To on zamienił życie Komendy w piekło. Prokurator, który spartaczył śledztwo, wraca do zawodu
– Jestem zbulwersowany. Myślę, że gdyby to spotkało zwykłego Kowalskiego, to nie byłoby żadnej dyskusji i ta sprawa miałaby inny finał – mówi w Onecie były policjant Remigiusz Korejwo. To on walczył o to, by ponownie ruszyło śledztwo ws. zbrodni, za którą niesłusznie skazany i osadzony został Tomasz Komenda.
Właśnie Korejwo dowiódł, że mężczyzna jest niewinny, a śledztwo, które przed laty prowadził prok. Tomasz Fedyk, dowiodło niesłusznie winy wrocławianina.
Prokurator od sprawy Komendy wraca do zawodu
W 2021 roku Tomasz Fedyk został usunięty z zawodu. Nie miało to jednak związku ze sprawą Tomasza Komendy. W 2019 roku prokurator został zatrzymany przez policję do rutynowej kontroli. Prowadził samochód pod wpływem alkoholu, a w wydychanym powietrzu miał 0,59 promila.
Wypadkową tego było najpierw zawieszenie śledczego i utrata przez niego immunitetu, a ostatecznie pozbawienie go możliwości wykonywania funkcji prokuratora. Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego uznała, że jazdą w stanie nietrzeźwości uchybił godności urzędu.
Orzeczenie to nie było jednak prawomocne, a jak ustalił Onet, w grudniu ubiegłego roku wyrok został zmieniony przez Sąd Okręgowy. Ustalono, że Fedyk prowadził nie w stanie nietrzeźwości, a po użyciu alkoholu i sprawa została uznana jedynie za wykroczenie, które się przedawniło. Ostatecznie z dziennikarskich ustaleń wynikło, że Fedyk wrócił do sprawowania funkcji prokuratora.
Wrocławska prokuratura milczy w sprawie szczegółów. Rzeczniczka miała nie odpowiedzieć na dokładne pytania dziennikarzy portalu, ale potwierdziła, że faktycznie Fedyk wykonuje jest znów czynnym prokuratorem.
"Wrócił do wykonywania obowiązków prokuratora w Prokuraturze Okręgowej we Wrocławiu, w związku z ustaniem przyczyny jego zawieszenia, tj. umorzeniem prowadzonego wobec niego postępowania" – odpowiedziano lakonicznie na pytania dziennikarzy.
Jak ustaliła "Wyborcza", kilka lat po zakończenia śledztwa ws. śmierci Małgosi z Miłoszyc, Tomasz Fedyk miał zajmować się inną sprawą, w której zarzuty usłyszał Ireneusz M. To właśnie on ostatecznie został uznany winnym zamordowania dziewczynki.
Mimo podobieństwa spraw, prokurator nie połączył wątków. Tomasz Komenda, który od początku nie przyznawał się do winy, został więc w więzieniu, z którego wyszedł dopiero po 18 latach. Stało się to za sprawą między innymi policjanta Remigiusza Korejwo, który z prokuratorami Robertem Tomankiewiczem i Dariuszem Sobieskim dowiedli niewinności wrocławianina.
Tomasz Komenda nie żyje
21 lutego Polskę obiegła informacja, że Tomasz Komenda zmarł. 46-latek, który ponad 1/3 życia spędził niesłusznie w więzieniu, miał nowotwór płuc.
Informację o stanie zdrowia Tomasza Komendy udało się wówczas uzyskać dziennikarce "Gazety Wyborczej" Ewie Wilczyńskiej, która jest autorką książki o zbrodni miłoszyckiej. Skontaktowała się ona osobiście z Komendą, który powiedział jej, że jest w trakcie leczenia.
Jak mówiła w naTemat autorka już pośmierci Komendy, "wyciągnął w życiu za dużo złych kart".
– Nie tak to powinno wyglądać. Jestem bardzo poruszona. Był naprawdę fajnym chłopakiem i nie miał łatwo. Miał w związku z tym różne problemy i niełatwo było mu sobie poradzić z tym, co się wydarzyło. Do tego nie było tajemnicą, że chorował na nowotwór. Kiedy rozmawialiśmy mniej więcej rok temu, to życzył sobie tylko spokoju – powiedziała.
Pogrzeb Tomasza Komendy zaplanowano na poniedziałek 25 lutego we Wrocławiu. Ostatnim życzeniem Komendy było, żeby w ceremonii nie brały udział media.