Omri przeżył rzeź na festiwalu w Izraelu. "Wszędzie była krew. Krzyczeli Allah Akbar" [TYLKO U NAS]

Mateusz Przyborowski
11 października 2023, 18:58 • 1 minuta czytania
Omri Lendler był ze znajomymi na festiwalu Supernova niedaleko granicy ze Strefą Gazy, który w sobotę rano zaatakowali terroryści z Hamasu. 27-latek cudem ocalał z masakry. – Znalazłem w końcu duże drzewo i próbowałem wykopać rękami jak najgłębszą dziurę w ziemi. Nagle usłyszałem jakby trzaśnięcie pod czyimś butem. Myślałem cały czas o rodzinie i o tym, że za chwilę ktoś przystawi mi broń do głowy i zginę – opowiada w rozmowie z naTemat.pl.
Podczas ataku na festiwal Supernova terroryści Hamasu zamordowali co najmniej 260 osób Fot. AFP / East News

Co najmniej 260 osób zginęło w sobotniej masakrze urządzonej przez terrorystów Hamasu na festiwalu muzycznym Supernova niedaleko granicy ze Strefą Gazy. Impreza na pustyni w okolicach kibucu Reim była jednym z pierwszych miejsc, które zaatakowali bojownicy. Uczestniczyły w niej tysiące osób.


Atak Hamasu na festiwal Supernova. Omri Lendler opowiada nam, co przeżył

Wśród nich Omri Lendler z grupą przyjaciół. Jak mówi 27-latek w rozmowie z naTemat, długo czekał na ten festiwal. – Przybyliśmy na miejsce ok. godz. 2:30 w nocy. Przyłączyło się do nas kilka innych osób. Mieliśmy własny stolik, krzesła, wypiliśmy trochę alkoholu i poszliśmy słuchać występów na różnych scenach. Było cudownie. Bardzo się cieszyłem, że choć na chwilę mogłem zapomnieć o codziennych sprawach i spędzić czas ze znajomymi – opowiada nam Omri.

Ok. godz. 6:00 usłyszeli alarm i wycie syren. – Wszyscy zaczęli panikować, nie wiedzieliśmy, co się dzieje. W pewnym momencie dostrzegliśmy rakiety, byłem przerażony, ponieważ nigdy wcześniej nie widziałem ich tak blisko. Po chwili przerwano festiwal, a ludzie zaczęli uciekać – relacjonuje.

Razem ze swoimi przyjaciółmi byli blisko bramy wyjściowej, którą wypuszczano uczestników festiwalu, a ich samochód stał blisko głównej drogi. Jak mówi, na terenie festiwalu nie było żadnego miejsca, aby się ukryć.

– Kiedy już dobiegliśmy do samochodu, w pewnym momencie kątem oka zobaczyłem policjanta z wyciągniętą bronią, który skrywał się za ciężarówką. Krzyczałem do moich przyjaciół, że musimy uciekać, a on z kolei do nas krzyknął, że mamy zostawić samochód i uciekać pieszo. Z tego wszystkiego zostawiłem telefon w samochodzie – mówi Omri.

W pewnym momencie wskoczyli na tył przejeżdżającego pickupa. Inni ludzie wciąż uciekali, w każdym kierunku. – Słychać było krzyki. Panował chaos, to było przerażające – dodaje mężczyzna.

Furgonetka ruszyła na północ. – W pewnym momencie dostrzegliśmy terrorystów, byli ok. 100 metrów od nas. Zaczęli do nas strzelać z karabinów AK-47. Niedługo potem minęliśmy izraelską ciężarówkę, powiedzieli nam, że terroryści ze Strefy Gazy porywają ludzi i wywożą ich z powrotem do Gazy. Dodali, że powinniśmy zawrócić. Cały czas słyszeliśmy strzały, kule latały nad naszymi głowami. Modliliśmy się, żeby nie trafiły w naszego pickupa, kierowcę albo w nas samych.

Omri opowiada, że nieważne było to, w którą stronę ich samochód by pojechał, ponieważ cały teren był otoczony przez bojowników. Ze wszystkich stron.

