Żyjemy w społeczeństwie, w którym tysiące kobiet ma wypaczone postrzeganie własnego ciała, walczy z zaburzeniami odżywiania i widzi w swoich lustrach "grubaski". W którym rozmiar 42 jest uważany za plus size, Ewa Chodakowska nazywa się świnką, a po ciąży trzeba szybko "zrzucić brzuch" i wyglądać jak Anna Lewandowska. W którym wydajemy majątek na terapie, bo nienawidzimy swoich ciał. I właśnie w tym społeczeństwie dostajemy program "Rozenek cudnie chudnie", w którym szczupła, bogata celebrytka – która sama jest ofiara reżimu fit – chce mieć płaski brzuch, bo na tym płaskim brzuchu zarabia.
"Rozenek cudnie chudnie" to nowy program TVN Style, w którym Małgorzata Rozenek-Majdan zrzuca "zbędne" kilogramy po trzeciej ciąży z synkiem Heniem
Rozenek-Majdan, która waży 67 kilogramów (co w jej przypadku jest wagą w normie), odchudza się z pomocą dietetyczki, trenerki personalnej i zabiegów w kliniki estetycznej
Show TVN Style pokazuje życie, które dla większości widzów jest zupełnie nieosiągalne i jest jednym wielkim banerem reklamowym
"Rozenek cudnie chudnie" – mimo sympatycznej bohaterki – jest programem szkodliwym, bo promuje presję idealnego, wyrzeźbionego ciała oraz wprawia kobiety w kompleksy. Rozenek-Majdan ma bowiem zupełnie normalną, godną pozazdroszczenia sylwetkę, ale usiłuje nas przekonać, że nie wygląda dobrze i wymaga diety
– Jest grupa kobiet, potocznie nazywana na przykład feministkami, która krytykuje bardzo często inne kobiety. To jest stałe zjawisko. Feminizm to jest niezwykle mądry i ważny ruch, ale feminizm to nie jest to, że jedna kobieta nie rozumie wyborów innej kobiety – odpowiedziała Małgorzata Rozenek-Majdan na potężną krytykę swojego programu.
I dodała: "Prawda jest taka, i z tym żadna feministka ani nikt inny nie może dyskutować, że każdy kilogram więcej obciąża nasz organizm. Nie chcę, żebyście dały się zniechęcić w walce o wejście na ścieżkę zdrowia".
Obejrzałam dwa pierwsze odcinki "Rozenek cudnie chudnie" i... muszę gwieździe TVN odpowiedzieć.
Po pierwsze, Rozenek-Majdan ma rację – niektóre kobiety potrafią być dla siebie wilczycami, co mnie osobiście i smuci, i denerwuje. Też jestem feministką i staram się wyborów innych kobiet nie oceniać. Bo to nie mój wybór, nie moje życie, sama nie lubię, gdy ktoś ocenia mnie. Wolnoć, Tomku, w swoim domku.
Nie będę więc oceniać wyboru Rozenek-Majdan, aby zrzucić na wadze (mimo że osobiście takiej potrzeby u niej wcale nie widzę – zresztą inni internauci też), ale niestety muszę ocenić decyzję i jej, i stacji TVN Style o emisji programu w stylu "Rozenek cudnie chudnie" w ogólnopolskiej telewizji. Dlaczego? Bo jest szkodliwa, do czego jeszcze wrócę.
Po drugie, "wejście na ścieżkę zdrowia" – zawsze. Popieram w 100 procentach. Ale udawanie, że chodzi wyłącznie o zdrowie, a nie o sześciopak, ciało nastolatki i pieniądze to już zupełnie inna sprawa.
Założenie programu "Rozenek cudnie chudnie" jest proste: 42-letnia Małgorzata Rozenek-Majdan, mama trójki dzieci, która kilka miesięcy temu urodziła synka Henia, chce zrzucić "zbędne" kilogramy. Szybko okazuje się jednak, że mimo że przed ciążą ważyła 54 kilogramy, a w dzień porodu – 82 kilogramy, to show nie skupi się na batalii celebrytki z prawie 30 kilogramami po ciąży.
Nie, w pierwszym odcinku wita nas piękna i szczupła kobieta. Umalowana, pięknie ubrana, uczesana. Do jej domu przyjeżdża dietetyczka, która mówi później do kamery: "Też bym chciała tak wyglądać po ciąży".
Rozenek-Majdan wchodzi na wagę, która pokazuje 67 kilogramów. Bohaterka show jest zrozpaczona, a specjalistka mówi jej spokojnie: "twoja masa ciała jest w normie, twój procent tkanki tłuszczowej jest w normie, mięśni mogłoby być tylko więcej".
