Mejza uruchomił się po wyborach. Odleciał mówiąc o Kosiniaku, Kaczyńskim i PiS
Pomimo serii skandali ujawnionych przez media i polityków opozycji, Łukasz Mejza otrzymał miejsce na listach Prawa i Sprawiedliwości i zdobył mandat poselski w okręgu zielonogórskim. Teraz skompromitowany poseł stwierdził, że to sukces, pomimo "całej fali hejtu, która się na niego wylała, i fake newsach, które na niego spadły".
Łuksz Mejza też wychwalił Kosiniaka-Kamysza
Łukasz Mejza był w piątek gościem audycji w Radiu Zachód, którą prowadził Janusz Życzkowski, redaktor naczelny przejętych przez Orlen "Gazety Wrocławskiej" i "Gazety Lubuskiej". Polityk stwierdził, że Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Lewica nie utrzymają władzy. Dodał przy tym, że ma nadzieję, iż to PiS będzie kontynuował rządy.
– Wierzę, że taki rząd powstanie. Wierzę też, że taka partia jak PSL ma na tyle mocno opuszczoną tę masywną kotwicę konserwatyzmu, że nawet lekki podmuch progresywizmu, progresywności LGBT nie pozwoli na to, aby ta partia z tak dużymi tradycjami wpłynęła na te niebezpieczne wody – oświadczył.
O Władysławie Kosiniaku-Kamyszu mówił z kolei, że jest "politykiem z bardzo dużym potencjałem".
– Ma ambicje premierowskie, ma ambicje prezydenckie. I teraz proszę się zastanowić, czy jeżeli zdradziłby swoich konserwatywnych wyborców, czy jeżeli przeszedłby na stronę tęczowej propagandy, to czy miałby szansę na to, by zostać w przyszłości premierem? Bo przecież Tusk nie da Kosiniakowi premierostwa. Czy miałby szansę, aby w przyszłości zostać prezydentem? Moim zdaniem nie. To byłby koniec PSL. To byłby koniec Kosiniaka-Kamysza – powiedział.
Mejza wierzy, że "PiS po kilku miesiącach wróci do władzy"
Według Mejzy szef ludowców "co najmniej bardzo poważnie" rozważa ofertę PiS. I przekonywał, że rządy demokratycznej opozycji nie przetrwają długo.
– Różnice są tak duże, że nowa koalicja rządząca, gdyby powstała z partii dotychczas opozycyjnych, zostałaby rozsadzona w przeciągu kilku miesięcy. Jestem o tym absolutnie przekonany – stwierdził.
I dodał: – Jestem przekonany, że to nastąpi, że jeżeli Prawo i Sprawiedliwość nawet w tym pierwszym kroku nie utworzy rządu, ale wierzę jednak, że utworzy, to po kilku miesiącach wrócimy do władzy. Po pierwsze, wrócimy dlatego, że te partie się między sobą pokłócą się na tyle mocno, że te różnice będą nie do pogodzenia, że te różnice będą na tyle destrukcyjne, że po prostu ten rząd się rozpadnie.
Mejza wieszczy też, że niedługo Donald Tusk "znowu zostawi Polskę i pojedzie na kolejny brukselski stołek, tym razem przewodniczącego Komisji Europejskiej". Wypomniał (sic!) szefowi KO, że minęło już kilka dni od wyborów, a "pieniędzy z KPO nadal nie ma", choć zapowiadał, że pojawią się one już dzień po wyborach.
– A to, że przejdziemy na kilka miesięcy do opozycji (...), to jest to też doskonały czas na to, aby się przegrupować. Wygraliśmy wybory, to też trzeba powiedzieć wprost. Co to pokazuje? Że mamy genialnego przywódcę Jarosława Kaczyńskiego, że Jarosław Kaczyński jest absolutnie genialnym strategiem i jest niekwestionowanym liderem prawicy – stwierdził.
Jak mówił, PiS potrzebuje "większego zaangażowania na poziomie regionów" i "więcej ludzi, którzy dzięki tej genialnej strategii będą w stanie gryźć trawę, dopuszczać świeżą krew i świeżą myśl".
Kaczyński mówi o błędach, Kosiniak-Kamysz mówi PiS-owi "nie"
Jak informowaliśmy w naTemat.pl, w piątek Władysław Kosiniak-Kamysz postawił sprawę jasno i powiedział, że żadne inne oferty (czytaj: PiS) "nie będą brane pod uwagę". Dodał, że na początku przyszłego tygodnia liderzy dotychczasowej opozycji będą mogli przedstawić pierwsze szczegóły dotyczące przyszłego rządu.
– Trzecia Droga będzie formować rząd z resztą demokratycznej opozycji – zadeklarował lider PSL. – Szliśmy do tych wyborów pod hasłem "Trzecia Droga albo trzecia kadencja PiS". Polacy zdecydowali, że Trzecia Droga – dodał.
O błędach w kampanii, które doprowadziły PiS de facto do porażki w wyborach, mówił z kolei w piątek Jarosław Kaczyński. – Wynik jest dobry, ale nie bardzo dobry – powiedział na zjeździe klubów "Gazety Polskiej" w Spale. Przyznał, że pomimo wygranej jego partii, to opozycja przejmie władzę.
Prezes PiS dodał, że trzeba dokonać "analizy tego, co się stało" i "to jest w trakcie". Wspomniał też o projekcie "na dalsze działania, i te ofensywne, i te defensywne". – Mieliśmy tu oczywiście także do czynienia z szeregiem błędów z naszej strony – przyznał.