Jechaliśmy kolejne 20 minut i myśleliśmy, że już jesteśmy bezpieczni, bo nikogo nie widzieliśmy i nie słyszeliśmy żadnych strzałów. Kiedy dojechaliśmy na wzgórze, ujrzeliśmy pięć quadów, po dwóch terrorystów na każdym. Zaczęli do nas strzelać. Byli od nas 600-800 metrów. Znowu zacząłem się modlić, by żadna kula w nas nie trafiła. Na szczęście mieliśmy bardzo dobrego kierowcę i tylko dzięki jego umiejętnościom udało nam się uciec.Omri LendlerRelacja z ataku Hamasu na festiwal Supernova

– Obok mnie siedział chłopak, zadzwonił do swoich rodziców. Płakał. Powiedział mamie, że nas zaatakowano. Zapytał, czy ja chcę do kogoś zadzwonić. Odmówiłem. Nie chciałem, żeby ostatnią rzeczą, jaka usłyszy moja mama, było to, że jestem przerażony i mogę zostać zabity – mówi łamiącym się głosem 27-latek.

"Myślałem tylko o mamie i młodszej siostrze"

Po kolejnych minutach jazdy po pustyni w końcu wrócili na miejsce festiwalu.

– Zobaczyliśmy czołg. Jedna z kul trafiła w silnik naszego samochodu i nie mogliśmy już dalej jechać. Początkowo chciałem się schronić przy tym czołgu. Były tam dwie osoby, w tym żołnierz. Obaj strzelali do ok. 10 terrorystów. Szybko zrozumiałem, że to nie jest dobre miejsce, żeby się schować – opowiada.

Omri pobiegł ok. 200 metrów od miejsca rzezi, w drzewa pomarańczowe. Przez cały czas, jak mówi, myślał tylko o tym, jak poradzi sobie jego mama i młodsza siostra, kiedy go zastrzelą.

– Nagle zobaczyłem dwa samochody. Ucieszyłem się, że może tym razem uda mi się uciec. Podbiegłem, ale jeden z nich był kompletnie zniszczony, wszędzie były dziury po kulach. Człowiek siedzący na miejscu pasażera miał kulę w głowie, wszędzie była krew – relacjonuje.

Obok stał drugi samochód, policyjny. – Na tylnej kanapie siedziały dwie zabite osoby, jedna z nich miała wiele kul w klatce piersiowej, druga zginęła od strzału w głowę – dodaje.

W końcu dotarł do dużego drzewa. – Próbowałem wykopać rękami jak najgłębszą dziurę w ziemi pod tym drzewem. Siedziałem tam długo i nagle usłyszałem jakby trzaśnięcie pod czyimś butem. Odruchowo chciałem podnieść głowę, żeby zobaczyć, kto to, ale nie zrobiłem tego – stwierdza.

Starałem się oddychać spokojnie i siedzieć cicho. To trwało jakieś 60 sekund, a dla mnie było to jak godzina. Ten ktoś cały czas się zbliżał. Myślałem o rodzinie, o swoim życiu i o tym, że za chwilę ktoś przystawi mi broń do głowy i zginę. W końcu ten ktoś odszedł, a ja zostałem tam jeszcze przez kilka godzin. Omri Lendler27-latek z Tel Awiwu, który ocalał z masakry na festiwalu Supernova

Przez cały ten czas słyszał kolejne strzały, odgłosy helikopterów, krzyki ludzi, ale też okrzyki terrorystów "Allah Akbar". Nagle wszystko ucichło. – Wróciłem na teren festiwalu. Byli już tam izraelscy policjanci, którzy mnie uratowali – mówi Omri Lendler.

– Znajomi, z którymi przyjechałem na festiwal, są cali i zdrowi. Kolejnych czterech moich przyjaciół jest uznawanych za zaginionych, prawdopodobnie nie żyją. Ciało kolejnego mojego przyjaciela zidentyfikowano dzisiaj – dodaje.

Omri mieszka w Tel Awiwie. W środę skończył 27 lat.