Nie jesteśmy tacy sami. Ja jeździłem już nowym Passatem (i Tiguanem) – dalej ma TDI oraz… Chata GPT

Piotr Rodzik
06 marca 2024, 13:43 • 1 minuta czytania
Okej, ten Chat GPT to ordynarny clickbait, bo chociaż sama funkcja ma się pojawić, to nie jest jeszcze na tyle gotowa, żebym mógł ją przetestować. Więc nic o niej nie wiem. Niemniej jednak – miałem już przyjemność sprawdzić na południu Francji, jak jeżdżą nowe Volkswageny: Passat i Tiguan. Spojler: chociaż nie da się tu uciec od szeroko rozumianej nowoczesności, to w tych autach wciąż jest pewna doza… normalności.
Nowe Volkswageny – Passat oraz Tiguan – zapowiadają się na naprawdę dobre auta. Fot. naTemat.pl

"Ależ wielkie bydlę" – pomyślałem sobie na widok nowego Passata na lotnisku w Nicei. Owszem, widziałem już auto w Warszawie na pokazie statycznym, gdzie wydawało się gigantyczne, ale jednak – samochód stał we względnie niewielkim pomieszczeniu.


Czytaj także: https://natemat.pl/514717,tak-wyglada-nowy-volkswagen-passat-tylko-jako-kombi-ale-jest-diesel

Na żywo, "w terenie", nie jest jednak inaczej. Nowy Passat jest potężny. Wielki niemal jak Audi A6 Avant, z większym bagażnikiem niż we wspomnianym konkurencie, a do tego rozstaw osi to niemal trzy metry.

W środku jest więc miejsca co najmniej tyle co… w aucie elektrycznym. I Passat, chociaż może być maksymalnie hybrydą PHEV, takie elektryczne wrażenie trochę robi. Zwłaszcza z białym lakierem wygląda trochę jak skrzyżowanie Volkswagena ID.7 z… jakąś Teslą. Okej, z tą Teslą to może trochę przesada, ale sam język stylistyczny auta i jego wnętrze mocno przypominają samochody z rodziny ID.

Czy to dobrze, czy źle? To już kwestia gustu. Na pewno Passat jest jednak prostszy w obsłudze od samochodów z rodziny ID, chociaż przy kierownicy jest ten dziwaczny wybierak skrzyni biegów. Tak, wnętrze jest dość podobne do elektryków od Volkswagena, a centrum dowodzenia dosłownie wszystkim jest gigantyczny telewizor na środku kokpitu, ale już choćby na kierownicy projektanci wrócili do zwykłych, przycisków guzików.

I dobrze, bo te haptyczne guziki w ID.autach są niestrawne na dłuższą metę.

W każdym razie projektanci nie bawili się w półśrodki. Dość powiedzieć, że nowego Passata kupisz tylko w wersji kombi. Chcesz sedana? Nie ma już. Chcesz liftbacka? Nigdy nie było w sumie, ale jak coś to zapraszamy do salonu Skody po Superba. Passat sedan jest tylko… w Chinach. Ale tam to zupełnie inne auto, stworzone na tamtejszy rynek.

Dobrze, ale to jak to jeździ? Odpowiedź jest bardzo prosta: dokładnie tak jak powinno. Samochód, który widzicie na zdjęciach, pomimo całej tej nowoczesnej otoczki pod maską ma poczciwe 2.0 TDI. Moc? 150 koni mechanicznych. Pojawią się i mocniejsze wersje, ale dzięki wysokiemu momentowi obrotowemu (360 Nm) ta wersja w zupełności wystarczy. Nie ma co się napinać na coś mocniejszego i lepiej cieszyć się (prawdopodobnie) gigantycznym zasięgiem.

Osiągi są serio okej. To niby 9,3 sekundy do 100 km/h, ale wyprzedzanie takim dieselkiem jest naprawdę proste. Do tego jak na takie rozmiary nowy Passat jest bardzo zwarty w prowadzeniu. Przetestowaliśmy go na krętych górskich drogach Lazurowego Wybrzeża i największym problemem nie były zakręty, tylko pędzący (i nie zawracający sobie głów czymkolwiek na drodze) z naprzeciwka Francuzi.

