Mossad, jeden z najlepszych wywiadów świata, specjalnie "przeoczył" atak? Mnożą się teorie spiskowe

Katarzyna Zuchowicz
10 października 2023, 10:20 • 1 minuta czytania
Największa sieć wywiadowcza na Bliskim Wschodzie – owiana legendą, skuteczna, najlepsza, jedna z najbardziej liczących się na świecie. Tak patrzono na izraelski Mossad. Jak to się stało, że ten wywiad i całe izraelskie służby przegapiły inwazję na swój kraj? Świat nie może wyjść ze zdumienia, nie dowierza i tworzy teorie. Czy to wewnętrzne spory tak bardzo uśpiły czujność władz? A może zależało im na takim konflikcie? Eksperci mówią głównie o zaskoczeniu. Jeden z nich stwierdza: – Widziałem zdjęcia zabitych żołnierzy izraelskich w t-shirtach, bez butów, wyrwanych ze snu, którzy mieli hełm i kamizelkę kuloodporną. Oni absolutnie się tego nie spodziewali. Byli zaskoczeni. Skala ataku chyba przerosła wyobrażenia wywiadu.
7 października Hamas zaatakował Izrael. Izraelskie siły odpowiedziały akcją w Strefoe Gazy. Fot. MAHMUD HAMS/AFP/East News

Trudno w to uwierzyć zwykłym ludziom w Izraelu i poza nim, ekspertom politycznym, politykom, dyplomatom, specom od wojskowości. Nikt się tego nie spodziewał – ani tak zmasowanego ataku Hamasu, ani tego, że zaskoczy on izraelski wywiad, który go nie przewidzi.

"To najgorszy dzień w naszej historii. Cała machina państwa poniosła porażkę. Wywiad, wojsko, a nawet struktury cywilne, jak szpitale, które pogrążyły się w chaosie" – ocenił znany izraelski dziennikarz i komentator Yossi Melman.

Atak Hamasu na Izrael

Przez szczelnie chronioną granicę ze Strefą Gazy miał nie przecisnąć się nikt, a przedarły się dziesiątki uzbrojonych bojowników Hamasu. Zrobili to drogą lądową, morską i powietrzną przy użyciu paralotni, kpiąc z profesjonalizmu izraelskich agentów i służb.

Nie pomogły żadne kamery, żadne czujniki ruchu naziemnego i inne zabezpieczenia, nie mówiąc o samym ogrodzeniu i patrolach wojskowych. Nikt nie zatrzymał bojowników Hamasu, gdy przekraczali granicę, ani gdy zaatakowali uczestników festiwalu muzycznego Supernova, dokonując masakry co najmniej 260 osób.

Do tego w kierunku Izraela poleciały tysiące rakiet. I wywiad nic o tym nie wiedział.

Gen. Bogusław Pacek skomentował na X: "Zawiódł wywiad izraelski, zawiodła Żelazna Kopuła Izraela. Nie wystarczy napinać muskuły i chwalić się niezawodnością armii. Trzeba ćwiczyć i sprawdzać faktyczny potencjał i gotowość. PR i propaganda sukcesu zabijają zdolności państwa do zapewnienia bezpieczeństwa społeczeństwu".

"Klęska, kompromitacja, porażka" – grzmią zagraniczne media.

BBC przypomniało, że Izrael ma prawdopodobnie najbardziej rozbudowane i najlepiej finansowane służby wywiadowcze na Bliskim Wschodzie. Że ma informatorów i agentów w palestyńskich organizacjach, w Libanie, w Syrii i w innych miejscach. I w przeszłości dokładnie znał wszystkie ruchy przywódców bojówek i z dokładną precyzją czasową, za pomocą dronów czy GPS, przeprowadzał akcje ich zabójstwa.

Tymczasem teraz....

"Służby były skoncentrowane na czym innym"

– Widziałem zdjęcia zabitych żołnierzy izraelskich w t-shirtach, slipach, bez butów, wyrwanych ze snu, którzy mieli hełm i kamizelkę kuloodporną. To znaczy, że oni absolutnie się tego nie spodziewali. Że byli zaskoczeni. Skala ataku chyba przerosła wyobrażenia wywiadu – reaguje w rozmowie z naTemat Maciej Michał Münnich, znawca Bliskiego Wschodu, profesor KUL, współpracujący z Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.

