Ułamki sekundy od tragedii. Pokaz lotniczy omal nie zakończył się katastrofą

Konrad Bagiński
18 sierpnia 2024, 20:33 • 1 minuta czytania
Miał tylko "przeparkować" śmigłowiec. Wleciał wprost pod startującego Antonowa. Od tragedii dzielił go moment, na szczęście refleksem i przytomnością umysłu wykazał się pilot samolotu. Po raz kolejny w Polsce omal nie doszło do tragedii podczas tzw. pikniku lotniczego.
W Bornem-Sulinowie doszło do niezwykle groźnej sytuacji Fot. Twitter.com / Flyboy_Pete (screen)

W miniony piątek w Bornem-Sulinowie, dawnej bazie wojsk radzieckich, doszło do kolejnej w ostatnich miesiącach bardzo groźnej sytuacji na polskim niebie. Odbywały się tam Dni Czołgisty. Podczas imprezy można było polatać samolotem bądź jednym ze śmigłowców. Pilot jednej z maszyn przez swoją lekkomyślność doprowadził do niezwykle groźnej sytuacji.


W sieci pojawiły się nagrania z tego incydentu. Z relacji świadków wynika, że pilot jednego ze śmigłowców posadził maszynę w miejscu, gdzie nie powinna stać. Organizatorzy polecili mu "przeparkować" śmigłowiec. Pilot nie zastanawiał się ani chwili. Podniósł maszynę i zaczął lecieć do tyłu, wprost pod startujący samolot Antonow (AN-2).

Borne Sulinowo. Pokaz lotniczy mógł skończyć się katastrofą [WIDEO]

Pilot "Antka" wykazał się refleksem, błyskawicznie położył maszynę na bok i udało mu się minąć śmigłowiec. Trudno ocenić, jak daleko był od helikoptera, ale gdyby zreflektował się w sytuacji ułamek sekundy później, uderzyłby w ogon śmigłowca.

TVN24 dotarł do autorki jednego z nagrań.

– Tam stały helikoptery w rzędzie. Startując, cofały i stawały na pasie startowym. W międzyczasie z tego pasa korzystały dwa samoloty dwupłatowe. W pewnym momencie obydwie te maszyny chciały się wzbić w niebo. Wyglądało, jakby nie było komunikacji między nimi – opisała pani Ewelina.

Dodała, że wszystko działo się na oczach około stu osób, które podziwiały maszyny z odległości około 20 metrów. – Można było praktycznie podejść do tych maszyn. Wszystko oddzielała jedynie taśma – powiedziała. Jak mówiła, dalej znajdowały się stragany z jedzeniem i namioty, w których sprzedawano bilety na loty.

Drugi film ze zdarzenia opublikował m.in. pilot Piotr Czuban. "Kilka dni temu w Bornem-Sulinowie mogło zginąć kilkanaście osób. To mogliście być Wy" – napisał na portalu X.

Wiesław Filosek, prezes Aeroklubu Rzeczpospolitej w Bornem-Sulinowie, przekazał TVN24, że pilot pochodził z Niemiec i miał problemy z komunikacją. – Ponadto nie miał włączonego radia. To on "zachuliganił", a po zdarzeniu stchórzył i uciekł, nie nawiązując kontaktu – ocenia ostro Filosek.

To kolejna groźna sytuacja na polskim niebie

Nieco ponad miesiąc temu podczas ćwiczeń na lotnisku Kosakowo pod Gdynią doszło do wypadku samolotu. Maszyna uderzyła w płytę lotniska. Zginął major Robert Jeł, pilot z 41. Bazy Lotnictwa Szkolnego.

To jest bardzo ciężki dzień dla nas wszystkich lotników. Jestem zdruzgotany tą wiadomością. Robert był nie tylko świetnym pilotem, ale także wspaniałym człowiekiem – przekazał mediom inspektor sił powietrznych gen. Ireneusz Nowak.

I dodał: – Robert osierocił córkę, zostawił żonę i rodziców. Nie ma dla nas teraz ważniejszego zadania, jak objęcie opieką rodziny Roberta. Gen. Nowak poinformował również, że "nie było próby katapultowania z maszyny".

Czytaj także: https://natemat.pl/563162,robert-jel-nie-zyje-ujawniono-ze-to-on-siedzial-za-starami-m-346-bielik