Patologii na polskim YouTube nigdy nie brakowało. Niby nic nowego, ale bójki na wizji też już były
Mam jedno pytanie...
Przypomniałem sobie ostatnio jeden z najlepszych thrillerów w historii – "Siedem" Davida Finchera. To drugi pełnometrażowy obraz tego reżysera po tym, jak kręcenie "Obcego 3" prawie zabiło jego chęć do tworzenia filmów.
Dla przypomnienia: to mroczna historia śledztwa dwóch detektywów (w tych rolach Brad Pitt i Morgan Freeman) próbujących schwytać groźnego psychopatę wymierzającego "sprawiedliwość" osobom, które złamały któreś z siedmiu głównych przykazań. To naprawdę świetny film, dlatego ostrzegam, że kolejny akapit zdradza fragment fabuły.
W jednej chwili detektyw Mills (postać grana przez Pitta) zadaje pytanie podejrzanemu.
– Zastanawiałem się nad jedną rzeczą, może ty mi pomożesz – mówi Mills do podejrzanego. – Kiedy osoba jest tak bardzo szalona ty, to czy zdaje sobie sprawę ze swojego szaleństwa? Czy masz tak, że czytasz sobie magazyn o broni palnej, masturbujesz się do tego, siedząc we własnych odchodach i nagle przestajesz i mówisz sam siebie: wow, to niesamowite, jak bardzo jestem popie***lony?
Dlaczego piszę o tym w tekście o patusiarzach z YouTube'a? W mojej głowie pojawiło się ostatnio podobne pytanie, gdy czytałem o kolejnych "osiągnięciach" polskich patostreamerów – czy oni zdają sobie sprawę z tego, jak bardzo popie***lone jest to, co robią?
Oczywiście w żadnym wypadku nie przyrównuję polskich patostreamerów z YouTube'a do chorego psychicznie mordercy z filmu Finchera.
Ci pierwsi są znacznie gorsi. Bo istnieją naprawdę. I są z nami już od bardzo dawna.
Co ten YouTube znowu?
"Nie ma tygodnia bez chorej akcji w środowisku polskich streamerów. Tym razem (i to nie pierwszy raz) Kawiaq wraz ze swoim kolegą upili zaproszoną dziewczynę tak, że nie potrafiła ustać na nogach i wymiotowała. Chcieli ją w tym stanie wyrzucić na dwór, ale zmienili zdanie i dalej ją transmitowali dla wyświetleń. Na szczęście zainterweniowali internauci – przyjechał właściciel mieszkania, który przerwał patostreama" – pisał Bartosz Godziński o sytuacji, która miała miejsce w ostatni weekend.
Warto dodać, że patostreamerzy mieli podawać jej do wciągania kreski z proszku do prania. Dzień później natomiast obaj zrobili kolejnego streama (tym razem z pokoju hotelowego), w którego trakcie podczas awantury z zaproszoną dziewczyną, kolega Kawiaqa rozciął jej twarz uderzając w nią butelką.
Nie, nie wrzucę tutaj tych nagrań. Dodam tylko, że sprawę do odpowiednich służb miała już zgłosić aktywistka Maja Staśko.
Po staremu...
Mainstreamowy patostreaming jest w Polsce tak stary, jak "UWAGA! po UWADZE" na TVN – kiedy prowadzący program Ryszard Cebula jechał pod dom Daniela Magicala i pytał się go, czemu uprzykrza życie innym. Mówimy więc w przybliżeniu o 2018 roku.
– Najpierw grywałem w gry, często popijając alkohol. Widząc, że to jednak sama biesiada przykuwa uwagę, moje streamy przeobraziły się, można powiedzieć, w zakrapiany talk-show – mówił w 2017 roku dla naTemat.
Brzmi niewinnie, prawda?
Fast forward do 2019 roku – ten sam youtuber miał już na koncie niezliczone burdy na streamach, a także pochwalanie w internetowych transmisjach ataku nożownika na prezydenta Pawła Adamowicza.
