Wszyscy je pokochali, tylko nie Akademia Filmowa. Oto filmy, które jakimś cudem nie dostały Oscara
Na IMDb, największej na świecie internetowej bazie danych na temat filmów, seriali i przemysłu filmowego, można znaleźć ankietę z listą "najlepszych filmów, które nie otrzymały nawet jednej nominacji do Oscara".
Dla jasności warto dodać, że ankieta została stworzona oddolnie – przez jednego z użytkowników serwisu, a w głosowaniu wzięło udział prawie trzy tysiące osób. Ponadto ankietowani dostali do wyboru 29 tytułów – wszystkie były filmami w języku angielskim oraz znalazły się wcześniej w zestawieniu TOP 250 IMDb.
Głosujący mogli więc wybrać pomiędzy takimi produkcjami jak m.in. "Dzisiejsze czasy" (1936), "Człowiek z blizną" (1983), "Żywot Briana" (1979), "Wściekłe psy" (1992), "Wyspa tajemnic" (2010), czy "Mroczny Rycerz powstaje" (2012).
Sami przyznacie, że mowa tu o dość zawodnikach wagi ciężkiej, jeżeli chodzi o kunszt wykonania i niebagatelną historię. Jesteście ciekawi, kto jednak znalazł się w pierwszej trójce "najlepszych filmów" bez nominacji do Oscara?
Na trzecim miejscu uplasowało się "Dawno temu w Ameryce" z 1984 roku w reżyserii Sergio Leone na podstawie powieści Harry'ego Greya. Gangsterska historia życia grupki przyjaciół, pięciu chłopców z żydowskiej dzielnicy Nowego Jorku, których poznajemy jeszcze w latach 20. XX wieku i śledzimy ich późniejsze losy w przestępczym świecie.
Na drugim miejscu – według użytkowników IMDb – znalazł się kultowy horror "Lśnienie" Stanleya Kubricka na podstawie powieści Stephena Kinga. To historia... nawiedzonego hotelu położonego w górach z dala od cywilizacji.
Na czas zimy zatrzymała się w nim pewna rodzina – żona i młody syn stróża tego przybytku, walczącego z alkoholowym nałogiem niespełnionego pisarza. Z każdym dniem tam ich życie zaczyna zmieniać się w coraz większe piekło.
Na pierwszym miejscu tej ankiety znalazł się natomiast... "Leon zawodowiec" Luca Besona. Historia relacji introwertycznego seryjnego zabójcy z młodą dziewczyną, której uratował życie.
Oczywiście można kompletnie zignorować wyniki tej ankiety. Wszyscy mamy z pewnością własne typy filmów, które zasłużyły na najważniejsze nagrody w tym przemyśle. Niemniej, jak pokazuje historia, nawet szanownej Akademii Filmowej, która przyznaje Oscary, zdarzyło się pominąć, dzieła wybitne – fakt, nie opinia.
Idealnym tego przykładem jest inna adaptacja Stephena Kinga, którą w latach 90. przeniesiono na duży ekran – historia opowiadająca o nadziei, niezłomności ludzkiego ducha i przyjaźni. To komponenty, którymi – wydawałoby się – łatwo przekonać jury. Dlatego pewnie "Skazani na Shawshank" dostali aż siedem nominacji do Oscara i... zero statuetek.
Pozostając jeszcze w latach 90., chyba nie było wtedy większego aktorskiego "pojedynku" na ekranie, niż występujący w jednej scenie Robert De Niro i Al Pacino.
Mowa oczywiście o kultowej "Gorączce" – historii konsekwencji nieudanego skoku na konwój z pieniędzmi, która prowadzi do jednej z najbardziej zapadających scen ulicznej strzelaniny w historii kina. Kolejny fakt, nie opinia.
Mimo to "Gorączka" nie doczekała się własnej statuetki. Ciekawe, czy Akademia spojrzy na ten tytuł nieco przychylniejszym okiem w kontekście kontynuacji (a właściwie prequela). Wiadomo, że Michael Mann – reżyser oryginału – planuje od jakiegoś czasu powrócić do tego mrocznego świata brutalnych gangsterów i nieustępliwych gliniarzy. Książka o tym przecież już istnieje.
Ostatecznym dowodem na to, że Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej potrafi czasem nie zauważyć prawdziwego diamentu, nawet jeżeli poświeci się im tym drogocennym kamieniem po oczach, świadczy fakt... że "Big Lebowski" nie ma swojego Oscara.
To oczywiście prawda, że był czas, gdy bracia Coen – twórcy tej niesamowitej historii – byli wręcz rozpieszczani przez Akademię. Razem zdobyli cztery Oscary: jeden za "Fargo" (najlepszy scenariusz), trzy za "To nie jest kraj dla starych ludzi" (najlepszy film, najlepsza reżyseria, najlepszy scenariusz adaptowany). W przypadku "Big Lebowski"... coś nie zaskoczyło.
"To zaskakujące, że to z jeden z nielicznych filmów, które nie dostały żadnej nominacji, a jest jedną z najbardziej cytowanych komedii z Jeffem Bridgesem w roli Kolesia" – pisał o "Big Lebowski" The Independent.
Może to zbyt zagmatwana fabuła, a może wręcz jej absurdalność, w której tytułowy Koleś zostaje wzięty przez pomyłkę za kogoś innego i tak zaczyna się jedna z najdziwniejszych przygód w jego życiu.
We wtorek 23 stycznia Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej ogłosiła nominacje do Oscarów na 2024 rok. Wśród kandydatów znalazły się takie filmy jak "Barbie" Grety Gerwig, "Oppenheimer" Christophera Nolana i "Biedne istoty" Yorgosa Lanthimosa. Co chyba nie jest też dla nikogo zaskoczeniem.
Niestety "Chłopi" nie dostali nominacji w jedynej kategorii, w której mieli szansę, czyli najlepszy pełnometrażowy film animowany. Czy powinno nas to jednak smucić?
Długa lista pomyłek lub niedopatrzeń oscarowej Akademii pokazuje, że nieszczególnie.
Czytaj także: https://natemat.pl/538016,chlopi-bez-nominacji-do-oscarow