Poszły na zakupy do Biedronki. Kilka chwil później cały sklep ewakuowano

Klaudia Zawistowska
06 czerwca 2024, 14:16 • 1 minuta czytania
Zakupy to codzienność każdego Polaka. Wielu z nas robi je w jednej z największych sieci – Biedronce. Jednak klienci, którzy odwiedzili ten market we Wrocławiu, zakupy będą wspominać długo. Wszystko z powodu ewakuacji.
Poszli na zakupy do Biedronki. Nagle zaczęli się dusić Fot. Bartlomiej Magierowski/East News

To miały być zwykłe zakupy w Biedronce. Pani Wioletta wraz z córką udała się do sklepu przy ul. Krętej we Wrocławiu. Najpierw zwróciła ona uwagę, że przy jednym z regałów stoi starsza kobieta, która kaszle. Chwilę później sklep musieli opuścić wszyscy klienci i personel.


Ewakuacja Biedronki we Wrocławiu. Nie wiadomo, co się stało

O całym zajściu kobieta poinformowała dziennikarzy portalu RadioZET.pl. – Weszłyśmy do sklepu i na samym początku zwróciłam uwagę na starszą panią przy regale, która mocno kaszlała. Ale poszłyśmy dalej. Stojąc przy lodówce z masłem, nagle zaczął mnie dusić kaszel. Córka momentalnie miała podobne objawy – relacjonowała pani Wioletta.

Chwilę później z kaszlem i dusznościami zmagała się reszta klientów, a także obsługa. Reakcja załogi sklepu była natychmiastowa. Wszystkich poproszono, żeby zostawili produkty i natychmiast opuścili budynek.

– Do dzisiaj nie wiem, co to mogło być – podkreśliła mieszkanka Wrocławia. Kiedy spytała ekspedientkę, co się dzieje, usłyszała, że sklep ma awarię. Szczegółów jednak nie podano.

Biedronka we Wrocławiu ma duży problem. To nie pierwsza taka sytuacja

Kobieta o zdarzeniu poinformowała na jednej z facebookowych grup sąsiedzkich. Jak ustalili dziennikarze, to nie pierwszy raz, kiedy w tym sklepie Biedronki dochodzi do takiej sytuacji.

– Coś im się ewidentnie rozszczelnia przy lodówkach, zamrażarkach lub klimatyzacji. Gaz jest drapiący, ale nie jest toksyczny ani palny. Jedzenie nie jest skażone, spokojnie – stwierdził na łamach portalu kolejny mieszkaniec Wrocławia.

Dziennikarze skontaktowali się z siecią, aby uzyskać komentarz do sprawy. Jak na razie Biedronka nie zabrała głosu.

Śmierć pod Biedronką. Nikt nie zareagował

W maju w mediach pojawiła się informacja o tragicznych wydarzeniach, które miały miejsce na parkingu pod Biedronką przy Osiedlu Leśnym w Obornikach. Przez cały dzień klienci mijali tam auto, w którym siedział mężczyzna. Jak się okazało, były to zwłoki.

Losem mężczyzny w końcu przejęły się pracownice sklepu. Zaniepokoił je fakt, że kierowca był tam wieczorem, a następnego dnia po południu był w dokładnie takiej samej pozycji. Kiedy na miejsce przyjechały służby, na pomoc było już za późno. 40-letni obywatel Ukrainy już nie żył. Nie poinformowano, jak długo ciało znajdowało się w aucie, zanim wezwano pomoc.