Polski kandydat do Oscara pod ostrzałem trolli. Bo opowiada o ukraińskiej rodzinie

Ola Gersz
20 września 2024, 09:43 • 1 minuta czytania
"Pod wulkanem" Damiana Kocura, który jeszcze w tym miesiącu będzie miał premierę na Festiwalu w Gdyni, to polski kandydat do Oscara. Jednak w sieci nie brakuje krytycznych opinii, a na Filmwebie dramat był nawet bombardowany "jedynkami". Dlaczego? Bo to ukraińskojęzyczny film o ukraińskiej rodzinie, co mierzi niektórych na prawicy.
"Pod wulkanem" to polski kandydat do Oscara Fot. Kadr z filmu "Pod wulkanem"

Polski Instytut Sztuki Filmowej ogłosił w środę, że o nominację do Oscara w kategorii najlepszy film międzynarodowy w 2025 roku będzie ubiegał się "Pod wulkanem" Damiana Kocura, reżysera wielokrotnie nagradzanej "Chleba i soli" (pełnometrażowy debiut Polaka otrzymał m.in. Nagrodę Specjalną Jury Orizzonti na Festiwalu Filmowym w Wenecji).


Polskiego kandydata do Oscara wybrała Komisja Oscarowa, na czele, której stanął reżyser Paweł Pawlikowski, autor nagrodzonej Oscarem w 2015 roku "Idy" oraz nominowanej do złotych statuetek "Zimnej wojny".

Towarzyszyli mu: scenografka Ewa Braun, aktorka Krystyna Janda, operator Sławomir Idziak, dyrektor Filmoteki Narodowej Tomasz Kolankiewicz, dyrektor Festiwal Filmowy Millennium Docs Against Gravity Artur Liebhart, dziennikarka Grażyna Torbicka, aktor Tomasz Ziętek, dyrektorka Instytutu Adama Mickiewicza Olga Wysocka, dyrektorka Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej Karolina Rozwód oraz kompozytor Marcin Masecki.

Czytaj także: https://natemat.pl/570122,pod-wulkanem-polskim-kandydatem-do-oscara-to-film-damiana-kocura

Film "Pod Wulkanem" polskim kandydatem do Oscara, a niektórzy są wkurzeni. Bo opowiada o Ukraińcach

Film "Pod wulkanem" miał swoją światową premierę 7 września na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto i będzie walczył o Złote Lwy na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, który rozpocznie się 23 września, a zakończy 28). Nie miał jeszcze ogólnopolskiej premiery kinowej, jej data nie została jeszcze ogłoszona. A to oznacza, że mało kto jeszcze film widział.

Mimo to na Filmwebie film Damiana Kocura miał w czwartek ocenę... 3,5/10. Niektórzy użytkownicy bombardowali go "jedynkami", mimo że nie oglądali "Pod wulkanem" (w piątek serwis zablokował możliwość oceny filmu przed ogólną premierą). W sieci nie brakuje też negatywnych komentarzy.

Skąd taka reakcja? Można zgadywać, że z powodu treści filmu, która opowiada o rodzinie z Ukrainy. "Wnikliwy obraz stanu emocjonalnego młodej, inteligenckiej ukraińskiej rodziny Kovalenków, którą wybuch wojny zastaje ostatniego dnia wakacji na Teneryfie. Ich powrót do Kijowa okazuje się niemożliwy. W jednej chwili z turystów stają się uchodźcami" – brzmi festiwalowy opis.

Film jest również w całości po ukraińsku i grają w nim ukraińscy aktorzy: Sofiia Berezovska, Roman Lutskyi, Anastasiia Karpienko i Fedir Pugachov. "Pod wulkanem" jest jednak polską produkcją, a Telewizja Polska jest jego koproducentem i dystrybutorem kinowym.

Tematyka nie spodobała się niektórym Polakom. "Serio, polski kandydat do Oscara opowiada historię o młodej inteligenckiej rodzinie odpoczywającej na Teneryfie gdzie zastaje ich wojna. Zapewne ukraiński kandydat do Oscara będzie opowiadał o polskiej rodzinie walczącej z powodzią" – brzmi jeden z komentarzy na Filmwebie.

"Jeśli byłaby to historia uciekających Ukraińców przyjętych przez Polaków to byłoby to całkiem ok. Gdyby było w tym filmie to, że przekazaliśmy Ukraińcom tony sprzętu wojskowego, humanitarnego i pieniędzy, a samych uciekinierów przyjęliśmy w domach – byłoby to świetne soft power. A tak mamy to co mamy. No łapki opadają" – dodał użytkownik.