Celebrytki to nie pociesza, chce schudnąć. Na delikatną sugestię, że chyba już wcześniej zrzuciła co nieco, mówi, że przecież jej syn ważył prawie 4 kilogramy (mimo że od 82 kilogramów do 67 długa droga). Dietetyczka uspokaja ją, że do zrzucenia nie ma dużo, jeśli w ciągu 8 tygodni zrzuci od 4 do 8 kilogramów, będzie ze swojej klientki zadowolona.
Bohaterka "Rozenek cudnie chudnie" chce wrócić do dawnej wagi rozsądnie i z głową (całe szczęście, że minęły czasu jedzenia liści sałaty na diecie), oprócz specjalistki od zdrowego żywego żywienia ma więc cały sztab pomocników. Ćwiczy z trenerką personalną w ekskluzywnej siłowni, chodzi na zabiegi do kliniki medycyny estetycznej, wspiera ją też mąż, który, a to przyśle jej olbrzymi bukiet kwiatów na trening, a to zajmie się Heniem. I tak będzie przez 8 odcinków.
Perfekcyjne życie Perfekcyjnej
Przy całej sympatii dla Rozenek-Majdan i jej rodziny (Perfekcyjna Pani Domu jest bardzo wdzięczną bohaterką programów telewizyjnych – żartobliwą, miłą i przyjazną; to ona jest największym atutem "Rozenek cudnie chudnie"), to nowe show TVN Style jest bardzo na siłę. Momentami niewiarygodnie sztuczne, jak krindżowa scena z kawiatami w pierwszym odcinku, nudnawe, przegadane. Chociaż i tak o całe lata świetlne lepsze, niż... "My Way" z Edytą Górniak.
Nie można też zapomnieć o reklamach. Nikogo chyba nie dziwi fakt, że "Rozenek cudnie chudnie" jest tak naprawdę jednym wielkim banerem reklamowym (albo dużym postem sponsorowanym na Instagramie). Po to w sumie ten program powstał – dla pieniędzy. I nie ma co udawać, że jest inaczej.
Kiedy celebrytka wieczorem wchodzi do łazienki i zachwala swoje włosy, od razu rzucają nam się w oczy kosmetyki znanej marki ustawione w rządku na szafce, na które wcale nie subtelnie robione jest zbliżenie. A takich momentów jest znacznie więcej.
Ale to wcale nie dlatego "Rozenek cudnie chudnie" jest szkodliwym programem. A jest z dwóch powodów. Pierwszy jest taki, że pokazuje życie zupełnie oderwane od rzeczywistości. Jasne, my, widzowie, lubimy podglądactwo i kochamy reality shows, ale Rozenek-Majdan próbuje usilnie nas przekonać, że jest jedną z nas. A nie jest.
Większość z nas nie ma warunków do "mądrego zrzucania wagi" ze znaną dietetyczką i cenioną trenerką personalną, nie ma pieniędzy na zabiegi medycyny estetycznej i opiekunkę do dzieci, która przecież rodzinie Majdanów musi pomagać. Nie ma czasu większości dnia dedykować sobie, bo praca, dzieci, sprzątanie, zwierzaki, obowiązki. Nie ma wielkiego ogrodu, żeby ćwiczyć na świeżym powietrzu i komfortu, aby w przestronnej kuchni gotować posiłek tylko dla siebie.
Nic w tym złego, że Rozenek-Majdan ma warunki i pieniądze. Tylko pozazdrościć, nie bądźmy zawistnymi Polakami. Ale to nie jest prawdziwe życie – nie możemy się utożsamić z tym, co widzimy w "Rozenek cudnie chudnie" i na Instagramie gwiazdy. Możemy tylko oglądać i mówić: "wow, jak fajnie, ale ja tak nie mam".
Po co emitować program o odchudzaniu zamożnej celebrytki (mimo że eksperci w show i sama Rozenek-Majdan dzielą się z widzami przydatnymi ciekawostkami i radami), skoro mało kogo będzie na takie ekskluzywne odchudzanie stać? I po co robić kolejny program w stylu "znany ktoś robi coś"?
Drugi powód szkodliwości show TVN Style jest znacznie bardziej poważny: wmawia kobietom, że wyglądają nie tak jak "powinny".
Rozumiem program, w którym gruba (nie bójmy się tego słowa) kobieta będzie się odchudzać. Waży 90, 100, 110, 120 kilogramów, chce być zdrowa i lepiej się czuć, pokazuje na swoim przykładzie, jak mądrze zrzucać na wadze oraz prezentuje (prawdziwe) blaski i cienie zmiany nawyków żywieniowych oraz całego stylu życia.
Zwyczajna kobieta, jedna z nas. Metoda prób i błędów, ćwiczenia w zagraconym salonie, gotowanie po nocy (bo kiedy, a na "dietę pudełkową" nie stać), picie 3 litrów wody i latanie do toalety non stop, problemy ze znalezieniem fajnych ciuchów do ćwiczeń, bo większość jest w rozmiarach XS-L/XL. Taki program bym obejrzała.
