Chajzer słono zapłacił za atak paniki w TVN. Masowo dostawał straszliwe zdjęcie [FRAGMENT KSIĄŻKI]
Filip Chajzer o ataku paniki w TVN i depresji po śmierci syna. Fragment książki "Niejednoznacznie pozytywny"
To określenie wymyślił Edward Miszczak, w tamtym czasie dyrektor programowy TVN. Bez mojego udziału. Kiedyś mój przyjaciel, producent telewizyjny, znalazł sponsora programu i poszedł z pomysłem do dyrektora. Opisał format i powiedział, kogo widziałby w roli prowadzącego.
Dyrektor Miszczak usłyszał tę propozycję i podobno od razu usiadł. Potem rozparł się w swoim ogromnym fotelu, w dyrektorskim gabinecie przy Wiertniczej wyglądającym jak gigantyczna szklarnia. Scena jak z filmu. I w tym swoim fotelu, drapiąc się po brodzie, po chwili zastanowienia powiedział ponoć:
– Hm, Chajzer… Ale wiesz, że to postać niejednoznacznie pozytywna?
Program miał być turbopozytywny. O charytatywności, pomaganiu, wielkich akcjach.
Kiedy mój przyjaciel zadzwonił do mnie, by zrelacjonować mi całą rozmowę, od razu pomyślałem: "Ten człowiek jest genialny! Trafił w samo sedno!". Często bywa tak, że ludzie wyciągają ci twoje myśli z głowy i potrafią je wyartykułować.
I tak właśnie zrobił Edward.
"Postać niejednoznacznie pozytywna". Przecież to jasne jak słońce! To jestem, kurde, ja!
Mam ADHD. Nie chcę się tym zasłaniać, ale zazwyczaj tacy ludzie nigdy nie chcą źle, a wychodzi z tego przypał. W moim przypadku wychodzi wyjątkowo często.
Usiłuję to kontrolować i panować nad moim ADHD, na ile potrafię, niestety telewizja bardzo szybko wyłapuje wszystkie fałszywe nuty. Mój milion przypałów na antenie albo w przestrzeni publicznej oznacza mniej więcej tyle, że miałem ich jeszcze więcej w życiu prywatnym. Przysięgam, nie jestem człowiekiem złośliwym, ale czasami brakuje mi czegoś, co nauka nazywa atrofią konsekwencji, ciągłością logiczną. Czyli mówiąc po ludzku: najpierw pomyśl, potem dopiero powiedz.
Na dowód tego przytoczę dwa sztandarowe przykłady mojego zachowania, które odbiły się szerokim echem. Najbardziej znany to oczywiście atak paniki.
Oczywiście, mogę dzisiaj się tłumaczyć i powiedzieć, że sytuacja została wycięta z kontekstu, że idealnie pasowała do obrazka wyciętego z telewizji. Do tego wszystkiego stworzono odpowiednią narrację. Czytałem o sobie, że wyśmiewam się z ludzi z zaburzeniami lękowymi. Obejrzałem ten materiał po latach i przyznaję, że ludzie mogli się poczuć wyszydzeni. Zrozumiałem też, że był straszliwy przypał. Bez chajzerowania przepraszam.
Historia zaczęła się od tego, że w trakcie poranka w "Dzień Dobry TVN" rozmawialiśmy o zakupach przedświątecznych w centrach handlowych. Wiadomo, to gigantyczny stres dla każdego, zwłaszcza dla mężczyzn, którzy mogą wtedy dostać ataku paniki. Kiedy zakupy się przedłużają, jest gorąco, dostajesz naraz miliony bodźców z różnych stron. Grudniowe szaleństwo. Sam nigdy czegoś podobnego nie przeżyłem, traktowałem to jak związek frazeologiczny. Powiedzenie, którego nigdy nie kojarzyłem z rodzajem dysfunkcji, zaburzeniem.
