Ekspert od mowy ciała zaskoczony Rachoniem na debacie: Sytuacja była dziwna, jakby miał dwa tryby

Katarzyna Zuchowicz
10 października 2023, 12:53 • 1 minuta czytania
– Najbardziej rzucający się w oczy był brak mowy ciała Michała Rachonia. W zasadzie nie było nic i jest to zaskakujące – zwraca uwagę Łukasz Kaca, ekspert ds. wizerunku. Prowadzący debatę w TVP nie wytrzymał dopiero na końcu, gdy zareagował na wypowiedź Donalda Tuska. Wcześniej niemal cały czas stał jak posąg, nie okazywał żadnych emocji, momentami nie drgnęła mu nawet ręka. Jednak ekspert dopatrzył się kilku rzeczy. – Pan Rachoń wyglądał dość dziwnie. Jakby był bardzo zmęczony – mówi naTemat.

Zapewne wielu zwolenników opozycji zastanawiało się, jak Michał Rachoń poprowadzi debatę, jak będzie się zachowywał, czy np. będzie przerywał. Jednak oprócz krótkiej uwagi Rachonia na samym końcu i cyrku z zadawaniem długich pytań, w studiu TVP nic się nie działo. A Rachoń z kamienną twarzą odczytywał kolejne pytania.


– Wyglądał dość dziwnie. Jakby był bardzo zmęczony. Nie wyglądał jak ten sam pan Rachoń, którego widać w TVP na co dzień. Podpieranie się, delikatnie przymknięte oczy, smutna mina... Wyglądało to co najmniej dziwnie – wskazuje w rozmowie z naTemat Łukasz Kaca, ekspert negocjacji i komunikacji niewerbalnej, który zajmuje się m.in. wykrywaniem kłamstwa i wywieraniem wpływu.

Jednak jego zdaniem, najbardziej w oczy rzucało się coś innego.

Ekspert ocenia mowę ciała Michała Rachonia

– Najbardziej rzucający się w oczy był brak mowy ciała Michała Rachonia. To jest rzadkie, bo najczęściej ludzie mają jakąś mowę ciała i jest oczekiwanie, żeby w jakieś wersji, chociaż szczątkowej, ona się pojawiła. Tymczasem u pana Rachonia w zasadzie nie było nic. W takim kontekście jest to zaskakujące – mówi.

Co to pokazuje? O czym świadczy? Łukasz Kaca uważa, że ciężko będzie się doszukać odpowiedzi, gdyż sytuacja była dziwna.

– Michał Rachoń miał w tej debacie jakby dwa tryby. Pierwszy był trybem uśpionym. Stał i w zasadzie był zamrożonym posągiem z dość negatywną miną. Drugi był trybem zadawania pytań. Oboje prowadzących było tak mocno skupionych na sprawnym przeczytaniu pytań, że nie zostawało przestrzeni, aby w te pytania trochę mogli włożyć siebie – mówi.

W mimice twarzy dopatrzył się jednak trochę emocji. Choć, jak mówi, "było to dość wąskie spektrum emocjonalne".

Jakie emocje widać było na twarzy Michała Rachonia

– Powiedziałbym, że przez większość czasu u Michała Rachonia było widać smutek i zniechęcenie. Natomiast, gdy padały pytania, czasem pojawiała się pogarda i szczątkowo obrzydzenie. Najwięcej w jego mowie ciała było pogardy i smutku – uważa ekspert.

Po czym poznał pogardę?

– Pogarda najczęściej objawia się asymetrycznym uśmiechem. Gdy ktoś uśmiecha się półgębkiem. Twarz wyrażająca pogardę wygląda wtedy tak, że po jednej stronie jest w miarę w neutralnym stanie, natomiast po drugiej stronie jest w delikatnym, kpiącym, uśmiechu. To dało się zauważyć u Michała Rachonia w czasie debaty – wyjaśnia.

Tłumaczy, że to występuje szczególnie w momentach przerwy w mówieniu. Gdy np. robimy przerwę na oddech, na zastanowienie się.

– U Michała Rachonia też w takich momentach czasem wskakiwała. Oprócz bazowej miny – negatywnej podkówki w drugą stronę – było jej najwięcej. Szczątkowo zdarzało się też obrzydzenie. W takiej sytuacji bardzo często warga górna idzie delikatnie w górę i marszczy się nos. Tutaj też to występowało. Mniej, ale również było to widać – dodaje. 

Na dawnym Twitterze, dziś X, pojawiło się potem wiele screenów pokazujących twarz Michała Rachonia.

Końcowa uwaga Rachonia

W ciągu godzinnej debaty szczególnie jeden moment z udziałem Rachonia był inny. To uwaga, którą skomentował końcowe wystąpienie Donalda Tuska.

Przypomnijmy, Michał Rachoń powiedział: – Mnie się wydawało, że ta zadziorność byłaby na miejscu w stosunku do państw silniejszych od Polski, a nie względem dziennikarzy.

Według eksperta raczej nie było to zaplanowane.

– Raczej było to kwestia niewytrzymania, trochę zapomnienia się i przeszarżowania z momentem, w którym powinno zachować pewną wstrzemięźliwość i maksymalną apolityczność. Albo pomylenia roli. Tego, że być może pan Rachoń uznał, że może sobie na to pozwolić, bo w programach, które prowadzi, też sobie na to pozwala. Mam wrażenie, że uznał, że w tej formule też tak może, aby swoją uwagą postawić na końcu kropkę. To jednak wyglądało nie na miejscu – komentuje Łukasz Kaca.

Czytaj także: https://natemat.pl/515896,dryjanska-debata-w-tvp-tusk-morawiecki-kto-wygral-ocena