Program Krupy i Chodakowskiej jest obrzydliwy. To toksyna, której nikt nie powinien oglądać [OPINIA]
Programy z celebrytami rzadko zachwycają, częściej wywołują cringe. I nie mówię tutaj nawet o popularnych formatach, jak "Taniec z gwiazdami" czy "Twoja twarz brzmi znajomo". Mówię o programach, w których podglądamy życie "gwiazd", towarzyszymy im w jakimś życiowym wyzwaniu lub słuchamy rad, jakich udzielają innym. W czym słowo "rad" powinno się wziąć w cudzysłów.
Fatalne były "My Way", w którym Edyta Górniak robiła prawo jazdy czy "Rozenek cudnie chudnie" usiłujące nas przekonać, że szczupła Małgorzata Rozenek musi schudnąć po ciąży. Ale wystarczyło po prostu tych koszmarków nie oglądać. Gorzej jeśli telewizja zamawia show z tej trzeciej kategorii: celebryci-eksperci pomagają ("pomagają") innym.
I tu wchodzi na scenę "Razem od nowa", nowy program TVN, który miał premierę na początku stycznia i doczekał się już trzech odcinków (z planowanych ośmiu). Chyba najbardziej szkodliwa rzecz, jaką widziałam... od dawna.
O czym jest "Razem od nowa" TVN? Joanna Krupa i Ewa Chodakowska "ratują" małżeństwa
Oto trenerka fitness Ewa Chodakowska i prowadząca "Top Model" Joanna Krupa wcielają się w ekspertki mające uratować osiem małżeństw, które wpadają w rutynę. Dlaczego akurat one? Bo to po prostu rozpoznawalne nazwiska, które mają przyciągnąć widzów (i przyciągają), nic więcej. Nie są terapeutkami ani specjalistkami "w ratowaniu małżeństw", są po prostu celebrytkami. Ale słuchajcie dalej.
"Małżeństwa, które zdecydowały się walczyć o swoje relacje pod czujnym okiem Joanny i Ewy, po raz pierwszy spotykają się z prowadzącymi w rodzinnych domach. Na początku eksperymentu mierzą swoje ślubne stroje. Wtedy nie tylko wracają pamięcią do szczęśliwych chwil, ale też orientują się, jak bardzo zmienili się fizycznie przez ostatnie lata" – czytamy w opisie programu. Faktycznie, przytycie to NAJWIĘKSZY problem współczesnych małżeństw...
Co dalej? "Pierwsze cztery tygodnie metamorfozy uczestnicy, uzbrojeni w uszyty na miarę program treningowy i żywieniowy oraz wsparcie ekspertów, razem pracują nad swoim związkiem. Później zostają rozdzieleni na miesiąc. To czas intensywnych treningów z Ewą oraz rozmów od serca z obiema prowadzącymi. To też moment na wspólne zakupy i urodowe rady Joanny, ale również planowanie z nią niespodzianek czy miłych gestów dla drugich połówek" – zapowiadał program TVN.
Na końcu wielki finał. "Po długim okresie rozłąki małżonkowie spotykają na uroczystej i pełnej emocji ceremonii finałowej! Czy ślubne stroje, które będą mieć na sobie, bajkowa scenografia oraz niezwykła atmosfera spowodują, że zobaczą swoją relację w zupełnie nowym świetle i zaczną wszystko razem od nowa?" – czytamy.
I tutaj dochodzimy do całego clue programu i odpowiedzi, dlaczego akurat Chodakowska i Krupa, a nie inne celebrytki. Otóż:
Ewa Chodakowska i Joanna Krupa łączą siły by przyjść z pomocą małżeństwom, które chciałyby odświeżyć swoją relację, znów poczuć "motyle w brzuchu" i ujrzeć drugą połówkę w zupełnie nowym świetle. Aby przywrócić blask wieloletnim związkom, prowadzące zajmą się każdym szwankującym w nich elementem. Sportowy duch walki Ewy zmotywuje pary do pracy nad kondycją, pełne empatii rozmowy z Joanną, skłonią do refleksji nad relacją, a urodowe triki, którymi się podzieli, pomogą w odbudowaniu pewności siebie u pań.
