Dryjańska: Drodzy katecheci, dlaczego nie płacą Wam biskupi? Odpowiedź może Was wyzwolić
Przyznaję, drodzy katecheci: rozporządzenie ministry Barbary Nowackiej może być dla Was szokiem. Koniec wykładów skierowanych do pustych ławek i wtłaczania do nielicznych młodych głów, że religia, której jesteście komiwojażerami, jest jedynie słuszna i prawdziwa (w przeciwieństwie do wszystkich innych religii, które są niesłuszne i nieprawdziwe, a żeby było śmieszniej, to samo mówią o Was).
Katecheci oburzeni na Barbarę Nowacką
Od nowego roku szkolnego będzie można łączyć przetrzebione grupy zajęciowe, byście przekazywali treści nakazane przez hierarchów możliwie pełnym klasom. Ta efektywność oznacza, jak sami słusznie przewidujecie, że malejący popyt na Wasze usługi spadnie jeszcze bardziej. Kolorować aniołki albo słuchać opowieści dziwnej treści o piekle za najnormalniejszą pod Słońcem aborcję, będą dzieci z maksymalnie dwuletnią różnicą wieku. Mniej zajęć równa się mniej kasy. To zrozumiałe, że jesteście rozgoryczeni.
Przeczytaj też: Od wkroczenia do szkół do żądania matury z religii. Historia lobbingu biskupów
Drodzy katecheci, wspominacie o tym, że stracicie szkolne etaty, ale na pierwszym planie jest Wasza teza, że w takich warunkach nie może być nauki. Nie mogę zgodzić się bardziej, ale z zupełnie innego powodu niż Wy.
Otóż to, czym zajmujecie się w szkołach, to nie nauka, a Wy nie jesteście nauczycielami. Nie wykładacie religioznawstwa, lecz jesteście przedstawicielami handlowymi biskupów, którzy mają utrzymać, a w idealnych warunkach zwiększać bazę nieletnich klientów. To ewidentnie nie wychodzi, ale, co warto dodać, to nie jest Wasza, albo przynajmniej nie tylko Wasza "wielka wina".
Nie miejsce i czas, by rozwodzić się (przepraszam za urażenie uczuć religijnych) o przyczynach, dla jakich Kościół rzymskokatolicki pustoszeje: od obraźliwych dla rozumu dogmatów, przez dyskryminację kobiet, po wieki bezkarnego gwałcenia dzieci na zakrystii. O tym można napisać całe tomy. Rzecz w tym, że Wasze usługi stają się zbędne. A Wy byście chcieli dostawać pieniądze niezależnie od tego, czy i ilu macie klientów. Marzenia można mieć różne, ale elementarny kontakt z rzeczywistością prowadzi do wniosku, że świat tak nie działa.
Katecheci chcą etatów i pieniędzy
Drodzy katecheci, czy nie zastanawia Was, dlaczego za Ważną Misję, z którą ruszacie do szkół, nie płacą ci, którzy Was na nią wysyłają, czyli biskupi? W końcu to oni, a nie Ministerstwo Edukacji Narodowej, ustalają co i jak macie mówić, co możecie robić, a nawet jak macie się prowadzić, że użyję tego staromodnego określenia (dość upokarzająca pozycja dla dorosłego człowieka, no ale co kto lubi).
Dlaczego to panowie Jędraszewski, Rydzyk, Dydycz i spółka nie płacą Wam za to, by przemawiać do choćby jednego dziecka, skoro tak im na tym zależy? W przykościelnych salkach katechizacja mogłaby przecież trwać od rana do wieczora niezależnie od liczby słuchaczy.
Drodzy katecheci, działacie na zlecenie biskupów, ale sięgacie po pieniądze wszystkich Polek i Polaków, także tych, którym Wasza korpo jest obojętna, albo wręcz uważają ją za zło wcielone. To nieusuwalne źródło dużego napięcia.
Było wiadomo, że to rąbnie – to była tylko kwestia czasu. Teraz stoicie przed wyborem: tupać nogami z powodu rozporządzenia Nowackiej, czy zwrócić się do własnych pryncypałów: biskupów. Jeśli cenią to, co robicie, nie będą szczędzić grosza. W końcu rzekomo chodzi o rzeczy najważniejsze. A jeśli nie zrekompensują Wam pieniędzy, które utracicie, dostaniecie ważny komunikat: prawdę o tym, jak traktują Wasze usługi.
Drodzy katecheci, prawda Was wyzwoli
Prawda Was wyzwoli, o ile oczywiście będziecie na nią otwarci. Możecie spojrzeć jej w oczy, albo obrazić się na wszystkich i wszystko, bo ludzie nie chcą płacić Wam za to, czym nie są zainteresowani, albo wręcz uważają za szkodliwe bzdury.
Tak, drodzy katecheci, możecie pobiec na skargę do Julii "zakaz aborcji na życzenie Kaczyńskiego" Przyłębskiej. Możecie też pomyśleć o jakimś użytecznym społecznie zajęciu, na które będzie prawdziwe zapotrzebowanie. Wybór należy do Was.