Tu szukają Grzegorza Borysa. Kierownik parku: Teren przypomina Beskidy. Nie jest łatwo kogoś znaleźć
Małe Bieszczady koło Gdańska? Takie określenia pojawiły się w mediach w związku z pościgiem za Grzegorzem Borysem.
Ale osób znających Trójmiejski Park Krajobrazowy zupełnie one dziwią.
– Jest taki rejon parku, który jest określany "Małymi Bieszczadami". Nazwa takiego punktu widokowego jest na niektórych mapach parku – mówi naTemat Anna Moś, kierownik parku.
– Park przypomina Beskidy, a niektórym przypomina Bieszczady. Jest to związane z największym walorem parku, dla którego został utworzony, czyli z polodowcową rzeźbą terenu i położeniem parku w tzw. strefie krawędziowej wysoczyzny morenowej – wyjaśnia.
Co to oznacza?
– W parku jest bardzo dużo wyniesień. Pomiędzy nimi są V-kształtne i głęboko wcięte doliny. To powoduje, że różnice wysokości w parku pomiędzy tymi wyniesieniami a dolinkami są bardzo duże, sięgające nawet 80-100 metrów. Stoki są dosyć strome ok. 40 proc. Jeśli ktoś chce to sobie wyobrazić, to może wyobrazić sobie, jak jest w Beskidach. Oczywiście wzniesienia w parku nie są tak duże i rozległe jak beskidzkie, ale te różnice wysokości sprawiają takie wrażenie – tłumaczy Anna Moś.
Jeśli pokaże pani komuś zdjęcie jakiejś części parku i z Beskidów, to ktoś może nie odróżnić, czy była pani w Beskidach, czy w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym.
Obława na Grzegorza Borysa
To tu policjanci od 19 października przeczesują teren, szukając Grzegorza Borysa podejrzanego o zabójstwo swojego 6-letniego syna Olka. RCB wystosowało kolejny alert do lokalnych mieszkańców z prośbą o unikanie tych terenów.
– Jest w lesie. Jesteśmy tego pewni – miał powiedzieć PAP jeden z funkcjonariuszy, którzy biorą udział w poszukiwaniach. Dodał, że służbom udało się odnaleźć miejsca, w których żołnierz ukrywał się wcześniej.
Wirtualna Polska przekazała zaś nieoficjalnie, że policjanci mieli zlokalizować potencjalną kryjówkę żołnierza. To ziemianka na terenie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego.
Wraz z obławą na Piotra Borysa park niechcący sam stał się bohaterem wydarzeń. Co chwila słyszymy, że znajduje się tam wiele naturalnych kryjówek. Że pozostało sporo okopów i transzei z czasów II wojny światowej, które ciągną się nawet przez kilka kilometrów, stanowisk artyleryjskich i miejsc okopania się jednostek pancernych.
Czy w parku łatwo się schować
Powierzchnia parku wynosi ok. 20000 ha. Nie jest to teren przypominający park miejski.
– Jak spojrzy się na park, to rzeźba terenu i to czym jest pokryty, nie jest tym, jak wyobrażamy sobie park miejski. Mam wrażenie, że ludzie często myślą, że skoro Trójmiejski Park jest koło Trójmiasta, więc wygląda jak park miejski. Absolutnie tak nie jest. On ma charakter lasu, położonego na wzniesieniach morenowych. Wcale nie jest łatwy do pokonania – mówi nasza rozmówczyni.
Czy łatwo się tam schować?
– Wydaje mi się, że tak, ale nigdy nie musiałam się w nim chować. 90 proc. parku to tereny leśne. Doliny często porośnięte są lasem łęgowym podmokłym. Na pewno nie jest łatwo kogoś znaleźć w takim lesie. Drzewa są różnej wysokości i w różnym wieku. Wystarczy się odwrócić. Ktoś da trzy, cztery kroki i tej osoby już nie widać. Łatwo się schować choćby za drzewem, czy w gęstszym fragmencie lasu – mówi Anna Moś
Jak zaznacza, nie jest też łatwo pokonać takie miejsca: – Urozmaicona rzeźba terenu, w dolinkach często płyną potoki, często obok nich są grząskie tereny. Nie jest łatwo ten teren pokonywać poza wyznaczonymi ścieżkami. Dodatkowo są miejsca, które pamiętają czasy historyczne i czasy wojny np. wykopy, bunkry.
"Uważam, że on w tym lesie nie siedzi"
Gdzie mógł się ukryć Grzegorz Borys? W sprawie pojawiają się już skrajne opinie.
– Jeżeli ten człowiek pozbył się urządzeń elektronicznych, to jest praktycznie nie do namierzenia – powiedział w rozmowie z "Super Expressem" Dariusz Liss, były policjant i organizator obozów przetrwania. Jego zdaniem Borys ma specjalnie przygotowane kryjówki, w których się ukrywa.
– Zapewne wie, jak osłonić się przed termowizją. Prawdopodobnie w lesie ma przygotowane szałasy lub ziemianki – wskazał w rozmowie z gazetą.
Ale pojawiła się też opinia, że w tym lesie może Borysa może już nie być. – Ja już od dawna uważam, że on w tym lesie wcale nie siedzi. Znaleźć w dzisiejszych czasach kogoś w lesie za pomocą kamer i lornetek termowizyjnych czy dronów nie jest trudne – powiedział w rozmowie z Gazetą.pl Przemysław Wojtunik z Fundacji Stratpoints.
Czytaj także: https://natemat.pl/520420,poszukiwania-grzegorza-borysa-weteran-wojenny-on-w-lesie-wcale-nie-siedzi