A o co chodzi z tym Chatem GPT? Niemcy chcą, żeby był on wykorzystywany przez asystenta obsługi głosowej. Ida, bo tak naprawdę to asystentka, przy pomocy Chata GPT ma nie tylko pomóc obsługiwać auto, ale i dawać odpowiedzi na trudne życiowe pytania. Okej, podobno jednak nie na takie trudne. Ale ma być bardzo nowocześnie.

Ale póki co pieśń przyszłości. A raczej aktualizacji systemu.

Czy będzie hit? Cóż, to nie te czasy, żeby ekscytować się Passatem. Albo inaczej – ja się ekscytuję i podekscytowani są pewnie Polacy, ale jako naród raczej celujemy nadal w generację wstecz. Albo i dwie. Sami wiecie o co chodzi.

W każdym razie z ceną powyżej dwustu tysięcy pewnie nie będzie hitu na rynku konsumenckim, ale firmy/floty/menedżerowie/handlowcy na pewno będą zachwyceni.

Zwykli konsumenci – zwłaszcza w Europie jako takiej – raczej patrzą z przyspieszonym biciem serca w stronę drugiej premiery, którą sprawdziłem. Czyli nowego Tiguana.

Bo to właśnie ten samochód jest najchętniej kupowanym Volkswagenem już od 2017 roku. Tak, wszyscy kochamy SUV-y, nawet jeśli ten wybór bardzo często nie ma w ogóle sensu. Ale oto jest i on, nowy Tiguan. Co można powiedzieć o jego wyglądzie? Że na francuskim evencie postawiony obok Passata wyglądał jak jego sprasowany brat bliźniak. Czyli krótszy i wyższy.

Nie ma tu żadnych cudów – tak jak Passat przypomina auta z rodziny ID, tak samo robi to Tiguan. Nie tylko z zewnątrz, ale i w środku. Chociaż tutaj akurat pojawiło się w tunelu środkowym bardzo fajne pokrętło, którym możemy regulować rożne ustawienia auta. Tak wiem, w BMW i Audi odkryli to ze dwie dekady temu, ale i tak miło, że nie trzeba ciągle palcować ekranu. W Passacie trzeba.

Ale tak jak w Passacie nie ma tu tradycyjnego wybieraka biegów. I tak jak w Passacie na środku kokpitu jest gigantyczny ekran. No, po prostu jest tak samo.

Wymiary? To oczywiście krótsze auto od Passata, a wręcz zbliżone do poprzednika. Niemcy nie ulegli tej dziwnej modzie, zgodnie z którym każda kolejna generacja danego auta musi być większa. Okej – w przypadku Passata ulegli.

Ale Tiguan dalej jest dość kompaktowy, o czym zresztą mówili podczas prezentacji. I to świadoma decyzja, żeby tym autem można było w ogóle zaparkować w mieście. Bo w przypadku Passata to różnie może być…

A co z Tiguanem Allspace? Nie ma i nie będzie, ale to nie znaczy, że musicie lecieć do Skody po Kodiaqa. Otóż Volkswagen szykuje zupełnie nowy, większy model. Pozycjonowany gdzieś pomiędzy Tiguanem a flagowym Touaregiem.

Czemu nie znajdziecie o tym w sieci zbyt wielu informacji? Bo to trochę taka tajemnica, ale taka średnio utrzymywana w tajemnicy – wielu przedstawicieli koncernu zwyczajnie nie gryzło się w język podczas kolacji po pierwszym dniu jazd, więc… a co mi tam. Najwyżej mnie więcej nie zaproszą.

Jeździ się tym dobrze. W zasadzie tak samo jak Passatem, bo i tutaj do dyspozycji pod maską miałem silnik TDI o tej samej mocy. I to oczywiście dobra informacja. Tiguan ma w zasadzie bardzo podobną gamę silnikową do Passata, więc mamy do wyboru benzynę, diesla i hybrydę.

Oczywiście prześwit jest sporo większy, więc Tiguan jeździ znacznie mniej sportowo od Passata, który szczerze mnie zaskoczył. Ale to wciąż bardzo komfortowe i pewne w prowadzeniu auto rodzinne z fajnym, dość sprężystym zawieszeniem. Jednocześnie wybaczcie brak większych przemyśleń na ten temat – to po prostu Tiguan. Ale w tych szalonych czasach to akurat dobrze.

Niestety tak jak w przypadku Passata – lepiej wyposażone egzemplarze będą kosztowały ponad dwieście tysięcy złotych.

Czytaj także: https://natemat.pl/482462,nowy-volkswagen-id-7-co-wiemy-po-premierze