Poszły na zakupy do Biedronki. Kilka chwil później cały sklep ewakuowano
To miały być zwykłe zakupy w Biedronce. Pani Wioletta wraz z córką udała się do sklepu przy ul. Krętej we Wrocławiu. Najpierw zwróciła ona uwagę, że przy jednym z regałów stoi starsza kobieta, która kaszle. Chwilę później sklep musieli opuścić wszyscy klienci i personel.
Ewakuacja Biedronki we Wrocławiu. Nie wiadomo, co się stało
O całym zajściu kobieta poinformowała dziennikarzy portalu RadioZET.pl. – Weszłyśmy do sklepu i na samym początku zwróciłam uwagę na starszą panią przy regale, która mocno kaszlała. Ale poszłyśmy dalej. Stojąc przy lodówce z masłem, nagle zaczął mnie dusić kaszel. Córka momentalnie miała podobne objawy – relacjonowała pani Wioletta.
Chwilę później z kaszlem i dusznościami zmagała się reszta klientów, a także obsługa. Reakcja załogi sklepu była natychmiastowa. Wszystkich poproszono, żeby zostawili produkty i natychmiast opuścili budynek.
– Do dzisiaj nie wiem, co to mogło być – podkreśliła mieszkanka Wrocławia. Kiedy spytała ekspedientkę, co się dzieje, usłyszała, że sklep ma awarię. Szczegółów jednak nie podano.
Biedronka we Wrocławiu ma duży problem. To nie pierwsza taka sytuacja
Kobieta o zdarzeniu poinformowała na jednej z facebookowych grup sąsiedzkich. Jak ustalili dziennikarze, to nie pierwszy raz, kiedy w tym sklepie Biedronki dochodzi do takiej sytuacji.
– Coś im się ewidentnie rozszczelnia przy lodówkach, zamrażarkach lub klimatyzacji. Gaz jest drapiący, ale nie jest toksyczny ani palny. Jedzenie nie jest skażone, spokojnie – stwierdził na łamach portalu kolejny mieszkaniec Wrocławia.
Dziennikarze skontaktowali się z siecią, aby uzyskać komentarz do sprawy. Jak na razie Biedronka nie zabrała głosu.
Śmierć pod Biedronką. Nikt nie zareagował
W maju w mediach pojawiła się informacja o tragicznych wydarzeniach, które miały miejsce na parkingu pod Biedronką przy Osiedlu Leśnym w Obornikach. Przez cały dzień klienci mijali tam auto, w którym siedział mężczyzna. Jak się okazało, były to zwłoki.
Losem mężczyzny w końcu przejęły się pracownice sklepu. Zaniepokoił je fakt, że kierowca był tam wieczorem, a następnego dnia po południu był w dokładnie takiej samej pozycji. Kiedy na miejsce przyjechały służby, na pomoc było już za późno. 40-letni obywatel Ukrainy już nie żył. Nie poinformowano, jak długo ciało znajdowało się w aucie, zanim wezwano pomoc.