58 sekund. To krótkie nagranie z powodzi pokazuje, jak ważne są ostrzeżenia

Klaudia Zawistowska
19 września 2024, 12:28 • 1 minuta czytania
Dokładnie 58 sekund trwa nagranie, które w błyskawicznym tempie obiegło sieć. Na czym polega jego wyjątkowość? To tylko trzy sceny, które pokazują, jak ostrzeżenia ratują ludzkie życie i dlaczego nigdy nie można ich lekceważyć.
Lądek-Zdrój na chwilę przed powodzią. Gdyby nie oni, bilans ofiar byłby znacznie gorszy Fot. Wojciech Olkusnik/East News/X

Polacy (nie wszyscy) mają w sobie pewną manierę. Ostrzeżenia przed niebezpieczną pogodą wydaje IMGW. Alerty przed groźnymi zjawiskami na nasze telefony w postaci alertu przesyła RCB. A mimo tego wielu z nas całkowicie je ignoruje. Zapowiedzi burz nie zatrzymują turystów w Tatrach, czy miłośników leśnych spacerów. Jednak to nagranie pokazuje, jak ważne są wydane na czas ostrzeżenia.


Lądek-Zdrój na chwilę przed powodzią. To nagranie pokazuje rolę ostrzeżeń

Lądek-Zdrój jest jednym z miast, które zostały najbardziej dotknięte tegoroczną powodzią. Sytuacja uległa tu gwałtownemu pogorszeniu po tym, jak naporu wody nie wytrzymała tama w Stroniu Śląskim. Woda zniszczyła najpierw tamto miasto, a niedługo później dotarła do popularnego uzdrowiska.

Kiedy jasne było, że miasta nie da się uratować przed powodzią, na ulicach pojawiły się służby. Jak widać na nagraniu, które krąży po sieci, najpierw mieszkańcy byli informowani o koniecznej ewakuacji. Podano adresy miejsc, w których mogą się schronić. Kiedy woda zaczęła pojawiać się na ulicy, na ewakuację było już za późno. – Na górę – krzyczeli ratownicy, którzy przyjechali na quadzie, żeby ostrzec ostatnich niedowiarków.

Trzecia scena pokazuje już powódź. Ulica, która dosłownie chwilę wcześniej była taka sama jak każdego innego dnia, błyskawicznie znalazła się pod wodą. Miejsce asfaltu zajęła rwąca rzeka, która porwała zaparkowane samochody. Wtedy nie było już gdzie uciekać. Właśnie dlatego tak ważne jest słuchanie ostrzeżeń i stosowanie się do nich.

Powódź 2024: Lądek-Zdrój liczy straty. Trzy osoby nie żyją

Kto wie, jaki byłby bilans ofiar w Lądku-Zdroju, gdyby nie ostrzeżenia, które z ulic wykrzykiwały służby. Od kilku dni wiadomo, że na skutek powodzi w mieście zginęły trzy osoby. Nie zdążyły uciec przed żywiołem. Dobra wiadomość jest taka, że nie ma osób zaginionych.

Po tym, jak woda w Lądku-Zdroju opadła, zaczęła się walka o to, żeby uprzątnąć miasto, domy, sklepy. – Udało się przywrócić wodę, prąd, nie udało się jeszcze przywrócić gazu, prowadzimy skomplikowane czynności. Organizujemy wywóz nieczystości. Całą infrastrukturę musimy odtworzyć – poinformował gen. Kamieniecki, który przejął zarządzanie kryzysowe w Głuchołazach i Lądku-Zdroju, odnosząc się do sytuacji w jego regionie.

Pracy w mieście będzie bardzo dużo. Ulice pokrywa gruba warstwa błota. Miejscami zalegają drzewa, które były wyrwane razem z korzeniami, ale i inna roślinność. Z domów i lokali wynoszone są meble, które po powodzi do niczego się nie nadają. Nie brakuje też szkła z rozbitych szyb, cegieł i kostki brukowej wyrwanej z dróg i chodników.

Na miejsce dociera także pomoc humanitarna. "Pomoc od Was napływa z każdej strony, za co chciałbym w imieniu własnym oraz Mieszkańców Gminy Lądek-Zdrój ogromnie podziękować. W obliczu niewyobrażalnej tragedii, jaka nas dotknęła, spotkaliśmy się z niewiarygodnym wsparciem i ofiarnością płynącą z całego kraju" – pisał burmistrz Lądka-Zdroju Tomasz Nowicki.

"Pomimo trudnych do przebycia dróg i setek kilometrów do pokonania, jesteście tutaj z nami walcząc ze skutkami żywiołu, wyposażając nas w wodę, pożywienie, środki higieniczne, ubrania, ale przede wszystkim – nadzieję. I za to z całego serca dziś dziękuję" – dodał.