Co się działo z Kubicką na planie? "Padłam, zaczęłam płakać, krzyczeć, mój brzuch zaczął rosnąć"
Sandra Kubicka należy do grona celebrytów, którzy chętnie opowiadają o swoim życiu prywatnym. Niedawno celebrytka poinformowała swoich fanów, że wyniki jej cytologii wyszły złe, a ona sama zmaga się ze stanem przednowotworowym. W połowie października na planie prowadzonego przez Kubicką show TVP "Rytmy Dwójki" doszło do nagłej sytuacji. Prezenterka doznała silnego bólu brzucha. Zmuszona była pojechać do szpitala. Chwilę po tym, jak w mediach pojawiły się doniesienia o stanie zdrowia celebrytki, głos w tej sprawie zabrała sama zainteresowana.
Na wstępie podkreśliła, że nie jest zachwycona z faktu, że media informowały o jej stanie zdrowia, zanim ona sama zabrała głos.
Co dokładnie wydarzyło się na planie show TVP?
Tymczasem partnerka Barona udzieliła wywiadu portalowi jastrząbpost.pl. Opowiedziała, co działo się z nią, zanim trafiła do szpitala.
– Byliśmy po próbach, siedziałam na krześle, moja wizażystka mnie malowała i powiedziałam, że czuję jak mnie w brzuchu, po prawej dolnej stronie coś boli i poczułam, jak mi coś pękło – zaczęła Kubicka.
Wtedy wstałam i nie mogłam dojść do mojej garderoby, padłam, zaczęłam płakać, krzyczeć, mój brzuch zaczął rosnąć w drastycznym tempie, przybiegł ratownik, ale nie mógł mnie dotknąć, bo tak się zwijałam z bólu i powiedział, że trzeba udać natychmiast do szpitala, bo brzuch był coraz większy i reszta wydarzyła się w szpitalu.
Wiele osób zaczęło udzielać rad Kubickiej. Ona jednak postanowiła uspokoić fanów, że jej dolegliwości nie dotyczą jelit. Co dalej z jej leczeniem?
– Bardzo dużo ludzi zaczęło mi dawać rady, że to jelita. A to nie ma nic wspólnego z dietą, ani z jelitami. Tak jak powiedziałam – coś mi pękło. Potrzebujemy jeszcze kilku tygodni, aby zdecydować z lekarzami, czy potrzebujemy zrobić operację, czy walczymy farmakologicznie – podsumowała.