"Odje...o mi". Ujawniono kulisy oburzającego nagrania, na którym ojciec katuje dziecko
"Wpier...", "za ciocię", "zamknij piz..." – takimi wyzwiskami młody ojciec przerywał serię ciosów zadawanych swojemu 5-letniemu synowi, a wszystko to nagrywała wspomniana "ciocia", czyli jego ówczesna partnerka. Dziś para nie jest już razem, a nagranie zaczęło żyć własnym życiem i oburzać w sieci.
O szczegółach sprawy informuje teraz "Fakt". Dziennikarce katowickiego oddziału tego pisma udało się dotrzeć do 25-letniego Dawida N. z Chorzowa, którego atak na syna pokazuje bulwersujący filmik. – Odje...o mi – wyznał szczerze sprawca.
25-letni Dawid N. z Chorzowa katował syna. Tak się teraz tłumaczy
– Nie pamiętam, o co poszło, dlaczego syna uderzyłem. Tak, to jestem ja na nagraniu, źle zrobiłem, ale nigdy wcześniej dziecka nie biłem – stwierdził chorzowianin. I zaczął opowiadać, że sam miał ciężkie dzieciństwo, a teraz chodzi na terapię, bo jest uzależniony od używek i walczy z depresją.
Niewiele może mu to jednak pomóc przed wymiarem sprawiedliwości. Komenda Miejska Policji w Chorzowie prowadzi odpowiednie czynności po tym, gdy zawiadomienie złożyła lokalna działaczka społeczna, do której też dotarło nagranie ukazujące Dawida N. znęcającego się nad synem.
To pozwoliło już na odebranie 5-latka z rąk oprawcy. Aktualnie dziecko znajduje się w placówce opiekuńczej, ale z ustaleń "Faktu" wynika, że o status rodziny zastępczej stara się prababcia chłopca, która wcześniej samotnie wychowywała jego ojca.
Przemoc wobec dzieci wciąż wielkim problem w Polsce
Niestety w ostatnich latach w Polsce nasilił się problem przemocy wobec dzieci. Jak informowała w rozmowie z naTemat.pl dr Anna Krawczak z fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, rocznie z rąk swoich bliskich ginie nawet 30 dzieci. Znacznie więcej jest dzieci rannych (w tym ciężko), okaleczanych na całe życie fizycznie i straumatyzowanych psychicznie.
Ekspertka mocno podkreśliła przy tym problem z archaicznymi, odczłowieczającymi dzieci przepisami regulującymi w Polsce tzw. władzę rodzicielską. – Dziecko w świetle prawa jest traktowane jako biologiczna, ruchoma własność rodziców. Tymczasem dziecko należy traktować jako człowieka, z jego prawami – zauważyła dr Krawczak.
– Dziecko oczywiście jest jednostką zależną od dorosłych, ale to nie oznacza, że zakres władzy rodziców jest nieograniczony. Gdyby to się zmieniło, nie mówiłoby się wówczas o "odbieraniu dzieci rodzicom", lecz o "zabezpieczaniu dzieci", lub "zabezpieczaniu ich praw" – podkreśliła wymownie.