Matka Komendy ma inne nazwisko niż syn. Kryje się za tym rodzinny dramat

redakcja naTemat
28 lutego 2024, 10:05 • 1 minuta czytania
Teresa Klemańska jest matką Tomasza Komendy. Z książki "Walka przez łzy" Grzegorza Głuszaka dowiadujemy się, że kobieta ma za sobą dramatyczne doświadczenia, nie tylko te, związane z niesłusznym osadzeniem jej syna. Chodzi m.in. o ojca alkoholika i przemocowego partnera, którzy urządzili jej z życia piekło.
Dlaczego matka Komendy ma inne nazwisko niż syn? Odpowiedź może zaskakiwać. Fot. Krzysztof Kaniewski/REPORTER

21 lutego w wieku 47 lat zmarł Tomasz Komenda. Mężczyzna został niesłusznie skazany w sprawie tzw. zbrodni miłoszyckiej, w której chodziło o gwałt i morderstwo 15-letniej Małgosi.


Okazuje się, że również życie jego matki Teresy Klemańskiej nie było usłane różami. W książce "Walka przez łzy" opowiedziała o piekle, jakiego doświadczyła, mieszkając z ojcem alkoholikiem, a następnie z mężem, który ją bił.

Dramatyczne losy matki Komendy

– Spałam z tasakiem, bo bałam się, że będzie nas bił. Musiałam przede wszystkim bronić siostry i mamę. Ojciec pił, matka pracowała na trzecią zmianę. Pewnego dnia ojciec przyszedł pijany w nocy, zaczął nas wyzywać. Nie wytrzymałam już i uderzyłam go. Miałam 12 lat – zdradziła Grzegorzowi Głuszakowi Klemańska.

Z książki dowiadujemy się również, dlaczego pani Teresa nosi inne nazwisko niż jej zmarły syn. Okazuje się, że Komenda to nazwisko po jej pierwszym mężu, ale związek okazał się nieudany i po kilku latach kobieta uciekła od partnera.

– Jak byłam w ciąży z Tomkiem, to uciekłam do matki. Nie wytrzymałam, bo mąż mnie bardzo bił. Dzieci dały mi siłę, do tej ucieczki, jestem im za to wdzięczna – relacjonowała.

Niedługo potem na swojej drodze spotkała obecnego męża, Mirosława Klemańskiego. Jej dwaj synowie z tego małżeństwa – Krzysztof i Piotr – noszą więc nazwisko Klemański. Pani Teresa razem z mężem ciężko pracowali, by utrzymać rodzinę. Choć żyli skromnie, byli szczęśliwi.

Tomek był jej oczkiem w głowie

Niestety dobra passa nie trwała długo. Kolejne problemy Teresy Klemańskiej zaczęły się, gdy aresztowano jej syna Tomka. – Tomek to była moja przylepeczka. Był mały, dużo chorował, urodził się wcześniakiem – zdradziła.

– Mama bardzo skoncentrowała się na zrobieniu wszystkiego, co możliwe, by pomóc Tomkowi. Poniekąd wszyscy ją na długi czas straciliśmy. W pewnym momencie się w tym zatraciła, doszło do prób samobójczych – wspominał Gerard Komenda, brat Tomka i syn pani Teresy z pierwszego małżeństwa.

Jak pisaliśmy w naTemat.pl pani Teresa była kluczową postacią w walce o wolność niesłusznie skazanego Tomasza Komendy. Za zbrodnię, której nie popełnił, w więzieniu miał spędzić 25 lat, ale wyszedł na wolność po 18.

– Miałam momenty załamania. Wtedy najbardziej pomogła rodzina. Wytłumaczyli, że zaglądanie do kieliszka to nie jest dobra droga. Chcę im za to dziś podziękować. Byłam już w takim momencie, że chciałam otruć się tabletkami. Zostawiłam nawet list pożegnalny, ale syn, który wcześniej wrócił do domu, znalazł mnie i uratował – przyznała.

Przyczyna śmierci Komendy

Gerard Komenda ujawnił, że przyczyną śmierci jego brata Tomka była choroba nowotworowa. "Do końca pozostałeś niezłomny" – napisał w pożegnaniu.

Z kolei Arkadiusz Kraska, który podobnie jak Komenda trafił do więzienia za morderstwo, którego - jak wskazują dowody - nie popełnił, tłumaczy to inaczej. – Za śmierć Tomka odpowiadają wszyscy, którzy niesłusznie go oskarżali i spreparowali dowody – zaznaczył w rozmowie z "Faktem".

– Uważam zresztą, że jego choroba, a teraz śmierć, to konsekwencje tego, co wydarzyło się wcześniej w jego życiu. Odpowiadają za nią urzędnicy i funkcjonariusze, którzy niesłusznie go oskarżali i spreparowali dowody – oznajmił tabloidowi.

– Państwo polskie jest odpowiedzialne za śmierć Komendy. Wiadomo, że system ten jest chory, ale że aż tak? Jak można skrzywdzić niewinnego człowieka i nie ponieść za to odpowiedzialności. Na dodatek w imieniu Rzeczpospolitej. To przerażające – podsumował Kraska.