nas powinna raczej wzrastająca popularność ruchów incelskich i tym podobnych środowisk głoszących wprost, że kobieta stoi w hierarchii wartości niżej niż mężczyzna (patrz: obrzydliwe wypowiedzi podczas konwencji Fundacji Patriarchat).

Nie można jednak być naiwnym i wierzyć, że łatwy poklask społeczny za publiczne wspieranie praw kobiet nie przyciągnie jednostek, które chciałyby na tym skorzystać w wieloraki sposób – również na zasadzie "strategii", że najciemniej jest zawsze pod latarnią.

To zresztą wcale nie jest nowe zjawisko. W latach 70. w USA w czasach rozkwitu kontrkultury i ruchu feministycznego wielu mężczyzn doczepiało się do niego, by mieć łatwiejszy dostęp do płci przeciwnej.

Słynne są historie o tym, jak kobiety, które chciały dołączyć do Weather Underground (proekologicznej organizacji dziś uznawanej za terrorystyczną), musiały przespać się z wyżej postawiony mężczyznami. Kolejny przykład: zdeklarowany pacyfista John Lennon za zamkniętymi drzwiami zamieniający się w damskiego boksera.

Z bardziej współczesnych przykładów: wiedzieliście, że były hollywoodzki oligarcha i wielokrotny przestępca seksualny Harvey Weinstein był demokratą wspierającym Hilary Clinton i regularnie wpłacał datki na organizacje charytatywne dedykowane kobietom?

Feminista i strażnik moralności? Nie, dziękuję

Rok temu pisałam dla naTemat o papierowych feministach.

"Papierowy feminista to mężczyzna, który publicznie cynicznie utożsamia się z prokobiecymi postulatami dla własnych korzyści. Profity, których pragnie, mogą być różne – poparcie polityczne, szacunek pewnego środowiska, a nawet... łatwiejszy dostęp do seksu" – przeczytacie w nim.

Brzmi znajomo? Gdybym miała obstawiać, Gargamel kreując swoją personę feministy, zapewne chciał przyciągnąć do swojego kanału określoną grupę odbiorców oraz liczył na większe zainteresowanie kobiet.

I przez ostatnie lata z powodzeniem realizował te dwa cele, jednak niestety nie przewidział, że gdy prawda na jego temat wyjdzie na jaw, to te same osoby (ze względu na realnie wyznawane przez siebie poglądy, pod które on najprawdopodobniej się podszywał) scancelują go w przeciągu sekundy.

Nie przypominam sobie, żeby na polskim podwórku doszło kiedyś do tak ekspresowego cancela. Mało kto nawet broni Gargamela, choć zdarzają się niestety i takie jednostki, jednak te nieliczne głosy nie wpłynęły na mający już dość ostateczny charakter werdykt w sprawie YouTubera.

Przypadek Chuptysia nie tylko powinien być ostrzeżeniem dla kobiet, by zachowały (być może nawet szczególną) czujność, gdy mężczyzna przesadnie chwali się swoim feminizmem.

To także przypomnienie, że strażnicy moralności, którzy są pierwsi do wytykania innym błędów i jak biblijni faryzeusze czują się lepsi od reszty "grzeszników", najczęściej sami mają najwięcej do ukrycia za uszami – i to niezależnie od tego, jakie deklarują poglądy.