Chcą wykorzystać pośmiertnie Robina Williamsa? Córka nie wytrzymała
Córka Robina Williamsa ostro o sztucznej inteligencji
Można rzec, że Robin Williams, gwiazdor takich filmów jak "Pani Dobtfire", "Jumanji", "Stowarzyszenie Umarłych Poetów" i "Buntownik z wyboru", zyskał drugie życie dzięki sztucznej inteligencji. W internecie możemy znaleźć nagrania z głosem nie tylko zmarłego laureata Oscara, ale i Freddiego Mercury'ego z zespołu Queen oraz Kurta Cobaina z Nirvany.
Trend polegający na odtwarzaniu głosów nieżyjących już sław nie spodobał się córce Williamsa, Zeldzie. 34-letnia scenarzystka opublikowała na swoim Instagramie obszerny komunikat, w którym wyraziła swoje obawy związane z AI, popierając przy okazji trwający wciąż strajk związku aktorów SAG-AFTRA.
Nadmieńmy, że jeden z postulatów protestujących gwiazd filmowych i telewizyjnych to sprzeciw wobec nadużywania sztucznej inteligencji.
"Od lat jestem świadkiem, jak wiele osób stara się szkolić te modele, aby tworzyły/odtwarzały głosy aktorów, którzy nie mogą wyrazić na to zgody. Tak jak mój tata. [...] Żywi aktorzy zasługują na szansę tworzenia postaci na podstawie własnych wyborów. Te rekonstrukcje są w najlepszym wypadku marną kopią ludzi, a w najgorszym – potworem Frankensteina" – czytamy na InstaStories Zeldy Williams.
Dodajmy, że komentarz Zeldy obiegł internet tuż po tym, jak w mediach pojawiła się informacja, że głos jej ojca będzie można usłyszeć w nadchodzącym filmie krótkometrażowym Disneya "Once Upon a Studio". Jak podają zagraniczne portale branżowe, głos Williamsa miał zostać wykorzystany za zgodą właścicieli jego majątku.
Informacja o śmierci Robina Williamsa zszokowała w 2014 roku miliony fanów zachwycających się od lat jego talentem aktorskim i niesamowitym poczuciem humoru. Amerykańskie media informowały, że aktor odebrał sobie życie.
Jak potwierdziła później żona gwiazdora, Susan Schneider-Williams, Williams cierpiał na tzw. otępienie z ciałami Lewy'ego, które stopniowo odbierało mu zdolność do myślenia, zapamiętywania informacji oraz kontrolowania własnego organizmu.
Samuel L. Jackson alarmuje w sprawie AI
Niedawno głos w sprawie użycia sztucznej inteligencji zabrał odtwórca głównej roli w "Secret Invasion". Samuel L. Jackson przyznał w wywiadzie z brytyjskim "Far Out Magazine", że obawy związane z AI towarzyszyły mu już w 1999 roku, kiedy zagrał Mace'a Windu w filmie "Gwiezdne wojny: część I – Mroczne widmo".
– Ludzie dopiero teraz zaczęli się tym martwić? Pytałem o to dawno temu. Pierwszy raz zostałem zeskanowany dla George'a Lucasa i wówczas pomyślałem: "Po co to wszystko?". Jesteśmy z George'em dobrymi przyjaciółmi, więc się z tego trochę śmialiśmy, ponieważ sądziłem, że robi to, bo ma wszystkich starych aktorów z "Gwiezdnych wojen", a gdyby coś im się stało, nadal mógłby umieścić ich w swoich filmach – mówił gwiazdor "Pulp Fiction".
Jakby tego było mało, Jackson podkreślił, że jest przeciwny swoim "występom po śmierci". – Przyszli aktorzy powinni robić to, co ja, gdy otrzymują kontrakt i widzą w nich słowa "bezterminowo" [...]. Skreślam to. W taki sposób mówię, że tego nie pochwalam – skwitował odtwórca Nicka Fury'ego.