Trasa koncertowa Jennifer Lopez jest klapą. Gwiazda podjęła desperacki krok

Ola Gersz
03 kwietnia 2024, 13:07 • 1 minuta czytania
Przed Jennifer Lopez pierwsza północnoamerykańska trasa koncertowa od pięciu lat. Niestety bilety sprzedają się... bardzo słabo. Organizatorzy musieli anulować aż siedem koncertów, a teraz zdecydowali się na desperacki krok: zmienili nazwę tournée na bardziej przystępną. Pomoże?
Trasa Jennifer Lopez nie jest przewidywanym sukcesem Fot. Michael Tran/AFP/East News

Jennifer Lopez jest gwiazdą, której sukcesy (80 milionów sprzedanych płyt, 15 miliardów odtworzeń w serwisach streamingowych, ponad 40 filmów, które zarobiły 3 miliardy dolarów, 253 miliony obserwatorów na Instagramie) przyprawiają o zawroty głowy. I do wszystkiego doszła sama – bez koneksji czy pomocy rodziców. Mimo to 54-letnia gwiazda wciąż czuje się niedoceniana, co wyznała w dokumencie "Jennifer Lopez: Halftime" Netfliksa z 2022 roku. Długo nie była brała na poważnie i postrzegana wyłącznie przez pryzmat urody. Nawet dziś – gdy mogłoby się już wydawać, że Lopez zapracowała na swoją pozycję – niektórzy wciąż nazywają ją "celebrytką i jurorką 'Idola'".


Sama Lopez nie jest tym wszystkim zdziwiona. – Jestem Latynoską. Jestem kobietą. Spodziewałam się tego. Ty nie. Ty spodziewasz się uczciwego traktowania – zacytował ją Ben Affleck, obecnie jej mąż, w dokumencie Netfliksa.

Owszem, Lopez nie ma wybitnego talentu aktorskiego czy wokalnego, ale daje z siebie wszystko i jest tytanką pracy. Niestety nawet Jennifer Lopez nie unika wpadek... A może to koniec jej dobrej passy?

Trasa koncertowa Jennifer Lopez jest klapą. J.Lo musiała zmienić nazwę, żeby ją ratować

Lopez początkowo ogłosiła swoją północnoamerykańską trasę koncertową "This Is Me... Live" w lutym, aby zbiegła się z premierą jej najnowszego albumu "This Is Me... Now" oraz aż dwóch towarzyszących mu filmów: eksperymentalnego "This Is Me…Now: A Love Story", który zebrał mieszane recenzje i dokumentu "The Greatest Love Story Never Told". Dlaczego gwiazda aż tak celebruje swoją dziewiątą płytę? Nie tylko jest ona jej pierwszym krążkiem od dziesięciu lat, ale również sequelem słynnego albumu "This Is Me... Then (2002)". Skupia się na m.in. na związku z Benem Affleckiem, z którym Lopez związała się ponownie po niemal 20 latach od rozstania.

Wygląda jednak na to, że fani nie są aż tak zachwyceni. Album zajął dopiero 38. miejsce na prestiżowej liście Billboard 200, stając się drugim spośród dziewięciu jej albumów studyjnych, które zadebiutowały poza pierwszą dziesiątką. Do tego bilety na koncerty Jennifer Lopez sprzedają się naprawdę słabo. Do tego stopnia, że organizatorzy po cichu odwołali aż siedem występów w USA: w Cleveland, Nashville, Raleigh, Atlancie, Tampie, Nowym Orleanie i Houston.

Teraz, jak podaje "Variety", zdecydowano się na ostateczny krok: zmianę nazwy. Również po cichu. Od tej pory trasa J.Lo nosi nazwę "This Is Me… Live | The Greatest Hits", czyli dodano dopisek "największe hity", co ma najwyraźniej przyciągnąć jej fanów.

"Zmiana nazwy sugeruje rezygnację z trasy koncertowej skupionej na utworach z nowego albumu na taką, która obejmuje całą jej dyskografię, co może przyciągnąć słuchaczy, którym średnio spodobał się jej najnowszy materiał" – zauważa magazyn "Variety".

Na razie nie skomentowali tego ani przedstawiciele Lopez, ani firma Live Nation, organizator trasy. Strona Live Nation nie została jeszcze zaktualizowana i zawiera sprzeczne tytuły na liście występów, w tym "This Is Me... Live" i jeszcze wcześniejszą "This Is Me... Now The Tour". Podczas gdy niektóre miejsca organizujące koncerty J.Lo nie zmieniły nazwy, to kilka już to zrobiło, potwierdzając rebranding. Sponsorowany reklamowy post na Facebooku od Lopez również zawiera grafikę z nową nazwą tournée.