W 1997 udało się je obronić. Zoo we Wrocławiu szykuje się na kolejną wielką wodę

Mateusz Przyborowski
16 września 2024, 20:02 • 1 minuta czytania
27 lat temu, podczas powodzi tysiąclecia, wrocławskie zoo ratowało 10 tys. osób. Po latach położony w newralgicznym miejscu ogród zoologiczny znowu przygotowuje się na wielką wodę. "Jesteśmy przygotowani na obecną sytuację i wszystkie zwierzęta są pod najlepszą opieką" – uspokajają jego pracownicy.
Zoo we Wrocławiu szykuje się na wielką wodę. Pracownicy ogrodu uspokajają Fot. Facebook / ZOO Wrocław

Wrocławskie zoo położone jest w newralgicznej części miasta – tuż przy samym brzegu Odry. Wszyscy pamiętają też tutaj wielką powódź z 1997 roku. "Walczyli jak lwy" – przypomina tamte wydarzenia oficjalny portal miasta.


W akcję ratowania ogrodu włączyło się wtedy aż 10 tys. osób. Nawet ówczesny proboszcz parafii przy ul. Wittiga wezwał wrocławian w trakcie mszy do jego obrony. "Pomodlić możemy się kiedy indziej, teraz bierzcie łopaty i gumowe buty i idźcie ratować zoo – powiedział.

27 lat temu woda zalała część terenów zoo we Wrocławiu. Na szczęście w porę udało się ewakuować zwierzęta – przeprowadzono je na tereny znajdujące się na wyższych poziomach. Niektóre wybiegi pozostawiono otwarte, by w razie konieczności umożliwić im ucieczkę.

Niewiele też brakowało, by woda wdarła się do klatek lwów i tygrysów. W archiwalnych relacjach mediów można przeczytać, że zabrakło dosłownie centymetrów, by woda przelała się przez wał przy 33-hektarowym ogrodzie.

Zoo we Wrocławiu szykuje się na wielką wodę. "Dmuchamy na zimne"

Po blisko trzech dekadach mieszkańcy Wrocławia, w tym słynne zoo ze stolicy Dolnego Śląska (ponad 10 tys. zwierząt), ponownie będzie musiało zmierzyć się z wielką wodą. Jak informował nasz bratni portal TopNewsy.pl, prezydent Jacek Sutryk przekazał, że fala kulminacyjna ma dotrzeć tam w środę około godz. 18:00 (choć zdaniem niektórych hydrologów fala przejdzie przez miasto pod koniec tygodnia).

Nie zmienia to jednak faktu, że wszyscy kładą ręce na pokład. "Dmuchamy na zimne! Cały czas monitorujemy i dokładnie sprawdzamy każdy centymetr naszego ogrodu. Omawiamy i przygotowujemy się na wszelkie scenariusze (oby żaden się nie spełnił)" – poinformowało zoo w poniedziałek po południu (16 września) na Facebooku.

Do wpisu dołączono też zdjęcia. Wrocławski ogród powołał własny sztab kryzysowy, żeby zabezpieczyć zwierzęta podczas ewentualnej fali powodziowej. "Mamy zapasy paliwa i wody. Przygotowujemy też worki z piaskiem. Nasze zwierzęta są bezpieczne. Bardzo dziękujemy za troskę i wszelkie wyrazy wsparcia" – dodano w komunikacie.

W niedzielę kierownictwo ogrodu poinformowało z kolei, że przed weekendem przeprowadzono szczegółowy przegląd sprzętu i zabezpieczeń oraz opracowano procedury na wypadek ewakuacji zwierząt. Wyznaczono też "nadzwyczajne dyżury lekarzy weterynarii i opiekunów".

– Nawet drobne podtopienia wybiegów nie powodują zagrożenia dla naszych zwierząt – zapewnił Sergiusz Kmiecik, prezes wrocławskiego zoo, w rozmowie z TOK FM. I poinformował, że przygotowano też generatory prądu, które w razie powodzi i awarii mają zabezpieczyć oceanarium.

– Afrykarium to jest cała sieć pomp filtracji, grzałek, systemu utrzymania życia zwierząt. Dlatego bardzo ważne jest, żebyśmy potrafili wygenerować prąd do tego obiektu. Na szczęście przeprowadziliśmy już próbę z generatorem prądu. Działa i zapewni prąd na kilkanaście godzin, a po "dotankowaniu" nawet kilkadziesiąt godzin bezpieczeństwa dla zgromadzonych tam zwierząt – powiedział Kmiecik.

Wrocław szykuje się na wielką wodę

W niedzielę 15 września we Wrocławiu ogłoszono alarm przeciwpowodziowy. Zakłada on realizację tzw. szóstego scenariusza, czyli tego najbardziej pesymistycznego. Jednak prezydent miasta równocześnie uspokaja, że wcale nie musi być tak źle. Po prostu wolą być przygotowani na najgorsze.

– Pamiętając o doświadczeniach z przeszłości, wolimy przygotować się na najgorsze, czyli na falę na Odrze na poziomie 3100 metrów sześciennych na sekundę. Na szczęście sytuacja w regionie stabilizuje się, a we Wrocławiu nieśmiało się rozpogadza – mówił na konferencji prezydent Sutryk.

– Od hydrologów słyszymy, że woda będzie niższa, na poziomie 2600, a być może 2000 metrów sześciennych na sekundę, ale my mimo to wolimy dmuchać na zimne – dodał.

Sytuacja powodziowa w południowej Polsce

W innych regionach południowej Polski sytuacja jest jednak dramatyczna. W poniedziałek burmistrz Nysy ogłosił pilną ewakuację miasta.

"Grozi nam przerwanie wału rzeki przy ulicy Wyspiańskiego! Proszę o jak najszybszą ewakuację" – zaapelował w mediach społecznościowych. "Możliwe, że zaleje całe miasto" – dodał.

Woda opadła już natomiast m.in. w Kłodzku. W sieci pojawiły się pierwsze zdjęcia i nagrania zniszczonego miasta. Straty są ogromne i niektórzy twierdzą, że odbudowa potrwa co najmniej kilka lat.

Aktualną sytuację powodziową w Polsce można śledzić tutaj.