Wszystkich zaskoczyły i siła Hamasu, i niemoc izraelskiego wywiadu.

– Nie będę się wymądrzał, że wiedziałem, że tak będzie, bo też byłem zaskoczony tym, że tak duży, masowy, atak został przeprowadzony teraz. I że akurat w tym momencie, że Izrael nie był w stanie działać. Taka akcja musiała być przygotowywana od dawna. Tym bardziej jestem zdziwiony, że Mossad tego nie wykrył. To jest duża porażka. Myślę, że po wojnie, jak Strefa Gazy będzie spacyfikowana, polecą głowy. Ja na miejscu szefa izraelskiego wywiadu żegnałbym się ze stanowiskiem. Nie wyobrażam sobie, żeby wywiad za to nie zapłacił – mówi ekspert.

Co się więc stało? Jak Izrael mógł dopuścić do czegoś takiego? Jakim cudem nic nie wiedział? Mnóstwo takich pytań rozbrzmiewa dziś również w mediach społecznościowych.

– Bez wątpienia władze izraelskie i społeczeństwo tego kraju było totalnie zaskoczone. Jakiekolwiek zaskoczenie oznacza zaś, że służby, które mają rozpoznawać sprawę bezpieczeństwa kraju, po prostu nie zadziałały. Z taką sytuacją mamy do czynienia w tym przypadku. To była operacja na tak wielką skalę, że przeoczenie jej i niezauważenie przygotowań, dowodzi, że służby były skoncentrowane na czym innym – ocenia Jan Wojciech Piekarski, były ambasador RP w Izraelu.

Na czym?

– Prawdopodobnie na sytuacji na Zachodnim Brzegu Jordanu i na rosnącym napięciu wokół starć pomiędzy osadnikami a Palestyńczykami, bo tam były skierowane znaczne siły wojskowe. To wszystko było powodowane m.in. rosnącym zaangażowaniem skrajnych sił izraelskich w rozbudowanie osiedli na Zachodnim Brzegu, przed czym przestrzega i wzywa do zaprzestania tego cały świat, w tym również amerykańska administracja. Ale niestety, ze strony Amerykanów to tylko paroles, paroles, paroles, czyli słowa, które na władze izraelskie nie mają żadnego wpływu – komentuje dyplomata.

"Rodzą się różne teorie spiskowe"

Czy izraelski wywiad nic nie wiedział, czy może jednak coś wiedział? Według "New York Times", zarówno Izrael, jak i USA wiedziały, że atak Hamasu w pewnym momencie był możliwy. Wokół samego ataku zaczęły też tworzyć się inne teorie.

– Na pewno jest zaskoczenie, to nie ulega wątpliwości. Stąd rodzą się różne teorie spiskowe, czasem dziwaczne, że wywiad specjalnie to "przeoczył" albo, że premier Netanjahu chciał, żeby doszło do konfliktu. Tego nie wiemy. To czyste spekulacje. I pewnie dowiemy się o tym najwcześniej za parę lat, niezbyt szybko – uważa prof. Maciej Michał Münnich.

– Ale nie wyobrażam sobie, żeby z perspektywy politycznej Netanjahu coś takiego było korzystne. 700 zabitych Izraelczyków, a może być więcej, to jest kompromitacja i blamaż – podkreśla.

Tego nie da się wykorzystać na plus, więc nie szedłbym w taką stronę, że Netanjahu wraz ze swoimi sprzymierzeńcami chcieli eskalacji, by w ten sposób zniszczyć przeciwników i umocnić władzę wewnętrzną. Tym bardziej że akurat ostatnio poparcie w sondażach im rosło i czegoś takiego by nie potrzebowali. A już na pewno nie czegoś takiego, co miało miejsce w sobotę, bo to uderza w nich, a nie ich wzmacnia – ucina teorie spiskowe ekspert. prof. Maciej Michał MünnichKUL

Inna teoria, z którą można się spotkać, jest taka, że wywiad zbuntował się przeciwko Netanjahu.