Jak pisała Weronika Tomaszewska, autorka naTemat: "ostatecznie w grudniu 2021 roku patostreamer i jego matka trafili za kratki. Mężczyzna m.in. za to, że w internetowych transmisjach pochwalał atak nożownika na prezydenta Pawła Adamowicza. Jego matka za znęcanie się nad konkubentem spędziła w więzieniu 8 miesięcy".
Daniel Magical był jednak tylko jednym z wielu patostreamerów, którzy wtedy przeżywali szczyty swojej popularności.
Swoje pięć minut w ogólnopolskiej telewizji dostał też niejaki Bystrzak, czyli Sylwester Tkocz, twórca kanału BystrzakTV, na którym alkoholizował się z ojcem, wujkiem i zaproszonymi gośćmi i gdzie nieraz dochodziło między nimi do bójek.
Pomimo upływu lat wciąż bez problemu można znaleźć w sieci nagrania z takich libacji.
Czy spotkała ich jakaś społeczna banicja i usunięcie się w cień za takie zachowanie? Niezupełnie. Obaj dostali swoją szansę na wymachiwanie łapami w walkach na raczkującym wtedy Fame MMA (Magical w swoim pojedynku złamał nogę, a Bystrzak walczący z Amadeuszem „Ferrari” Roślikiem poniósł wyraźną porażkę).
Warto dodać, że o wspomnianym Bystrzaku z biegiem lat zrobiło się zacznie ciszej (co nie znaczy, że jego kanał zniknął z YouTube'a), jednak Daniel Magical znalazł sobie nową publiczność na TikToku.
Natomiast jego matka wystąpiła na gali Clout MMA, gdzie obiła w klatce byłą partnerkę swojego syna – 19-letnią Nikitę.
Ktoś może zwróci uwagę, że awantury na patostreamach były zawsze, ale kiedyś jednak ludzie się nie okładali butelkami wódki po głowach. Wtedy przypomnę o nagraniu z 2019 roku, w którym jeden patostreamer o pseudonimie "Proboszcz" rozciął uderzeniami butelką głowę innemu patostreamerowi o pseudonimie "Małysz".
"Odgłosy twardego szkła obijającego się o czaszkę chłopaka przyprawiają o ciarki na plecach. "Proboszcz", prawdopodobnie w alkoholowym amoku, nie przestał na pojedynczych ciosach. Jego kolega przyjął co najmniej kilkanaście uderzeń szklaną butelką w głowę, z której w końcu polała się krew" – opisał wtedy sytuację Kamil Rakosza, autor naTemat.
Sprawą na szczęście zajęła się wtedy policja.
Sztuka nowoczesna!
Pamiętacie jeszcze tzw. drunk-streamy Rafatusa i Marlenki (mowa o słynnych już live'ach, w którego trakcie można wpłacać pieniądze na konto streamera, kiedy on upija się przed kamerą w czasie rzeczywistym)?
Swego czasu YouTube pękał w szwach od tzw. shortów (krótkich wycinków z całości nagrań), na których pijany youtuber wdawał się w awantury ze swoją ówczesną partnerką, co nieraz prowadziło do rękoczynów.
Rafatusem też zainteresowała się stacja TVN, która zrobiła o nim materiał. Wspomniany youtuber (tak naprawdę Rafał Kowalczyk) tłumaczył się wtedy, że to, co robi, jest "sztuką nowoczesną".
Z czasem Rafatus zmienił swoje życie. Rzucił patostreamy na rzecz zwykłej pracy "od/do". Mało tego, postanowił skanalizować swoje wcześniejsze doświadczenia w... rapie.
Zaczął nagrywać utwory, w których rozprawiał się ze swoją mroczną przeszłością.
Nie próbuję go wybielać. Typ ma przecież swoje za uszami, ale co ważne – nie odcina się też od tego, kim był wcześniej. Z wiekiem zrozumiał też, że taka ścieżka "kariery" to prosty przepis na autodestrukcję i ciągłe krzywdzenie innych.
Jedyne, co się nie zmienia, to że stale nie brakuje "koneserów" takiej "rozrywki", którzy chcą oglądać i płacić za syf-content kolejnych patostreamerów.
To przez takich ludzi, jak oni hasło "Stop Making Stupid People Famous" powinno mieć też drugą część...
"Stop Being Stupid".