Rozmowa w studiu się przedłużała. Moja współprowadząca, Gosia Ohme, zadawała kolejne pytania, a wydawczyni, która była ze mną na uchu, zaczynała się niecierpliwić. W końcu usłyszałem, jak krzyczy mi do słuchawki: "Kończcie, bo zaraz będzie przewała!".
Dla wszystkich wydawców telewizyjnych, nie licząc, oczywiście, tematów rozmów, najważniejsze są przerwy reklamowe. Dzięki nim w ogóle funkcjonuje telewizja. "Przewała", czyli przekroczenie czasu emisji, to jedna z najgorszych rzeczy, jaka może się przytrafić w komercyjnej stacji. Kiedy do niej dochodzi i widzowie nie widzą opłaconych reklam, konsekwencje są potężne. Naliczane są gigantyczne kary przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji, a później zaczyna się szukanie odpowiedzialnego.
Tamtego dnia do przewały było naprawdę blisko.
Zacząłem kombinować, jak zakończyć rozmowę. Jak przerwać, bo jestem współodpowiedzialny za wydanie. Ale moja partnerka telewizyjna uwielbiała się wykazywać, kiedy mieliśmy tematy psychologiczne. Wychodziła wtedy z roli dziennikarki i zaczynała być psycholożką. Widzę, co się dzieje, słyszę, że koleżanka zatapia się w rozmowie, a program, zamiast się kończyć, dryfuje własnym nurtem. Postanowiłem więc przyaktorzyć.
– Gosia, musimy kończyć, bo zaraz dostanę ataku – powiedziałem i odegrałem scenkę.
Niestety, mój talent aktorski jest dość marny, choć kiedyś chciałem nawet zdawać do Akademii Teatralnej. Na szczęście, patrząc od Nowego Światu, wydział dziennikarstwa był (i jest) położony bliżej niż akademia. Złożyłem zatem papiery na dziennikarstwo. Egzamin poszedł mi świetnie i tak już zostało. Została jednak również pasja do inscenizowania scenek.
Po zakończeniu programu wyszedłem z telewizji i pojechałem robić swoje. Około godziny piętnastej zacząłem nagrywać materiał promocyjny z Adasiem Zdrójkowskim, aktorem z "Rodzinki.pl". Zagraliśmy wtedy mecz halowy 1:1 dla EA Sport. Zakończyłem szczęśliwy, bo udało mi się pokonać tego młodego i wysportowanego chłopaka.
Wyciągnąłem telefon i widzę setki nieodebranych wiadomości. Przychodziły co chwila. Otworzyłem pierwszą z brzegu i moje dotychczasowe życie się skończyło. A na pewno zmieniło bezpowrotnie.
Ktoś wyciął fragment z mojego nieudanego występu aktorskiego i wrzucił do sieci z podpisem: "Chajzer szydzi z ludzi chorych psychicznie". Postanowiono mnie ukarać.
Dostałem setki wiadomości, z których wszystkie przedstawiały jedno zdjęcie: rozbity po wypadku samochód, w którym jechał mój syn. Fotografię, której nigdy nie widziałem i robiłem wszystko, żeby nie zobaczyć. Nie mieć tego obrazka w głowie i w oczach.
Nie wiem, kto to zdjęcie wyciągnął, ale uderzył celnie i bardzo okrutnie. Wszystko, co się później wywróciło w moim życiu, zaczęło się właśnie od tej chwili. Tego konkretnego dnia. Uważam, że kara, którą poniosłem za swój wygłup, była niewspółmierna do czynu.
Kilka dni później wrócił cały ból z 2015 roku, a myśli galopowały w stronę najciemniejszej ciemności. Wiecie, depresja, kiedy atakuje, powoduje taki metaliczny posmak w ustach. Pogrążasz się w nicości, chcesz przestać istnieć.
Fragment pochodzi z książki Filipa Chajzera "Niejednoznacznie pozytywny" (wyd. Luna). W sprzedaży od 15 maja.
Czytaj także: https://natemat.pl/553562,ksiazka-filipa-chajzera-niejednoznacznie-pozytywny-recenzja