64-letnia Kozidrak i TAKI taniec?! Gdyby młodsza artystka zrobiła takie show, pialibyście z zachwytu
W połowie września Bajm dał koncert w Szczecinie z okazji 45-lecia słynnej grupy. Fani byli zachwyceni, ale nieoczekiwanie jeden z filmików z show stał się viralem na TikToku.
Konkretnie chodzi o ten z tańczącą Beatą Kozidrak, który wielu internautów bardzo ubawił, a innych oburzył. Wokalistka wykonywała wówczas utwór "Ok. Ok. Nic nie wiem, nic nie wiem" i ubrana w marynarkę, kabaretki i czarne szpilki wiła się przy mikrofonie, zarzucała włosami, wysuwała język. Jednym słowem show i "kocie ruchy".
I się zaczęło. "Jaki kraj, taka Britney Spears"; "Szklanka wody by się przydała"; "Tego nie da się odzobaczyć", "Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść" – pisali internauci. Były też bardziej niecenzuralne opinie i oczywiście wzmianki o alkoholu (bo w 2021 roku Kozidrak została zatrzymana za jazdę samochodem pod wpływem alkoholu). Podsumowując: sporo hejtu.
Na taniec Beaty Kozidrak w Szczecinie wylał się hejt. A wystarczy wsłuchać się w piosenkę
Sam autor nagrania z koncertu Bajm w Szczecinie, który usunął już viralowe wideo z profilu @bajmqueen na TikToku (ale w internecie nic nie ginie), wkurzał się na całą aferę w rozmowie z "Super Expressem".
"Budzi się we mnie śmiech przez łzy, że nasze społeczeństwo jest tak tępe. Kiedy zobaczycie post na Facebooku z artykułem na Plotku, Pudelku, Gazecie.pl i innych – podobnych, mam prośbę – reagujcie i próbujcie uświadamiać ludzi w sekcji komentarzy, w jakim są błędzie. Szczególnie ludzi, którzy piszą, że tak bardzo lubili Beatę, a tu nagle Jej się coś stało" – mówił.
"Pismaki uwielbiają wrzucać fotki, screeny i filmy z koncertów Bajmu, na których Beata Kozidrak w ramach trasy 45-lecia śpiewa utwór 'Ok. Ok. Nic nie wiem, nic nie wiem'. Powiedzmy najpierw o tym, że Beata od lat podczas wykonywania tego utworu się zachowuje jak na tym filmiku" – dodał autor profilu @bajmqueen.
I to prawda. "OK. OK. Nic nie wiem, nic nie wiem" pochodzi z debiutanckiej płyty Bajm z 1983 roku, na której znalazły się również słynne: "Józek, nie daruję ci tej nocy", "Co mi Panie dasz" i "Nie ma wody na pustyni". Piosenka, która autorką jest Kozidrak, to opowieść sex workerki, która tłumaczy się matce, dlaczego "wyszła na ulicę".
"Mam dużo pieniędzy / Musiałam to robić / Bo żyłabym w nędzy" – śpiewa wokalistka. "On chciał się ożenić / I kochał mnie bardzo / Lecz w mig się dowiedział / Dlaczego mną gardzą / I białą sukienkę / Sprzedałam w komisie / Mam czego żałować / Na całe życie" – opowiada dalej bohaterka utworu.
A na końcu śpiewa: "Uspokój się mamo / Wróciłam do ciebie / Znów jestem bez grzechu / Jak w niebie, jak w niebie, jak w niebie / W bujanym fotelu / Jak dawniej się kiwasz / Czy znów mi wybaczysz / Że głupio żyłam?".
Z racji słów, które wychodzą od byłej sex workerki oraz sensualnej bluesowo-rockowej muzyki, Beata Kozidrak wciela się na scenie w rolę – w kobietę, która zarabiała na życie usługami seksualnymi. Owszem, robi to dość stereotypowo (wyuzdana uwodzicielka, typowa "dz*wka"), ale to performance.
