Zjawiskowy samobój Gądeckiego. Dał władzy kolejny powód, by opiłować biskupów z przywilejów
Tak, tak, wszyscy znamy tę starą śpiewkę księży, że Kościół to wspólnota katolików. Ale to tylko część prawdy. Ta definicja przemilcza bardzo znaczący fakt: Kościół to organizacja ściśle hierarchiczna – jak wojsko – którą kierują starsi mężczyźni. I właśnie najważniejszy jej przywódca w Polsce, przewodniczący episkopatu, otwarcie stanął po stronie PiS.
Kościół miesza się w politykę – żaden news, prawda? A jednak zdumiewa brak próby zachowania najlichszych choćby pozorów. Bo oficjalnie hierarchowie od polityków się dystansują. Partie powstają i się zwijają, a Kościół, żeby zachować swoją siłę, nie może być utożsamiany z żadną z nich. Wymachiwanie krzyżem i partyjnym sztandarem jest po prostu nieopłacalne, bo odstrasza wiernych popierających inne ugrupowania. Jednak wygląda na to, że polscy biskupi postawili na niepisowskich katolikach krzyżyk i przestali się bawić w udawanie.
Biskupi prawi i sprawiedliwi
Nie żeby wcześniej jakoś specjalnie się starali. Gdy dziesięć lat temu PiS szedł po władzę, kilku biskupów radośnie dołączyło do komitetu honorowego manifestacji organizowanej przez partię. Dopiero potem jak niepyszni wycofali się, pouczeni przez kolegów biskupów, że jednak nie wypada aż tak się afiszować. Teraz arcybiskup Gądecki z troską pochyla się nad przestępcami, którzy pchali niewinnych ludzi w afery, które sami skręcili.
Chrześcijański odruch? Nic z tych rzeczy. Polski Kościół katolicki od dawna rozjeżdża się z chrześcijaństwem. Inaczej odczytywano by gest Gądeckiego, gdyby wcześniej episkopat pochylił się nad rodziną Andrzeja Leppera, niewygodnego koalicjanta PiS, którego panowie Wąsik i Kamiński wrabiali w 2007 roku jak esbecy.
Albo, gdyby biskupi dwa lata temu zatroszczyli się o rodziny pokrzywdzone nielegalną inwigilacją Pegasusem, bronią antyterrorystyczną, której PiS użył między innymi do rozpracowywania opozycji przed wyborami. Ale żaden biskup nie wyciągnął ręki choćby do Doroty i Krzysztofa Brejzów.
Stanisław Gądecki pochyla się tylko nad przestępcami – i to przestępcami z konkretnej partii politycznej. W swoim liście, w którym apeluje do nich, by przerwali głodówkę, wyraźnie staje po ich stronie, uznając ich skazanie za niesprawiedliwe.
Abp Gądecki gotów na "interwencję humanitarną" ws. Kamińskiego i Wąsika
Nie jest to więc ogólna troska o wszystkich skazanych, którzy – cokolwiek zrobili – nadal pozostają ludźmi i przysługują im prawa człowieka, o czym nie chcieli pamiętać posłowie Prawa i Sprawiedliwości, gdy jeszcze niedawno byli przy władzy. Ta "interwencja humanitarna", do której na życzenie żon osadzonych, Barbary Kamińskiej i Romualdy Wąsik, jest publicznie gotowy abp Gądecki, o ile dostanie zielone światło od samych więźniów, ma charakter partyjny. To wejście jak w masło w narrację PiS.
Kropką nad i jest to, że hierarcha zamierza zwrócić się do ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Adama Bodnara – nie do wywodzącego się z PiS prezydenta Andrzeja Dudy, choć to on mógłby jednym podpisem ułaskawić – po prawomocnym wyroku już naprawdę – swoich partyjnych kolegów. Przewodniczący episkopatu włącza się w grę PiS z subtelnością buldożera.
To nie jest rumakowanie szeregowego księdza, lecz głos polskiego Kościoła katolickiego. Jednocześnie płynie z niego niezamierzony, lecz bardzo czytelny komunikat dla rządu Koalicji 15 października. Wiadomość, którą biskupi skierowali między wierszami do nowej władzy, jest prosta jak konstrukcja cepa: PiS to Kościół, Kościół to PiS.
PiS to Kościół, Kościół to PiS
Żadne umizgi parlamentarzystów nowej większości nie sprawią, że to się zmieni. Nie, "fajny ksiądz" z gitarą z lokalnej parafii nie zmienia obrazu sytuacji. Tak samo znaczenia nie mają kombatanckie wspomnienia z czasów "Solidarności", gdy w świątyniach można było zakosztować wolności słowa, na którą dybali komuniści. Polska w 2024 roku jest już w zupełnie innym miejscu. Podobnie episkopat.
Biskupi nie zasługują ani na lepsze, ani gorsze traktowanie niż którykolwiek inny obywatel naszego kraju. Podobnie panom Kamińskiemu i Wąsikowi nie przysługuje wyjątkowe traktowanie z racji tego, że zasiadali w rządzie i należą do PiS. To, na co zasłużyli – i przywódcy kościelni, i przestępcy z Prawa i Sprawiedliwości (prawda, jak dziwnie to brzmi?) to "opiłowanie z przywilejów".
To określenie Sławomira Nitrasa, dziś ministra sportu z Koalicji Obywatelskiej, który na Campusie Polska tymi słowami opowiedział się za świeckim państwem. A potem kościelna prasa "cytowała" go z charakterystyczną dla siebie prawdomównością (choć rzekomo uważają, że kłamstwo jest grzechem), omijając niewygodne słowo "przywileje".
"Abp Gądecki bawi się w politykę – rozczarowanie!" – oburzył się na X poseł KO Michał Szczerba. Serio? Rozczarowanie? Zawód postępowaniem szefa organizacji, która od lat nieoficjalnie włącza się w kampanie wyborcze PiS, promując jej kandydatów w świątyniach? To przecież właśnie to, czego po Gądeckim i innych biskupach można się było spodziewać. Politycy Koalicji 15 października właśnie dostali ostateczny dowód na to, że w sprawie lekcji religii w szkole, Funduszu Kościelnego i innych spraw na styku Państwa i Kościoła, powinni zrobić to, czego oczekują od nich wyborcy.
Kościół to PiS. PiS to Kościół. To tak proste.
Czytaj także: https://natemat.pl/531878,andrzej-duda-nie-spelnil-prosby-abp-gadeckiego-idzie-za-tlumem