To najbardziej absurdalny gol na Euro. Po tym samobóju zespół się już nie podniósł [WIDEO]

Konrad Bagiński
22 czerwca 2024, 20:00 • 1 minuta czytania
Gol samobójczy na ogół jest przypadkowy, wynika z jakiegoś felernego odbicia, chaosu. To, co zrobili sobie Turcy w meczu z Portugalią, wygląda jak kadr z komedii "Piłkarski poker". Jakby Turcy postawili olbrzymie pieniądze na to, że sami sobie strzelą gola w 28. minucie meczu z Portugalią. Wygrali na pewno nieoficjalny konkurs na najbardziej kuriozalną bramkę.
Turcy strzelili sobie najbardziej kuriozalnego gola Euro 2024. Do zagranej przez Akaydina piłki nie zdążyli ani bramkarz Altay Bayındır, ani obrońca Mehmet Çelik Fot. Grzegorz Wajda/REPORTER

Strzelcem najciekawszego dziś gola jest Samet Akaydin. Zmroził swojego bramkarza, obrońców, resztę kolegów i miliony Turków przed telewizorami. Jak udało mu się zirytować aż tyle osób?


Nadeszła 28. minuta meczu. Portugalia prowadziła z Turcją 1:0 i wyprowadzała kolejną akcję. Środkiem boiska pędził João Cancelo, chciał zagrać piłkę do Cristiano Ronaldo. CR7 wychodził na pozycję, ale obaj piłkarze źle się zrozumieli.

Calcelo podał w jedną stronę, Ronaldo pobiegł w drugą. Portugalski gwiazdor odpuścił, dał też wyraz swojej irytacji. Stał już tyłem do bramki, bezpańską piłkę przejęli tureccy obrońcy.

Samet Akaydin postanowił przepuścić piłkę przez bramkarza Altaya Bayındıra. Zamiast podania wyszedł mu jednak strzał. Na tyle skuteczny, że do piłki zmierzającej to tureckiej bramki nie zdążył ani bramkarz, ani jeden z obrońców, Mehmet Zeki Çelik.

Odwrócony tyłem Ronaldo nawet nie wiedział, z czego cieszą się jego koledzy. A oni świętowali podwyższenie prowadzenia na 2:0. Potem Portugalczycy dołożyli do tego trzecią bramkę i takim wynikiem zakończył się mecz.

Statystycy futbolu zauważają, że był to już szósty gol samobójczy w Euro 2024.

Polska już poza Euro 2024

Po porażce z Austrią Michał Probierz bronił swoich decyzji odnośnie taktyki na ten mecz. Selekcjoner reprezentacji Polski wskazał też, czego zabrakło w grze Biało-Czerwonych, żeby pokusić się o lepszy wynik.

– Trzeba umieć patrzeć realnie. Fatalnie weszliśmy w mecz, widać było, że Austriacy pokazali tę agresję. Później uspokoiliśmy, mieliśmy swoje sytuacje. I wydawało się, że możemy mieć mecz pod kontrolą – stwierdził Michał Probierz w TVP Sport.

W rozmowie z Mają Strzelczyk selekcjoner przyznał, że dużo zmieniła stracona bramka, po zagraniu z bocznego sektora. – Czyli podobna do tej, którą już straciliśmy. Mieliśmy za dużo strat własnych, na pewno nie można odmówić zawodnikom zaangażowania, ale dzisiaj to było za mało, żeby pokonać Austriaków – zauważył.

Probierz: Austriacy nas nie zaskoczyli

Probierz nie zgodził się ze stwierdzeniem, że rywale zaskoczyli Biało-Czerwonych. – Rozmawialiśmy, że to będzie tak wyglądało. W takim momencie trzeba utrzymać się przy piłce. W środku chcieliśmy być bardziej wybiegani. Z Robertem Lewandowskim nie chcieliśmy ryzykować od początku – tłumaczył na gorąco Probierz.

I dodał: Nie żałuję tego, że graliśmy agresywnie i szliśmy do pressingu. To Euro pokazuje, że możemy tak grać, tylko trzeba to udoskonalić. Paru zawodników też musi zrobić jeszcze postęp.

Na koniec szkoleniowiec odniósł się jeszcze do atmosfery na stadionie w Berlinie, a także całej otoczki wokół kadry. – Mogę podziękować kibicom i oni widzą, że jest zalążek nowego zespołu. Dzisiaj nikogo to nie interesuje, ale nie żałuję żadnej decyzji z obu meczów – powtarzał Probierz.