Ekspert ocenił, co się stanie, gdy Rosja uderzy na NATO. "Polsce grozi całkowity chaos"
Tydzień temu Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport ws. schronów i systemów obrony cywilnej w Polsce. Urzędnicy stwierdzili wprost: "obrona cywila nie istnieje, a obywatele nie wiedzą, gdzie w razie zagrożeń mogą szukać bezpiecznego miejsca". "Dwa lata po wybuchu wojny w Ukrainie, w Polsce na miejsce w schronach i ukryciach może liczyć niecałe 4 proc. mieszkańców" – czytamy w dokumencie NIK.
Mroczne wizje przedstawił teraz Ariel Drabiński, specjalista z zakresu demografii. – W przypadku wojny polskiemu państwu grozi całkowity chaos, od zapewnienia obywatelom żywności, wody, leków, a nawet internetu po możliwości zorganizowanej ewakuacji – stwierdził ekspert w rozmowie z Onetem. Jak dodał, "pod pewnymi względami jesteśmy w sytuacji gorszej od Ukrainy".
Co grozi Polsce w razie wybuchu wojny? Ekspert nie zostawia nam nadziei
Jego zdaniem "winę za taki stan rzeczy ponoszą wszystkie rządy III RP". – Ale to, że przez ostatnie dwa lata pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę nic z tym nie zrobiono w Polsce, dla mnie jest po prostu aberracją – powiedział.
Ariel Drabiński wspomniał, że samorządy dzisiaj nie wiedzą nawet, "czy mają prawo dokonać zakupu maski przeciwgazowej".
– Na moje pytanie Komenda Główna Państwowej Straży Pożarnej odpowiedzialna za obronę cywilną, odpowiada, że nie wie, którymi drogami wojsko będzie transportować sprzęt, amunicję etc. w razie wojny, więc oni nie tworzą żadnych planów ewakuacji cywilów, ponieważ nie chcą przeszkadzać wojsku. To jest Bareja – stwierdził.
Zdaniem Drabińskiego "w tej chwili jesteśmy skazani na sytuację, w której jeśli wybuchnie wojna, to znowu będziemy państwo łatać taśmą klejącą". Dodał obrazowo, że jeśli tej taśmy zabraknie, to "państwo się zapadnie". – Stanie się tak dlatego, że na zapleczu nie będzie ludzi przygotowanych, zorganizowanych i wiedzących, co w ogóle mają robić – ocenił ekspert.
Schrony w Polsce? Dzisiaj to zagracone magazyny
We wspomnianym raporcie NIK podkreślono też, że w Polsce nie ma nie tylko obrony cywilnej, ale również systemów alarmowania o uderzeniu z powietrza czy też planów ewakuacji ludności cywilnej.
Kontrolerzy zwrócili też uwagę na brak rzetelnych danych o pojemności miejsc do ukrycia przed potencjalnym atakiem. A ze schronami, które już istnieją, i tak są problemy – niektóre budowle są zdewastowane lub nie mają urządzeń filtrowentylacyjnych. NIK stwierdziła też, że funkcji schronu nie może pełnić warszawskie metro.
O kondycji schronów w Polsce mówił w ubiegłym roku w rozmowie z naTemat.pl Mariusz Wasilewski z portalu schronywlodzi.pl. – Często są w nich przechowywane rzeczy i przedmioty ze szkół, więc te miejsca służą za magazyny, które są zagracone, a w dodatku zagrzybione. Potrzeba ogromnych pieniędzy, aby doprowadzić te schrony do jakiegokolwiek stanu – zauważył.
– O czasie, który też jest potrzebny, nawet nie wspomnę. Pytanie też, co takie szkoły czy inne instytucje, które trzymają w schronach swoje zasoby, miałyby z nimi zrobić, gdzie jest schować? Problem jest naprawdę złożony – dodał ekspert.
Tusk zapowiada podjęcie "niepopularnych decyzji"
– Nie jest moją rolą nikogo straszyć, ale zagrożenie rosyjską agresją jest realne. Dlatego musimy podejmować decyzje, które mogą nas kosztować utratę popularności u wyborców – powiedział we wtorek Donald Tusk podczas konferencji prasowej w kancelarii premiera.
Co prawda szef rządu był ostrożny w szacowaniu ryzyka, nie mniej przyznał, że ono istnieje. – Więc musimy, i to na kilku frontach, przygotować Polskę na każdy scenariusz. Dotyczy to i schronów, i mundurów, i wsparcia dla Wojsk Obrony Terytorialnej – powiedział Tusk i zaapelował do Polaków o wyrozumiałość.
– Nikogo nie straszę i staram się być ostrożny w sformułowaniach. Ale bardzo wiele naszych decyzji i bardzo wiele decyzji, które miały być podjęte, a zostały zawieszone, wynika z tego, że musimy gromadzić zapasy, środki, pieniądze i przekierowywać kierunki decyzji w związku z zagrożeniem agresją ze strony Rosji w jakiejś, niestety, niedalekiej perspektywie. To musimy traktować poważnie – powiedział.
– Zero paniki, zero lęku, ale potrzebna jest najwyższa powaga, odpowiedzialność i podejmowanie decyzji, nawet jeśli będą kosztowały nas popularność czy akceptację ze strony jakichś grup wyborców. Ja tutaj będę absolutnie zdeterminowany – podsumował premier.