Tony śmieci zalewają cmentarze, a to gigantyczne koszty. Sami księża apelują ws. chińszczyzny
Kontenery, z których wylewają się tony plastikowych kwiatów, starych wieńców, wkładów po zniczach, i samych zniczy w ogóle. Ale też śmieci wokół nich, bo nie mieszczą się już w pojemnikach. To odwieczny widok, który tak rzuca się w oczy w okolicy 1 listopada, że już właściwie wpisał się w ogólnopolski krajobraz przeżywania Wszystkich Świętych. I odwieczny dylemat, co z tymi śmieciami robić. Jak z nimi walczyć. I jak nie generować ich takich ilości.
– Już kiedyś mówiłem parafianom, że to jest chińszczyzna. To najgorszy produkt, który rozkłada się ileś lat. Ale to nie pomaga. Ludzie tak się przyzwyczaili, że stawiają piękny grobowiec, ale położą na nim sztuczny kwiat, który zasłania cały grobowiec. To taka głupia, dziwna, polska tradycja. Fatalna. Teraz już w pobliskich Pionkach stoją dwie ogromne hale tych sztuczności. I ludzie to kupują. A ja potem to wywożę – mówi naTemat ks. Janusz Smerda, proboszcz parafii w Jedlni niedaleko Radomia.
Od lat walczy ze sztucznymi kwiatami na grobach
Firma, która z tutejszego cmentarza wywozi śmieci, miała nawet problem, bo na wysypisku nie chcieli przyjmować tego typu odpadów. Zgodzili się dopiero na określoną liczbę ton. – W sztucznych wieńcach są różne elementy. Tam są druty, tam jest plastik. To jest strasznie trudne do utylizacji. Ktoś musiałby te wieńce wcześniej rozdzielić – zwraca uwagę proboszcz.
W tym roku za wywóz śmieci z cmentarza zapłacił już ponad 10 tys. zł. – Jeden samochód to ok. 2,5 tony śmieci. Jeden wywóz kosztuje ok. 2,5–2,8 tys. zł. Wywóz śmieci przed i po Wszystkich Świętych będzie mnie kosztować 5 tys. zł – mówi ks. Smerda.
Proboszcz z Jedlni od lat walczy ze sztucznymi kwiatami na grobach. Na bramach cmentarza parafialnego i na śmietniku wywiesił nawet duży napis.
– Jeden mi zniszczyli rok temu, to zrobiłem drugi: "Czy byś chciał dostać sztuczny kwiat na imieniny, urodziny"?. Zmarli też nie chcą takich sztuczności. Chcą autentycznej modlitwy i prawdziwości, a nie sztuczności. Wystarczy postawić świeczkę, kupić gałązkę jodły, czy świerku, dodać piękne ususzone ozdoby, które można potem zutylizować. Po co więcej? Po co zasłaniać cały grób? – pyta.
Ale co zrobić, gdy np. idzie pogrzeb? Ludzie stoją przed bramą, widzą ten duży napis z prośbą, by nie znosić na cmentarz sztucznych kwiatów. – Czytają. I wchodzą z tymi sztucznymi kwiatami na cmentarz – mówi proboszcz w Jedlni.
Różnych rzeczy się nie zmieni. Taki jest świat. Nieraz chodzi o to, żeby się pokazać, bo co powiedzą sąsiedzi. Nie pomodli się, nie zamówi mszy raz w roku. Tylko położy wiązankę za 200 zł i ma z głowy. Ale walczmy z tym, nie można się poddać. Ja przypominam i tłumaczę, wjeżdżam im na sumienie. Ale jak wnoszą sztuczne kwiaty, to przecież nie zabiorę im tego i nie wyrzucę. Na zmianę trzeba całych pokoleń. Myślę, że młodzi inaczej będą do tego podchodzić.
"Przerażająca liczba 3 mln ton odpadów"
Wszechobecne śmieci na cmentarzu wyglądają okropnie. "Nadmiar śmieci na cmentarzach to nie tylko problem estetyczny, ale przede wszystkim ekologiczny, zdrowotny i etyczny" – apeluje również w ich sprawie Caritas.
Na stronie katolickiej instytucji czytamy, że według NIK w Polsce jest ponad 15 tys. cmentarzy, a każdy z nich w listopadzie może być źródłem nawet 200 ton śmieci, głównie tworzyw sztucznych.
"W rezultacie daje to przerażającą liczbę 3 mln ton odpadów. A przecież możemy świętować inaczej. Nie namawiamy do porzucenia tradycji, ale do zastanowienia i mądrego czczenia pamięci zmarłych. Wszak masowa produkcja przedmiotów z plastiku rozpoczęła się w XX wieku, zatem przez setki lat obchodziliśmy uroczystość Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny bez plastiku i bez nadmiaru, który jest jednym z najpoważniejszych problemów współczesnego świata" – czytamy.
"Mniej śmieci, więcej pamięci" – apelują.
"[Sztuczne wieńce] wyglądają efektownie i zaspokajają naszą potrzebę upamiętnienia bliskich zmarłych, ale tylko przez chwilę. Kiedy wrócimy do domów i swoich codziennych spraw, one będą raczej straszyć niż dekorować" – przypominają.
Ale, co ważne, coraz częściej mówią o tym sami księża.
