Nowe fakty ws. Grzegorza Borysa. Prokuratura zajmie się publikacją zdjęć ciała
Nowe śledztwo w sprawie Grzegorza Borysa
Przypomnijmy, że po 18 dniach poszukiwań wyłowiono ze zbiornika wodnego ciało Grzegorza Borysa. Jak przekazała rzeczniczka Prokuratury Okręgowego w Gdańsku prok. Grażyna Wawryniuk, prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie zdjęć zwłok Grzegorza Borysa, które zostały udostępnione w internecie
Jest to czyn z art. 222 § 2 kodeksu karnego. Oznacza on ujawnienie przez funkcjonariusza publicznego osobie nieuprawnionej informacji niejawnej o klauzuli "zastrzeżone" lub "poufne" lub informacji, którą uzyskał w związku z wykonywaniem czynności służbowych, a której ujawnienie może narazić na szkodę prawnie chroniony interes. Zdjęcia zwłok i twarzy Grzegorza Borysa pojawiły się w poniedziałek na platformie X, a także jak podaje Interia, w "lokalnym portalu informacyjnym". Fotografie zostały zrobione prawdopodobnie w trakcie wyciągania ciała ze zbiornika wodnego Lepusz w Gdyni. Teren ten był ogrodzony taśmą policyjną. Na miejscu pracowali funkcjonariusze policji i Żandarmerii Wojskowej. Za ujawnienie zdjęć grozi do 3 lat więzienia.
Sprawa Grzegorza Borysa – znaleziono telefon
Jak już informowaliśmy w naTemat, podczas poszukiwań 44-letniego Grzegorza Borysa śledczy zabezpieczyli telefon. Ten nie należał jednak do poszukiwanego mężczyzny, a do jego zamordowanego syna – 6-letniego Aleksandra. Telefon znaleziono w okolicach zbiornika Lepusz w Gdyni. Jak podała prokurator, urządzenie zabezpieczono w ramach czynności poszukiwawczych, jednak nie może udzielić więcej informacji na ten temat. W ich trakcie w mediach przewijała się nieoficjalna informacja, zgodnie z którą w okolicach zbiornika Lepusz w Gdyni znaleziono plecak z telefonem zamordowanego 6-letniego Aleksandra. Informacje prokuratury mogą wskazywać, że doniesienia były prawdziwe. Jak rozpoznano ciało Grzegorza Borysa? Jak już pisaliśmy w naTemat, zwłoki okazano matce mężczyzny, która mieszka w domu seniora. "Fakt" dotarł do szczegółowych okoliczności identyfikacji zwłok Borysa. – Policjanci przywieźli ją radiowozem z domu seniora. Kobieta nie miała wątpliwości, że to zwłoki jej syna – przekazał anonimowy rozmówca gazety. Jak podawaliśmy, w trakcie poszukiwań żołnierza Komendy Portu Wojennego w Gdyni policjanci obstawili budynek domu seniora, w którym od kilku tygodni mieszka kobieta. Służby obawiały się, że Borys może przyjść do swojej matki.
Informator "Faktu" mówił wówczas, że już w dniu zabójstwa 6-letniego Olka u kobiety pojawili się policjanci i pytali, czy mężczyzna był tam widziany. Matce Borysa towarzyszyła również ochrona, kiedy ta wychodziła na spacer lub na zakupy.