Zeznania Irzyka wstrząsnęły komisją ds. afery wizowej. Teraz zdradził szczegóły dot. Wawrzyka
Afera wizowa. Były konsul RP ujawnia praktyki Piotra Wawrzyka
Jak pisaliśmy w naTemat, komisja ds. afery wizowej budzi coraz większe emocje. Najpierw Piotr Wawrzyk niespodziewanie odmówił składania zeznań, a chwilę później Edgar Kobos ujawnił swój wizerunek i zaczął sypać na Prawo i Sprawiedliwość i dawnych współpracowników.
W ostatnich dniach przesłuchano także b. konsula RP w Mumbaju, Damiana Irzyka. Przypomnijmy, że to właśnie polska dyplomacja w Indiach jako pierwsza alarmowała o nieprawidłowościach związanych z wizami.Urzędnik zeznał, że jego placówka była poddawana "bezprecedensowym naciskom".
Teraz dyplomata wystąpi na antenie TVN24 w programie Konrada Piaseckiego. Tam jeszcze raz dokładnie opowiedział historię z próbą przerzucenia na zachód migrantów podających się za grupy filmowe z Bollywood.
– Na pewno ten mechanizm (załatwiania wiz - red.) utknął po wysłaniu listów z naszego konsulatu. Nie wiem, kiedy ta historia się zaczęła, ale faktem jest, że w maju tym mailem, o którym mówiłem przed komisją, została zakończona – powiedział.
– To była koincydencja z wynikami kontroli w naszym konsulacie (...) i zatrzymaniem Edgara Kobosa – dodał i powiedział o dwóch grupach podszywających się pod filmowców.
– Były dwie grupy. Pierwsza liczyła 35 osób, a druga 83. Ta pierwsza to była wyjątkowo pierwsza grupa, bo minister Piotr Wawrzyk, który był ministrem przez cztery lata, nigdy wcześniej takich próśb do nas nie zgłaszał – skomentował.
Były konsul RP w Mumbaju o aferze wizowej. Mówi o Piotrze Wawrzyku
– Nie prosił, żebyśmy ich przepuścili, a żebyśmy przyjęli te wnioski, bo to bardzo pilna i ważna sprawa, bo zdjęcia były planowane na grudzień. Czasu było niewiele – ocenił.
Jedna z grup była podzielona na dwie osobne części. – Konsul RP w New Delhi była przekonana, że 13 osób działało w branży filmowej. Oni w Czersku nakręcili zwiastun filmu, powiedzmy, bollywoodzkiego – zauważył.
– 83 osoby, to za duża grupa jak na produkcję filmową. To niemożliwe. Dlatego natychmiast zadecydowaliśmy, że pojawimy się w centrum wniosków wizowych i poprosimy ich na rozmowy – wyjaśnił.
– Okazało się, że tam jest jakiś sprzedawca warzyw, choreograf, który nie potrafi tańczyć, aktor, który nie potrafił wskazać ani jednego filmu ze swoim udziałem. To byli biedni, prości ludzie. Mówili tylko lokalnym językiem – opisał.
– My w którymś momencie poprosiliśmy jedną z tych osób, żeby pokazała układ taneczny. To była solidna grupa. Oni wykupili pewnego rodzaju usługę, która miała polegać na zabraniu ich do Stanów Zjednoczonych. To nie była usługa legalna – stwierdził.
Były konsul powiedział, że Edgar Kobos zaprosił go nawet na premierę filmu, który miał powstać dzięki jednej z grup filmowych. – Powiedział też, że będzie odwoływał się od naszych decyzji. Stracił do nas sympatię, bo czuł, że to przedsięwzięcie się nie powiedzie – wyjaśnił.
– On odrzucał nasze argumenty. Twierdził, że to jakieś nasze opinie. Że produkcja filmowa to cały zespół pomocniczy i to ludzie do prostych czynności – podsumował.