– Bo nie chcieli jego rządów i reform i dlatego przeoczyli atak Hamasu. Ale na ile znam Izrael, trudno byłoby mi sobie wyobrazić, żeby jakiekolwiek władze czy siły specjalne, ryzykowały życie tak dużej ilości Żydów. Nie wyobrażam sobie, żeby to było celowe – zaznacza prof. Münnich.

Wskazuje na święto. Że być może słaba koordynacja izraelska wynikała z tego i pozwoliła na tak masowe uderzenie.

– Wszyscy wiedzą, że Hamas ma rakiety i wszyscy wiedzą, że Izrael ma Żelazną Kopułę, ale myślę, że nikt nie wiedział, że Hamas jest w stanie wystrzelić jednocześnie 2 tys., czy 5 tys. rakiet. Myślę, że przede wszystkim zaskoczyła masowość ataku. I mogę domyślać się, dlaczego Hamas się na niego zdecydował.

Dlaczego Hamas teraz zaatakował Izrael?

Ekspert tłumaczy:

Jakkolwiek by to źle nie zabrzmiało, jest to krzyk rozpaczy wobec prób porozumienia się Izraela z Arabią Saudyjską. Palestyńczycy doskonale wiedzą, że jeżeli Saudowie się dogadają z Izraelem ponad głowami Palestyńczyków, a mówi się o tym co najmniej od miesiąca – to zostają absolutnie sami. Egipt i Jordania mają już zawarty pokój. Zostaje Syria, która nic nie znaczy. Oraz Iran, ale trochę dalekoprof. Maciej Michał MünnichKUL

Hamas wiedział, że musi zrobić coś, co uniemożliwi zawarcie tego pokoju i to musi być coś dużego. Zaatakował więc na taką skalę, że nie da się obok tego przejść obojętnie. Na ten moment osiągnął to, co chciał i Hamas jest podwójnie zwycięski. Pokazał, że można zaskoczyć Izrael i zabić wielu Żydów. A po drugie nie dojdzie do porozumienia z Arabią Saudyjską, teraz sobie tego nie wyobrażam. A to, że tysiące Palestyńczyków zginie w Strefie Gazy w wyniku bombardowań? To są koszty wliczone w działalność – uważa.

50 lat temu była podobna sytuacja

Jan Wojciech Piekarski podkreśla: – Źródła tych wszystkich konfliktów leżą w nierozwiązanym konflikcie izraelsko-palestyńskim. I to nie jest konflikt, który będzie można rozwiązać przy pomocy zrównania Gazy z ziemią.

Przypomina, że podobna sytuacja miała już miejsce. – 50 lat temu, kiedy w okresie święta Jom Kipur, Izrael został zaatakowany z północy i z południa przez Syrię i Egipt. Wtedy, w pierwszym okresie, poniósł znaczne straty, ale potem, dzięki sprawności swojej armii i wsparciu zewnętrznemu, w ciągu 20 dni całkowicie tę wojnę wygrał – mówi.

Jak może być teraz?

Po sobotnim ataku minister obrony Izraela Yoav Gallant ogłosił "całkowite oblężenie" Strefy Gazy.

Prof. Maciej Michał Münnich przewiduje, że będzie pełna blokada Strefy Gazy i jej bombardowanie.

– Pytanie, czy Izrael zdecyduje się na inwazję lądową. Netanjahu wie, że jeśli zrobi to z obecnym rządem, z nacjonalistami, będzie krytykowany przez opozycję. Ich hasłem było, że zapewnią bezpieczeństwo. Nie zapewnili, a przy operacji lądowej będą duże straty, bo ona oznacza użycie piechoty i krwawe walki. Nie da się inaczej, bo w Strefie Gazy są wąskie uliczki, czołg fizycznie tam nie wjedzie. Narażanie się na tego typu straty przy braku konsensusu politycznego, to polityczne samobójstwo. Chyba że powstanie rząd jedności narodowej i on podejmie taką decyzję – uważa ekspert.

Czytaj także: https://natemat.pl/238285,izrael-palestynczycy-strefa-gazy-o-co-chodzi-w-konflikcie