Nowe fakty ws. śmierci Grzegorza Borysa. Śledczy nadal nie ustalili kluczowej rzeczy

redakcja naTemat
13 lutego 2024, 21:06 • 1 minuta czytania
Sprawą Grzegorza Borysa, który miał zabić swojego 6-letniego synka i ukrywać się w trójmiejskim lesie, przez kilka tygodni żyła cała Polska. W końcu udało się go odnaleźć i... odkryć jego zwłoki. Mężczyzna według ustaleń śledczych miał próbować się m.in. zastrzelić. Co jednak stało się z jego bronią? Prokuratura nadal tego nie wie.
Sprawa Grzegorza Borysa. Śledczy nadal nie mogą ustalić jednej rzeczy. Fot. Policja

Sprawa Grzegorza Borysa. Śledczy nadal nie mogą ustalić jednej rzeczy

Postępowanie Prokuratury Okręgowej w Gdańsku w sprawie przeciwko 44-letniemu mężczyźnie jest kontynuowane. Prokurator oczekuje na sporządzenie opinii zleconych biegłym różnych specjalności, w tym z zakresu badań DNA zabezpieczonych śladów biologicznych. Kontynuowane są czynności zmierzające do ustalenia motywów, jakimi kierował się podejrzany – przekazała Wirtualnej Polsce Grażyna Wawryniuk, rzecznika Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.


Śledcza potwierdza też, że nadal nie odnaleziono broni, z której Borys strzelił sobie w skroń. – Dno w zbiorniku wodnym Lepusza do tej pory uniemożliwia jej odszukanie – powiedziała prokurator Wawryniuk.

O tej broni już wcześniej z dziennikiem "Fakt" mówiła ta sama prokurator. – Wciąż nie znaleziono broni, z której zostały oddane strzały. Jeśli chodzi o nóż, którym dokonano zabójstwa dziecka, to nie mam informacji, by został znaleziony. W domu mężczyzny zabezpieczono szereg przedmiotów, czekam na informacje czy jest wśród nich narzędzie zbrodni – przekazała jeszcze w listopadzie gazecie.

Grzegorz Borys zabił syna i potem się utopił

Jak pisaliśmy w naTemat.pl, Grzegorz Borys miał dokonać zbrodni w bloku przy ul. Górniczej w Gdyni 20 października 2023 roku w godzinach porannych. Około godz. 10:00 żona 44-letniego żołnierza Komendy Portu Wojennego wróciła do domu. W mieszkaniu zastała straszny widok – było tam ciało sześcioletniego Aleksandra.

18 dni później zwłoki Borysa wyłowiono ze zbiornika Lepusz. Według Prokuratury Okręgowej w Gdańsku przyczyną zgonu Borysa było utonięcie.

Bezpośrednią przyczyną śmierci Grzegorza Borysa było utonięcie – przekazała wówczas prokurator Grażyna Wawryniuk. Jak dodała, "na skroniach ujawnione zostały dwie rany od postrzału z broni pneumatycznej, prawdopodobnie na sprężony gaz, niemające związku ze śmiercią".

Dodajmy też, że "Fakt" ujawnił ostatnio, że wdowa po Grzegorzu Borysie musi opuścić mieszkanie przy ul. Górniczej w Gdyni. Wynika to z decyzji Agencji Mienia Wojskowego, która jest właścicielem lokalu i powołała się na konkretne przepisy. Wdowa po żołnierzu-mordercy nie wnioskowała do AMW o przyznanie innego mieszkania.

– Oddział Regionalny AMW w Gdyni pozostaje w stałym kontakcie z psychologiem Komendy Portu Wojennego, opiekującym się rodziną zmarłego żołnierza Grzegorza Borysa. Wdowa po zmarłym żołnierzu nie wnioskowała do AMW o przyznanie jej innego lokalu mieszkalnego – powiedziała "Faktowi" Małgorzata Weber, rzeczniczka prasowa Agencji Mienia Wojskowego.