Historia Komendy to wierzchołek góry lodowej. Eksperci: To się dzieje w naszym systemie

Nina Nowakowska
28 lutego 2024, 18:52 • 1 minuta czytania
– Jeżeli aresztant jest niewinny, to trudno go złamać standardowymi metodami. A siedząc w areszcie, jest pozbawiony praw obywatelskich, bo pod tym względem aresztowanie jest nawet surowszym wymiarem kary niż kara więzienia. Im dłużej siedzi, jest odcięty od rodziny, tym słabnie jego kondycja psychiczna i łatwiej może się przyznać do zarzucanych czynów – mówi Sebastian Stodolak, wiceszef WEI. Choć sprawa Tomasza Komendy poruszyła Polskę, to jak wskazuje ekspert, nie sprawiła, że pożegnaliśmy się z największymi problemami naszego wymiaru sprawiedliwości.
Tomasz Komenda fot. Krzysztof Kaniewski/REPORTER

Sprawa niedawno zmarłego Tomasza Komendy wstrząsnęła całą Polską. Mężczyzna został niesłusznie skazany za zabójstwo i brutalne zgwałcenie 15-letniej Małgosi Kwiatkowskiej z Miłoszyc. Choć docelowo w więzieniu miał spędzić 25 lat, po 18 latach okazało się, że jest niewinny.


Bolączki polskiego wymiaru sprawiedliwości

Na szczęście polskie prawo przewiduje odpowiedzialność państwa za błędy systemu karnego i, jak było choćby w przypadku Komendy, ich cena bywa bardzo wysoka. Nie zmienia to jednak faktu, że mówimy o złamanym życiorysie – a z drugiej strony – o problemach wymiaru sprawiedliwości. Niesłuszne skazania są tu jednak wierzchołkiem góry lodowej, bo – jak alarmują eksperci – w Polsce notorycznie nadużywana jest instytucja aresztu tymczasowego.

Czym jest ten specjalny rodzaj aresztu? Najprościej mówiąc, to izolacja podejrzanego lub oskarżonego w toku postępowania karnego. Należy jednak podkreślić, że areszt tymczasowy jest środkiem zapobiegawczym i może być stosowany przez okres 3 miesięcy. Po upływie tego czasu, prokurator może złożyć wniosek o jego przedłużenie.

Jak podkreślają autorzy opracowania "nadużywanie tymczasowego aresztowania pogwałca prawa podstawowe i generuje ogromne koszty społeczne". Hipotetycznie, ofiarą wadliwego system może być każdy.

Nadużywanie tymczasowego aresztowania

Zdaniem Sebastiana Stodolaka, wiceszefa WEI i publicysty Dziennika Gazety Prawnej, instytucja tymczasowego aresztowania jest w Polsce nadużywana z kilku przyczyn. Jako pierwszą wskazuje rozmyte obwarowania prawne, warunkujące, czy można zasądzić tymczasowe aresztowanie, czy nie.

– Przykładem takiego zapisu jest chociażby podejrzenie matactwa. Gdy dany aresztant jest podejrzewany o to, że może mataczyć, będąc na wolności, wówczas zasądza mu się tymczasowe aresztowanie. Problem tylko w tym, że chęć i możliwość mataczenia można przypisać każdemu. Zawsze można wymyślić podobny scenariusz, gdy ktoś, gdyby był winny, to mataczyłby na wolności – podkreśla w rozmowie z naTemat.pl.

Według Stodolaka prokuratorzy wykorzystują pojęciową nieostrość do wniosków aresztowych, a sędziowie w ponad 90 proc. przypadków takie wnioski akceptują.

– Drugi problem to bodźce po stronie prokuratorów, żeby wnioskować o tymczasowe aresztowanie. Można sobie wyobrazić, że nawet gdybyśmy mieli takie nieostre kategorie, to one nie byłyby używane tam, gdzie nie trzeba, bo prokuratorzy traktowaliby sprawę bardzo poważnie i wnioskowali o tymczasowe aresztowanie, tylko gdy widzą absolutną konieczność. Tak nie jest. Robią to bardzo frywolnie, co pokazują statystyki – mówi nam.

