Dramatyczne doniesienia z Zabrza. Nie żyje 10-latka "wyciągnięta z wanny"
Mł. bryg. Wojciech Strugacz z Komendy Miejskiej PSP w Zabrzu poinformował, że zgłoszenie o nieprzytomnym dziecku w jednym z mieszkań przy ul. Bończyka otrzymano późnym wieczorem w czwartek.
Tragedia w Zabrzu. Nie żyje 10-letnia dziewczynka
– Wysłano tam jeden zastęp strażaków, na miejsce pojechało też pogotowie ratunkowe. Dziewczynka została wyciągnięta z wanny przez rodziców. Była prowadzona reanimacja, najpierw przez ojca, później przez pogotowie i strażaków. Próba ratowania dziewczynki trwała godzinę, niestety nie odzyskała ona czynności życiowych – opisał mł. bryg. Strugacz, co cytuje portal TVN24.
Strażacy ustalili, że w mieszkaniu było niewielkie stężenia tlenku węgla. Sprawą zajmie policja, a wyjaśnić ją szczegółowo.
Skąd się bierze czad i czemu jest tak niebezpieczny?
Jak wyjaśniają strażacy na rządowych stronach, tlenek węgla powstaje podczas procesu niepełnego spalania materiałów palnych, w tym paliw, które występuje przy niedostatku tlenu w otaczającej atmosferze.
Niebezpieczeństwo zaczadzenia wynika z faktu, że tlenek węgla:
- jest gazem niewyczuwalnym zmysłami człowieka (bezwonny, bezbarwny i pozbawiony smaku),
- blokuje dostęp tlenu do organizmu, poprzez zajmowanie jego miejsca w czerwonych ciałkach krwi, powodując przy długotrwałym narażeniu (w większych dawkach) śmierć przez uduszenie.
Strażacy wskazują, że głównym źródłem zatruć w budynkach mieszkalnych jest niesprawność przewodów kominowych: wentylacyjnych, spalinowych i dymowych. Wadliwe działanie wspomnianych przewodów może wynikać z:
- ich nieszczelności,
- wad konstrukcyjnych,
- braku konserwacji, w tym czyszczenia,
- niedostosowania istniejącego systemu wentylacji do standardów szczelności stosowanych okien i drzwi, w związku z wymianą starych okien i drzwi na nowe.
W miniony weekend informowaliśmy z kolei, że w sobotę doszło również do tragicznego zdarzenia pod Poznaniem. Służby zostały wezwane do dziecka, które wymiotowało krwią. Dziewczynka nie żyje.
Tragedia miała miejsce też w weekend pod Poznaniem
Zdarzenia miało miejsce w miejscowości Piechanin pod Poznaniem. – Nasze działania polegały na zabezpieczeniu lądowania śmigłowca LPR i pomocy załogom LPR i ZRM. Jak nam przekazano, pomocy wymagała 6-letnia dziewczynka – powiedział tamtego dnia portalowi epoznan.pl dyżurny wielkopolskich strażaków. Strażacy byli obecni na miejscu tragedii do około godziny 16.
Z kolei asp. Jarosław Lemański w rozmowie z "Głosem Wielkopolskim" informował, że na miejscu odbyły się "czynności pod nadzorem prokuratora". – Ale mogę powiedzieć, że zgłoszenie było do 6-letniego dziecka, które zaczęło wymiotować krwią. Na miejsce przyleciał śmigłowiec LPR, podjęli resuscytację i ponad godzinę próbowali ratować to dziecko, jednak się nie udało – przekazał.