"Nie dość, że opowiada o Ukraińcach i grają ukraińscy aktorzy to jeszcze rozgrywa się na Teneryfie i tam był kręcony. Polski kandydat do Oscara ani więc nie rozgrywa się w Polsce, ani nie będą w nim mówić po polsku. To w sumie bardzo symboliczne względem tego co się ostatnio dzieje. Tak ardzo chcemy wyrastać na prymusów i herosów narodów, że znowu zapominamy o sobie." – dodał ktoś inny.

To bardziej kulturalne opinie, bo nie brakuje oczywiście tzw. "ścieku" pod adresem filmu "Pod wulkanem", którego przytaczać nie będziemy.

Polski kandydat do Oscara nie musi być o Polsce

Przypomnijmy, że kandydat do Oscara nie ma wcale obowiązku traktować o kraju, który reprezentuje. Tematyka czy miejsce akcji jest dowolne. Ma być jedynie produkowany lub współprodukowany przez kraj, który go zgłasza do Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej.

Chociażby w zeszłym roku Oscara dla Wielkiej Brytanii zdobyła "Strefa interesów", brytyjsko-amerykańsko-polska koprodukcja, która dzieje się w Polsce, a opowiada o komendancie Auschwitz-Birkenau Rudolfie Hössie, jego żonie Hedwig Höss oraz ich piątce dzieci w domu tuż za murem obozu koncentracyjnego w 1943 roku. Aktorzy byli Niemcami, a reżyser Jonathan Glazer Brytyjczykiem.

Film nominowany w kategorii najlepszy film międzynarodowy musi jednak spełnić kilka warunków. "Film międzynarodowy jest definiowany jako film pełnometrażowy (trwający ponad 40 minut), wyprodukowany poza granicami Stanów Zjednoczonych oraz zawierający przeważającą (ponad 50 proc.) ścieżkę dialogową w języku innym niż angielski. Dozwolone są pełnometrażowe filmy fabularne, animowane i dokumentalne" – czytamy na stronie PISF o tych najważniejszych.

Oprócz tego: "wybrany film musi mieć premierę krajową w państwie zgłaszającym nie wcześniej niż 1 listopada 2023 roku i nie później niż 30 września 2024 roku (na przykład, jak w przypadku 'Pod wulkanem' premierę na festiwalu – red). Pierwsze pokazy publiczne muszą trwać minimum siedem kolejnych dni, przynosząc dochód producentowi i wyświetlającemu. Film musi być wyświetlany na taśmie 35mm, 70mm lub w formacie DCP".

Dodajmy, że film Damiana Kocura pokonał 10 innych tytułów, w tym "Kosa" Pawła Maślony, "Kobietę z..." Małgorzaty Szumowskiej i Michała Englerta czy "Minghun" Jana P. Matuszyńskiego.

Damian Kocur odniósł wiele sukcesów na międzynarodowych festiwalach. Pierwszym filmem pt. "Chleb i sól" pokazał, że ma swój określony język filmowy, ma swój charakter filmowego pisma – tłumaczyła wybór Grażyna Torbicka w rozmowie z Polskim Radiem.

– W filmie "Pod wulkanem" on to rozwija. Tematyka, którą porusza, czyli wojny w Ukrainie, jest przedmiotem wielu filmów. Jednak on pozostał wierny swojemu sposobowi patrzenia na świat, na relacje międzyludzkie. To jest w jego myśleniu oryginalne i pokazuje jego ogromną wrażliwość – dodała.

Torbicka podkreśliła również, że dla Komisji Oscarowej było ważne, by "zaproponować członkom Amerykańskiej Akademii Filmowej tytuł, który jest oryginalny i w swojej formie pokazuje, że mamy do czynienia z reżyserem, który doskonale wie, co to znaczy reżyseria".

Kiedy Oscary 2025?

Nominacje do Oscara poznamy 17 stycznia 2025 roku, a sama 97. gala wręczenia Oscarów odbędzie się 2 marca.

Przypomnijmy, że zeszłorocznym polskim kandydatem do Oscara byli animowani "Chłopi" DK Welchman i Hugh Welchmana. Film nie otrzymał jednak nominacji. Oscara dla najlepszego filmu międzynarodowego dostał wspomniany kandydat Wielkiej Brytanii i polska koprodukcja "Strefa interesów".

Czytaj także: https://natemat.pl/513250,polskie-filmy-nominowane-do-oscara-mamy-juz-13-nominacji-co-z-chlopami