Codziennie ok. 8 tys. ludzi siedzi w polskich aresztach tymczasowych

– Tymczasowo aresztowanych jest nieustannie ponad 8 tys. ludzi w Polsce. Czyli dzisiaj pewnie około 8-8,5 tys. ludzi siedzi w tymczasowym areszcie. Te statystyki dostępne są na stronie Służby Więziennej, więc można to łatwo sprawdzić – dodaje.

Sprawdziliśmy zatem najnowsze statystyki. Z "Komunikatu w sprawie zaludnienia zakładów karnych i aresztów śledczych w dniu 23.02.2024 r." dowiedzieliśmy się, że tego dnia tymczasowych aresztantów było w Polsce dokładnie 8266 osób.

W opinii wiceprezesa WEI sprawa wygląda tak: śledczy muszą udowodnić swoją skuteczność, bo dzięki temu są awansowani. Żeby to zrobić, muszą wygrywać sprawy. W związku z tym, gdy kogoś aresztują bez podstaw i szybko go wypuszczą, to pogarsza ich ogólną ocenę skuteczności. Jeżeli więc decydują, że kogoś zamykają, robią wszystko, żeby przypisać mu jakąś winę.

"To nie wygląda jak w hollywoodzkich filmach"

– Problem w tym, że nie robią tego sprawnie. To nie wygląda jak w hollywoodzkich filmach, kiedy prokurator koncentruje całą swoją uwagę na danej sprawie i chce zrobić wszystko, by jak najszybciej zgromadzić cały materiał dowodowy, który byłby podstawą aktu oskarżenia – przyznaje Stodolak.

Jak wskazuje, procesy są bardzo powolne, a sami prokuratorzy "działają czasem bardzo nonszalancko". Na potwierdzenie swojej tezy przywołuje historię ze zmarłym biegłym, o którego śmierci dowiedziano się... delikatnie mówiąc nie w porę.

– Słyszałem historię, że prokurator wniósł o ekspertyzę w danej sprawie. Ktoś jest tymczasowo aresztowany, ekspertyza ma być wykonana w trakcie tego aresztu i ona ma przesądzić o ewentualnym przedłużeniu tego aresztu - czy jest on zasadny, czy nie. Ekspertyza nie dociera do prokuratury, mamy więc posiedzenie z wnioskiem o przedłużenie tymczasowego aresztowania, gdzie wniosek uzasadnia się brakiem tej ekspertyzy. Mijają kolejne miesiące, ona nie przychodzi i okazuje się, że nie przychodzi, bo ekspert czy biegły, któremu ją zlecono w międzyczasie, umarł. Prokurator tego nie sprawdzał, nie był w kontakcie z biegłym, więc nawet o tym nie wiedział – opowiada.

6 milionów i 22 grosze

Takich historii jest ponoć dużo więcej. Adwokat Mateusz Szymkowiak przywołuje na swoim blogu losy pewnego biznesmena z Pomorza, który za swoją krzywdę otrzymał od państwa rekordowe odszkodowanie. W 2001 roku prokuratura zarzucała mężczyźnie oszustwa skarbowe, a wspomniany przedsiębiorca został aresztowany tymczasowo… na 8 miesięcy. Ostatecznie prokuratura poniosła porażkę i sprawa została prawomocnie umorzona.

"W konsekwencji Sąd Apelacyjny w Gdańsku przyznał niesłusznie aresztowanemu mężczyźnie odszkodowanie i zadośćuczynienie w łącznej kwocie 6 milionów 107 tysięcy 310 złotych oraz 22 grosze plus odsetki.  Było to dotychczas najwyższe odszkodowanie i zadośćuczynienie przyznane w Polsce." – pisze Szymkowiak, dodając, aby nie pytać go o to, jak gdańscy sędziowie "wyliczyli tak skrupulatnie odszkodowanie, że przyznali 22 a nie 23 grosze po przecinku".