Tak, dobrze czytacie: Chodakowska i Krupa ratują związki poprzez ćwiczenia fitness, diety, nowe ciuchy i makijaż. Bo jak wiadomo, to pomoże każdemu związkowi. Wasze małżeństwo się rozpada? To nic! Schudnijcie, przestańcie jeść cukier i nauczcie się chodzić w szpilkach. Wejdziecie w starą suknię ślubną i garnitur z wesela, a problemy znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Magia.
Oczywiście musi pomagać Wam Ewa Chodakowska, która wypromuje przy okazji całej swoje fit imperium (batoniki, kosmetyki, plany treningowe...). A Dżona Krupa, która od lat wybiera w TVN modelki i modelów, poradzi wam jak być sexy, odkryć swoją kobiecość lub męskość. Sama jest atrakcyjna, więc chyba się zna... Weźmie was na zakupy i po kłopocie.
Dramat.
"Razem od nowa" to szkodliwy program. Lepiej idźcie na terapię małżeńską, a nie do show TVN
Jednak przekonanie, że kluczem do sukcesu małżeństwa jest głównie wygląd (który, umówmy się, często jest istotny, ale naprawdę nie najważniejszy) to nic. Najgorsze są "rozmowy od serca" z prowadzącymi. Czyli, nazwijmy to po imieniu: pranie brudów przed setkami tysięcy telewidzów.
Uczestnicy programu poruszają na ekranie najbardziej intymne (hardkorowo intymne) kwestie, jak zdrady, fantazje seksualne czy problemy łóżkowe. Przy czym, podkreślmy, rozmawiają o tym z trenerką i byłą modelką.
W drugim odcinku, owszem, prowadzące odesłały parę do seksuologa, ale... do gabinetu weszła z nimi kamera. I tak widzowie dowiedzieli się, że mężczyzna ma problemy z erekcją, o czym rozmawiano przez prawie całą godzinę, mimo że ten był wyraźnie skrępowany i zawstydzony. Do tego był na wizji poniżany przez żonę.
Jasne, uczestnicy sami zgłosili się do programu, wyrazili zgodę na rozmawianie o swoich problemach. Ale serio, producenci takich show powinni mieć jakieś wyczucie. Pewnie, wyciąganie brudów się sprzeda, a erekcja przyciągnie spragnionych sensacji telewidzów, ale gdzie są w tym ci ludzie? Ich prywatność w ogóle się nie liczy? I ich dzieci, które też występują w programie i biegają przed kamerami?
Uczestnicy zaufali twórcom show. Najwyraźniej uwierzyli, że prowadzące naprawią ich związki i życie, zaprosili ekipę do swoich domów, a w zamian zostali ośmieszeni i zapewnieni, że jak zrzucą kilka kilogramów, to wszystko się ułoży. Bo tak to właśnie działa, nie?
"Razem od nowa" wcale nie chce pomagać. Chce być hitem i wypromować swoje dwie prowadzące. To jest najważniejsze, ludzie są tylko pionkami, nieważne są ich granice i emocje. Tyle że program się skończy, a oni zostaną w swoim małżeństwie (które niekoniecznie musi zostać magicznie naprawione) i będą musieli żyć z faktem, że tysiące ludzi wie, co dzieje się u nich w sypialni.
To bardzo toksyczny i szkodliwy program. Wręcz obrzydliwy w kwestii podejścia do ludzkich problemów. A oprócz tego naprawdę toporny: z wyreżyserowanymi scenkami, sztucznymi prezenterkami (szczególnie Ewą Chodakowską), nachalnym lokowaniem produktu, motywującymi hasłami w stylu "zasługujesz na szczęście" i tabloidyzacją ludzkich problemów.
Tego typu "pomoc" wpisuje się w modną dziś formę coachingu, za który zabierają się ludzie, którzy nie są do tego wykwalifikowani. Którzy przekonują nas, że wystarczy przeczytać ich e-booka, stosować ich dietę albo zrobić jeszcze coś innego, żeby wszystko w mig było dobrze (i już zawsze będzie!). I słono na tym zarabiają.
A skoro ktoś jest popularny, sympatyczny i mówi, że dzięki niemu nasze życie się zmieni, to dlaczego mamy go nie słuchać? Naprawdę nie słuchajcie. I nie oglądajcie. Jeśli macie problemy małżeńskie, idźcie do terapeuty albo seksuologa, nie do Chodakowskiej i Krupy.