Anita Lipnicka otwarcie popiera eutanazję. W tle rodzinny dramat
Anita Lipnicka znana była zawsze ze wspaniałego głosu i delikatnej urody. 48-letnia artystka jest obecna na polskiej scenie muzycznej od 18. roku życia (to właśnie wtedy dołączyła do Various Manx), więc na przestrzeni lat można było obserwować jej liczne metamorfozy, nie tylko wizualne, ale również muzyczne.
W najnowszym wywiadzie dla serwisu Wprost artystka otworzyła się na wiele tematów. Opowiedziała o swojej karierze, nowych singlach oraz o tym, że jest "nazwiskiem z dawnych lat", przez co nie może zagrać na ważnych festiwalach muzycznych.
Anita Lipnicka otwarcie popiera eutanazję. W tle rodzinny dramat
W trakcie rozmowy poruszony został bardzo ważny wątek dla artystki. Mowa tutaj o eutanazji. Jak się okazało, Anita Lipnicka otwarcie ją popiera. Dlaczego? Artystka zdradziła tragiczną historię, którą nigdy wcześniej nie chciała dzielić się publicznie.
"Jestem za tym, żeby człowiek, który chce odejść, mógł to zrobić w cywilizowany sposób pod kontrolą lekarzy. To wynika z mojego osobistego doświadczenia: mój dziadek odebrał sobie życie i wiem doskonale, dlaczego to zrobił" – przyznała Lipnicka. Po chwili artystka zdecydowała się rozwinąć ten wątek.
Absolutnie nie był to przejaw jego słabości czy potrzeba ucieczki, tylko akt ogromnej siły i hartu ducha; chciał po prostu odejść na własnych warunkach, przewidując, że będzie obciążeniem dla rodziny, swojej żony. Był człowiekiem dumnym, przytomnym i sprawnym przez całe życie. Godność mu nie pozwalała na to, żeby nie chodzić, żeby nie móc pójść na spacer, zejść ani wejść na drugie piętro do własnego mieszkania. Szereg czynników spowodował, że postanowił, co postanowił.
Była wokalista Various Manx podkreśliła, że jest jej ciężko z myślą o tym, jak musiał być samotny w tej trudnej dla niego decyzji. "Jest mi żal, że musiał się tak męczyć, być samotny w tej decyzji, nie mógł się nią podzielić, na pewno męczył się z tym bardzo, była to dla niego niewyobrażalnie trudne, a wydaje mi się, że mogłoby to przebiec w inny sposób, gdyby miał prawo odejść na swoich zasadach" – podsumowała.
Lipnicka wspomina relację z Porterem. "Nasze początki naprawdę były trudne"
W trakcie wywiadu powrócił wątek Johna Portera, z którym Lipnicka była w 12-letnim związku. Owocem ich miłości jest córka Pola. Artystka wróciła wspomnieniami do negatywnych komentarzy dotyczących 25-letniej różnicy wieku pomiędzy muzykami.
"Pamiętam jakieś indywidualne głosy typu: 'Co ona robi z tym starym dziadem?' Albo: 'Pewnie jest z nim dla kasy', co zawsze doprowadzało mnie do histerycznego śmiechu, bo to akurat było zupełną nieprawdą" – podkreśliła.
"Po pierwsze, my serio bardzo się kochaliśmy, po drugie, kiedy spotkałam Johna, on nie miał nic prócz gitary, mieszkał w wynajętym mieszkaniu, na koncerty dojeżdżał pociągiem i grał za marne stawki. Nasze początki naprawdę były trudne: wytwórnia powiedziała mi wprost, że jeżeli chcę z kimś nagrać duety, to może powinnam zrobić to z kimś na topie, a nie z przykurzoną legendą rocka. To był moment, kiedy musieliśmy bardzo zawalczyć nie tylko o nasz związek, ale też o naszą muzykę, w którą wierzyliśmy jak nikt inny" – podsumowała po latach Lipnicka.