Dlaczego w ogóle dochodzi do tak absurdalnych sytuacji? Wedle Stodolaka po stronie prokuratury nie ma motywacji do wypuszczenia aresztanta. Zamiast tego, próbuje się go złamać, stąd nazwa areszt wydobywczy, czyli potoczne określenie tymczasowego aresztowania wielokrotnie przedłużanego w celu uzyskania przyznania się do postawionych zarzutów lub obciążenia innych.

– Jeżeli aresztant jest niewinny, to trudno go złamać standardowymi metodami. A siedząc w areszcie, jest pozbawiony praw obywatelskich, bo pod tym względem aresztowanie jest nawet surowszym wymiarem kary niż kara więzienia. Im dłużej siedzi więc w areszcie, jest odcięty od rodziny, swojej firmy itd., tym słabnie jego kondycja psychiczna i łatwiej może wchodzić w różnego rodzaju układy czy przyznać się do zarzucanych mu czynów, nawet jeżeli jest niewinny. A jeżeli to się nie dzieje, to jest dalej trzymany w tym areszcie – podsumowuje.

"Sędziowie nie są tu bez winy"

Jako trzecie źródło patologii, wiceszef WEI wskazuje na sędziów, którzy w natłoku pracy, a czasem bez namysłu i zapoznania się z wnioskami, po prostu je podpisują, spełniając tym samym wolę śledczych. Co ciekawe, liczba osadzonych w tymczasowych aresztach nie pokrywa się z liczbą skazanych.

– Sędziowie przychylają się do większości takich wniosków, a wcale nie mamy w Polsce coraz większej liczby winnych. Wręcz przeciwnie. Jak porównamy statystycznie, ile zasądza się w Polsce wyroków skazujących i ile mamy osób skazanych i osadzonych w zakładach karnych, widzimy tendencję spadkową. Tymczasem, jeśli chodzi o tymczasowe aresztowania, widzimy tendencję chwilami wzrostową, a na pewno stałą i wysoką – komentuje Stodolak, wskazując, że to tak, jakby funkcjonowały dwa wymiary sprawiedliwości.

W jednym z nich ludzie popełniają mniej przestępstw, a w drugim więcej. Można zatem wnioskować, że któryś z tych "wymiarów sprawiedliwości" jest nieadekwatny względem rzeczywistości. Dziennikarz DGP twierdzi, że to właśnie ten, oparty na tymczasowym aresztowaniu.

Od morderstwa po przestępstwa gospodarcze

Jako czwarty i ostatni powód, ekspert podaje zasadę, że tymczasowo aresztowani mogą być ludzie bez względu na to, jakiego rodzaju przestępstwa kryminalne popełniają. – To mogą być seryjni mordercy, którzy zagrażają bezpieczeństwu publicznemu. To zrozumiałe, że np. gwałciciel złapany na gorącym uczynku jest tymczasowo aresztowany i w ciągu relatywnie krótkiego czasu przedstawia mu się dowody i jest rozprawa – mówi.

– Natomiast tymczasowym aresztowaniem można też objąć ludzi, którzy są oskarżeni o tzw. zbrodnię VAT-owską albo uczestniczyli w innego typu przestępstwach gospodarczych, które po pierwsze nie wiązały się z użyciem siły, a po drugie do ich udowodnienia nie potrzeba analiz, jak przy przestępstwach z użyciem przemocy. Tam wystarczy prześledzić pewne dokumenty – podkreśla nasz rozmówca, wspominając, że oskarżony o przestępstwa gospodarcze może mieć udowodnioną winę bez względu na to, czy siedzi w areszcie, czy nie.

Podobne wnioski płyną z nowszego raportu Naczelnej Rady Adwokackiej z lutego 2023 roku. Jak oznajmiono "prawie 70% adwokatów biorących udział w badaniu wskazało, że stan prawny regulujący instytucję tymczasowego aresztowania w Polsce nie jest zadowalający". Zdaniem NRA wyniki te mogą szczególnie niepokoić samych obywateli.

Czytaj także: https://natemat.pl/544229,to-on-doprowadzil-do-uwolnienia-komendy-kim-jest-remigiusz-korejwo