"Wyrzucamy mnóstwo pieniędzy i zanieczyszczamy środowisko"
Proboszcz parafii Św. Andrzeja Apostoła w Zabrzu od kilku lat zwraca się w tej sprawie do wiernych. – Wracamy do tego apelu, uporczywie go powtarzamy, przypominamy o tym. Ale mam świadomość, że trzeba lat, aby zmienić mentalność ludzi w kierunku proekologicznego wychowania. Że to jest praca długofalowa. W tym roku kładłem duży nacisk na to, że to potrwa i że trzeba czasu, by zmieniać świadomość – mówi naTemat ks. Arkadiusz Kinel.
Tu do parafii należą cztery cmentarze. Ogromna przestrzeń. I ogromne ilości wywożonych śmieci.
Proboszcz nie potrafi ocenić, ile to ton. Ale ich ogrom widzi przy rachunkach, za które musi zapłacić. Zwłaszcza teraz – po Wszystkich Świętych.
– W listopadzie płacimy za wszystko, co zostało wywiezione do 1 listopada, czyli wtedy, kiedy ludzie porządkują groby przed uroczystością Wszystkich Świętych. W grudniu płacimy za to, co zostało wywiezione po Wszystkich Świętych. Trzeba liczyć 20-30 tys. zł – mówi proboszcz.
Pomijając Boże Narodzenie, czy Wielkanoc, od maja do października rachunki za wywóz śmieci w tej parafii zwykle wynoszą ok. 4-6 tys. zł.
– Koszty to jedna sprawa. Czasem tłumaczę wiernym: "Obyśmy nie musieli stanąć przed wyborem: zapłacić za wywóz śmieci albo zapłacić za ogrzewanie kościoła zimą". A druga sprawa to wychowywanie i kształtowanie proekologicznej świadomości. Czyli, że tak naprawdę wyrzucamy mnóstwo pieniędzy, a do tego zanieczyszczamy środowisko – mówi ks. Kinel.
O tym, co zanieczyszcza środowisko, mówi:
– To jest wszystko, co mieści się pod pojęciem sztuczności. Plastikowe kwiaty, wkłady do zniczy z woskiem, który nie jest czysty, chińszczyzna. To rzeczy tanie, ale również wątpliwej jakości, których potem w żaden sposób nie da się ponownie wykorzystać. Można je tylko wyrzucić do śmieci. Czasem widać, jak groby są pobrudzone tym woskiem. Trudno je domyć, trudno wywabić plamę i tak naprawdę nie wiadomo, co to jest.
Proboszcz podkreśla, że nic nikomu nie chce narzucać. Nikogo nie krytykuje. Czuł jednak, że powinien ten temat poruszyć. Tak jak na wielu cmentarzach w kraju, również tu pojawiły się właśnie półki, na których można stawiać niechciane już znicze, które ktoś inny może wykorzystać.
– Każdy na swój sposób przeżywa pamięć o zmarłych. Nie mi to oceniać. Nie mówię też, żeby całkowicie rezygnować ze zniczy i kwiatów. Na pewno nie powiem, że to źle. Ale chodzi o zmianę akcentu. O to, że nie musi tego być tyle. Szkoda też, że oprócz znicza czy wieńca czasem może brakuje refleksji i wspomnienia o zmarłych – zauważa.
Jest chyba takie myślenie "to się wywiezie"
Czy do ludzi to trafia? Proboszcz z Jedlni podejrzewa, że może po jego apelach sztucznych kwiatów jest mniej o 10-15 proc. – Do kościoła chodzi dwadzieścia kilka procent parafian. Z nich może 10 proc. mnie posłucha – mówi.
Ksiądz z Zabrza nie wie. Jeśli w tym roku będzie mniej śmieci, może to być skutek jego apeli, ale też mogły mieć na to wpływ względy ekonomiczne. Ale na pewno, jak mówi, jego apele nie spotykają się z negatywnymi reakcjami. Nikt go nie krytykuje.
– To już jest dużo. Pojawiają się głosy pozytywne, ale ludzie też mają świadomość, że zmiana potrwa. Że to będzie powoli, krok po kroku. Wspominałem w ogłoszeniach, by w rozmowach podczas spotkań towarzyskich, świątecznych, na cmentarzu, rozmawiać o tym. Dlaczego na przykład na grobie stoi osiem dużych zniczy, jak mogą być dwa? – zauważa.
Parafianie chyba nie mają świadomości, kto i jak płaci potem za wywóz ton śmieci. Jak mówi ksiądz, nie ma takiego myślenia u ludzi, że to będzie zapłacone albo śmieci nie zostaną wywiezione. Raczej myślą, że śmieci znikają same. Ktoś je gdzieś wywiózł i już. Nie ma.
– Pytają, na co idą pieniądze za rezerwacje grobów. Tłumaczę wtedy, że przede wszystkim na opłaty za wywóz śmieci i wodę. Plus alejki i inne inwestycje. Ale gdy przychodzi uroczystość Wszystkich Świętych, wiem, że trzeba tę kwotę odłożyć, żeby zapłacić za śmieci – mówi ks. Arkadiusz.
Pomyślał kiedyś, żeby może raz śmieci nie wywieźć. Żeby pokazać, jak jest, na przykład do Bożego Narodzenia. Albo powiedzieć, żeby wierni zabrali je do domu, bo to są ogromne koszty. – Przypuszczam, że wtedy pod każdym drzewem byłoby wysypisko. Jest chyba takie myślenie "To się wywiezie". Nie ważne kto, za ile. Nie dociera, jak się to odbywa – mówi.
Czytaj także: https://natemat.pl/445192,1-listopada-wszystkich-swietych-czy-swieto-zmarlych-czym-sie-roznia