Albo taki, w którym występuje dziewczyna o prawidłowym BMI, która ma zaburzone postrzeganie swojego ciała, jest uzależniona od szkodliwych diet odchudzających i walczy o akceptację siebie z pomocą terapeutów. Albo jeszcze inny, w którym osoba, która prowadzi absolutnie niezdrowy tryb życia, postanawia w końcu zadbać o swój organizm, bo zaczyna niedomagać.
A tymczasem w TVN Style nagle wchodzi Rozenek-Majdan, cała na biało i mówi: "słuchajcie, przytyłam, będę się odchudzać przed kamerami". Widzimy szczupłą kobietę, która, owszem, waży więcej, niż wcześniej, ale ma 42 lata i troje dzieci. Trudno mieć sylwetkę nastolatki po czterdziestce i będąc matką. Rozenek-Majdan wygląda świetnie. "Taką chudzinkę będziecie odchudzać?" – dziwił się ktoś na fanpage TVN Style na Facebooku.
Otóż to. Rozenek-Majdan chce mieć nadal sylwetkę nastolatki. Odchudza się z kilku kilogramów, które zbędne nie są, ale jej osobiście przeszkadzają, bo jest kolejną ofiarą reżimu fit. Mimo że zapewnia przed kamerami, że "ma dość presji idealnego ciała po ciąży", to właśnie w tę presję wchodzi, jak w masło. Bo musi mieć sześciopak i wyglądać tak, jakby nigdy nie rodziła.
Jak zauważyła na Instagramie Paulina Zagórska (@doktorkanieuczka): "Celebrytki mają takie ciśnienie na ciało nastolatki, bo w ten sposób zarabiają pieniądze. Zarabiają na wpędzaniu w kompleksy zwykłe śmiertelniczki, których nie stać na nianię, trenera personalnego, dietetyczkę i pomoc domową. Zarabiają na postach sponsorowanych, którymi promują produkty mające ułatwić nam osiągnięcie tego celu".
Rozenek-Majdan nie dość, że wygląda świetnie, to jeszcze zarabia na wyglądaniu jeszcze lepiej. A kobiety oglądają jej program i mówią: "wow, ja ważę 67 kilogramów, myślałam, że to ok, ale teraz czuję się jak wieloryb". A takich komentarzy było na Facebooku sporo.
Grubaski w rozmiarze 36
I to jest właśnie najbardziej szkodliwe. Tysiące kobiet ma zaburzone postrzeganie własnego ciała. Uważają się za "grubaski", które muszą schudnąć, bo nie wyglądają jak ładne panie na Instagramie. Liczą kalorie, nie potrafią założyć kostiumu na plaży, mimo że noszą rozmiar 36, 38, katują się na siłowni, nigdy nie założą krótkich spodenek latem. Ciągle widzą w lustrze "grubasa", nie potrafią po prostu być.
Żyjemy w społeczeństwie, w którym rozmiar 42 jest uważany za plus size, a ubrań w rozmiarze 44 i wyżej jest w sklepach jak na lekarstwo. W którym Ewa Chodakowska nazywa się świnką, a Sandra Kubicka grubaską. W którym po ciąży trzeba szybko "zrzucić brzuch" i wyglądać jak Anna Lewandowska, a zdjęcia kobiet plus size, które są uśmiechnięte, zdrowe i ćwiczą, są nazywane "promocją otyłości". W którym nastolatki się głodzą i powtarzają z przyzwyczajenia, że są grube, a postanowienie noworoczne "w nowym roku schudnę" jest nadal najopularniejsze.
Ile w tym cierpienia, łez, wstydu, nienawiści do siebie. Ile pieniędzy wydawanych na terapie, dietetyczki, ćwiczenia. Jak łatwo jest zaburzyć granicę między życiem zdrowo a życiem w strachu przed wejściem na wagę i w odrazie do własnego ciała.
Nasłuchałam się i naczytałam wielu podobnych historii, sama walczę od lat z ciałem i mam dość. Jest mi przykro, że powstało show z "odchudzającą" się Rozenek-Majdan, gdy wydawało się już, że jako społeczeństwo robimy powoli małe postępy. I nie mam tu pretensji do samej gwiazdy – ona też jest tu ofiarą. Też myśli, że musi być mniejsza, bardziej płaska, bardziej zgrabna.
Jak mamy wyjść z kompleksów, pogonić kulturę fit oraz reżim diet i nauczyć się być zdrową i szczęśliwą w każdym rozmiarze od XS do XXXXL, jeśli powstają takie programy, jak "Rozenek cudnie chudnie"? Programy, które niby mówią o zdrowiu, ale tak naprawdę uczą nas, że musimy mieć płaski brzuch, żeby być atrakcyjne? Nigdy z tych kompleksów się nie wygrzebiemy, a siedzimy w nich po uszy.