Tomczyk ujawnił dane o rakiecie pod Bydgoszczą. "Błaszczak wiedział o zagrożeniu"

Nina Nowakowska
21 marca 2024, 10:06 • 1 minuta czytania
– Minister Błaszczak wiedział o zagrożeniu, które pojawiło się po stronie ukraińskiej i które mogło spowodować zagrożenie dla Polski – powiedział w czwartek w Sejmie wiceminister obrony Cezary Tomczyk, nawiązując do sprawy rakiety, które w 2022 r. spadła w lesie pod Bydgoszczą.
Filip Naumienko/REPORTER

W czwartek w Sejmie wiceszef MON Cezary Tomczyk opowiedział o dotychczasowych ustaleniach nowego kierownictwa resortu w sprawie rosyjskiej rakiety, która zimą 2022 roku spadła w Zamościu pod Bydgoszczą.


Choć pocisk naruszył przestrzeń powietrzną Polski, został odnaleziony dopiero pod koniec kwietnia przez przypadkową osobą, która akurat odbywała w lesie konną przejażdżkę. Sprawa jest uznawana za największy blamaż poprzedniego kierownictwa ministerstwa obrony, na którego czele stał Mariusz Błaszczak.

Nowe ustalenia ws. rakiety pod Bydgoszczą

– 16 grudnia 2022 roku nad ranem minister Błaszczak otrzymał informację z Centrum Operacyjnego o zagrożeniu rakietowym dla Polski. Rakieta została zaobserwowana 60 kilometrów od polskiej granicy, na wysokości miejscowości Chełm – oznajmił Tomczyk.

Minister Błaszczak wiedział o zagrożeniu, które pojawiło się po stronie ukraińskiej i które mogło spowodować zagrożenie dla Polski – podkreślił wiceminister obrony.

Polityk KO wyjawił, że poprzednie kierownictwo resortu obrony narodowej nie zapoznało się z meldunkiem z 17 grudnia 2022 roku. Brak tej informacji na konferencji prasowej był według Tomczyka manipulacją, ponieważ "sugerował, że w materiałach wojskowych na temat tego incydentu nie ma śladu".

"Błaszczak wiedział o zagrożeniu"

Jak dodał, 2 stycznia 2023 roku Błaszczak zapoznał się z meldunkiem, w którym znalazła się informacja o śledzeniu 16 grudnia 2022 roku niezidentyfikowanego obiektu powietrznego przez około 20 minut w polskiej przestrzeni powietrznej oraz o zaniku sygnału w okolicach Bydgoszczy.

Zdaniem Tomczyka "polskie państwo do momentu odnalezienia rakiety, w tej sprawie de facto nie zrobiło nic". Wiceszef MON zaznaczył, że meldunek, który informował Błaszczaka o tym, co stało się pod Bydgoszczą, został przygotowany już 23 grudnia. – Przez blisko dwa tygodnie szef MON, będąc w posiadaniu tego dokumentu, nie zapoznał się z nim – punktował członek rządu.

– Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak moim zdaniem dopuścił się manipulacji, informując opinię publiczną w sposób niejednoznaczny o posiadanej przez siebie wiedzy w sprawie upadku rakiety pod Przewodowem. Był od początku informowany o niezidentyfikowanym obiekcie podwietrznym – ocenił Tomczyk.

Na koniec wiceszef MON stwierdził, że "jeżeli system informowania najważniejszych osób w państwie jest skonstruowany taki sposób, że najlepiej o czymś nie wiedzieć, albo że informacje, które dostaje minister obrony, premier czy prezydent, są szczątkowe, to znaczy, że to jest fikcja, a nie system, który działa".

Rakieta pod Bydgoszczą

27 kwietnia Ministerstwo Obrony Narodowej poinformowało, że w lesie pod Bydgoszczą znaleziono obiekt wojskowy. Co więcej, szczątki odkrył przypadkowy przechodzeń. Dopiero po czasie okazało się, że to rosyjski pocisk Ch-55.

Chwilę później wybuchła afera, ponieważ odkrycia dokonano 4 miesiące po fakcie. Mariusz Błaszczak jednak zrzucił winę na wojsko. – Dowódca operacyjny zaniechał swoich instrukcyjnych obowiązków, nie informując mnie o obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej – powiedział szef MON.

Jak jednak ustalili dziennikarze RMF FM, Błaszczak nie powiadomił prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa, choć publicznie zarzucił gen. Piotrowskiemu niedopełnienie obowiązków.