Kierwiński szykuje proces dekady? Już wiadomo, kogo chce pozwać minister
"Osoby, które stały i stoją za szkalowaniem mojego dobrego imienia – poniosą prawne konsekwencje tych nienawistnych działań. O kolejnych krokach będę Państwa informował" – napisał w niedzielę na platformie X Marcin Kierwiński.
Jak minister spraw wewnętrznych zamierza się rozprawić z osobami twierdzącymi, że podczas obchodów Dnia Strażaka przemawiał pod wpływem alkoholu? Kluczem mają być prywatne akty oskarżenia, ustaliła "Rzeczpospolita".
I będzie ich sporo, bo na Kierwińskiego rzuciło się sporo osób. Jest wśród nich Samuel Pereira, były pracownik TVP, który próbuje udowodnić, że minister rozmija się z prawdą i co rusz wynajduje jakieś szczegóły, które jego zdaniem nie pasują do narracji Kierwińskiego.
Pozwu może się też spodziewać Waldemar Buda, poseł PiS. On również nie gryzł się w język podczas oceny przemówienia Kierwińskiego. Atak na ministra przyszedł też z mało spodziewanej strony. Przypuścił go odwołany niedawno ze stanowiska wicewojewody Jacek Protasiewicz.
Przypomnijmy: stracił on stanowisko za serię dziwnych wpisów na platformie X, w których obrażał polityków i dziennikarzy na prawo i lewo. Teraz napisał, że Kierwiński "był napruty jak Messerschmidt". Protasiewicz pisał też o rzekomej wspólnej imprezie alkoholowej z szefem MSWiA w 2011 r. Trzeba przyznać, że sam wystawił się na strzał.
– Jak popatrzymy na to, co wypisuje pan Protasiewicz, to widzimy, że ma bardzo poważny problem, który ja na jego miejscu skonsultowałbym się z lekarzem. Ja z panem Protasiewiczem znam się bardzo słabo – mówił 6 maja minister Kierwiński na antenie Radia Zet.
– Pomylił wszystko, nic takiego nie miało miejsca. W 2011 r. nawet się nie znaliśmy. Nigdy nie piłem z panem Protasiewiczem w willi na Parkowej. Zresztą ja nie będę udowadniał, że jestem wielbłądem – skwitował Kierwiński.
Na "liście Kierwińskiego" są też Stanisław Tyszka i Jacek Ozdoba. "Rzeczpospolita" dodaje, że pozwów może być jeszcze więcej, szczegóły poda dziś sam Marcin Kierwiński. Minister broni się ostro i zdecydowanie, bo kandyduje do Parlamentu Europejskiego. Według dziennika jego pozycja na listach KO do PE nie jest zagrożona.
Skąd wzięło się zamieszanie wokół Kierwińskiego?
Jak pisaliśmy w naTemat, minister spraw wewnętrznych i administracji w rządzie Donalda Tuska wystąpił podczas Centralnych Obchodów Dnia Strażaka z udziałem prezydenta Andrzeja Dudy i pierwszej damy Agaty Kornhauser-Dudy.
Przemówienie Kierwińskiego zwróciło na siebie sporą uwagę, ale nie treścią, a... formą. Było bowiem nieco rwane i bełkotliwie: minister urywał niektóre zgłoski, inne przeciągał, z trudem wymawiał niektóre słowa. Szybko zaczęto spekulować, że Marcin Kierwiński był nietrzeźwy.
Ten jednak opublikował wynik badania trzeźwości, któremu poddał się tuż po przemówieniu i opublikował szerokie wyjaśnienia. A dziś w Radiu Zet dodał, że udał się też do szpitala na badanie krwi.
– Zaraz po badaniu alkomatem udałem się do szpitala, żeby pobrać sobie krew na obecność alkoholu. Wynik jest 0,0. Mam epikryzę wypisową, bo zgłaszam się w oczywisty sposób na SOR w takich sytuacjach – powiedział Bogdanowi Rymanowskiemu.
Zapewniał też, że ani w sobotę przed uroczystościami, ani w piątek wieczorem nie wypił ani kropli alkoholu. – Nigdy nie uczestniczyłem w żadnych uroczystościach publicznych choćby po miligramie alkoholu – podkreślał.
– Na placu, gdzie odbywały się uroczystości, był straszny pogłos od mikrofonu i nagłośnienia, które tu stoi. Pewnie był jakiś błąd sprzętowy i to wywołało taki nie najlepszy efekt. Za ten efekt przepraszam – mówił Kierwiński w rozmowie z TVN24.