Chyba głupio by było, gdyby Kozidrak śpiewała tę piosenkę, stojąc jak słup przy mikrofonie, prawda? Więc często wciela się w tę rolę na koncertach i to od lat, chociaż jeszcze w Polsce Ludowej musiała dawać bardziej stonowane show.
Owszem, jej występ ze Szczecina jest dość nieporadny i sztywny, mógłby być lepszy, ale pasuje do utworu jak ulał i Beata daje czadu. Wymiata. A już przede wszystkim wokalnie, bo "Ok. Ok. Nic nie wiem, nic nie wiem" to jej popis głosowy.
Kozidrak tańczy, a w sieci burza, czyli ageizm i polska zaściankowość
To skąd ten hejt? Z co najmniej kilku powodów. Bo oczywiście sam występ nie musi się każdemu podobać, nie wszyscy lubią zmysłowe i sensualne zachowania na scenie, a krytykowane za nie są m.in. Dua Lipa czy Sam Smith. Ale aż taka skala krytyki (wśród ludzi, którzy na koncercie w Szczecinie nie byli) wskazuje jednak na jakiś problem wśród odbiorców.
Pierwszy to wspomniane już niezrozumienie treści piosenki i specyfiki koncertów. Te nie zawsze polegają tylko na wyśpiewaniu utworu: odgrywasz rolę, robisz show, angażujesz widzów w historię, którą opowiadasz. A opowiadasz ją nie tylko głosem, ale również ciałem i mimiką. Wystarczy pójść na jakikolwiek koncert gwiazdy pop (bo to one najczęściej łączą śpiewanie z tańcem), żeby się przekonać, że Kozidrak naprawdę nie wymyśliła performensu.
Drugi powód jest prosty: polska zaściankowość. Skoro polska artystka "wije się" przed mikrofonem, to wieś i tandeta. Gdyby robiła to Madonna, a umówmy się, robi to na koncertach cały czas, to zachwyceni zagraniczni internauci pisaliby slay, iconic i queen. Pialiby z zachwytu. Jednak dla polskich internautów to żenada i dno.
A trzeci, nie wiem, czy nie główny powód, to ageizm. Czyli co? Dyskryminacja lub uprzedzenia wobec osób ze względu na ich wiek, najczęściej skierowane przeciwko starszym ludziom. Czyli negatywne stereotypy, ograniczanie dostępu do pracy czy usług, marginalizowanie osób, które przekroczyły konkretną wiekową granicę, itd. Ageizm niestety ma się dobrze, nawet (a może przede wszystkim?) w Hollywood.
Gdyby tak zachowywała się na scenie młodsza wokalistka, wszystko byłoby w porządku. Ba, wtedy Kozidrak byłaby seksowną, zmysłową petardą, na którą niektórzy gapiliby się z wywieszonym językiem (jak przed laty, bo wokalistka Bajm zawsze była petardą). Tak jak wspomniana Dua Lipa, ale oczywiście z wykluczeniem głosów tych, którzy twierdzą, że przesadza na scenie z erotyzmem. Ci zawsze będą krytykować i ok, mają prawo.
Jednak Beata Kozidrak ma 64 lata, a to oznacza, że w oczach wielu powinna już siedzieć w bujanym fotelu, jak matka z piosenki "Ok. Ok. Nic nie wiem, nic nie wiem", i dziergać swetry dla wnuków na drutach. 64-latka i zmysłowy taniec? 64-latka i uwodzenie? 64-latka i SEKS?! Nie godzi się, za stara. Paniom w średnim wieku to po prostu nie przystoi, mówią niektórzy.
A ja powiem, że przystoi, i na scenie, i w życiu. To, że społeczeństwo ma stereotypowe przekonania o kobietach po 50., 60., 70., nie oznacza, że te mają się podług nich zachowywać. A mają niestety trudniej, bo w temacie wieku dominują podwójne standardy: faceci w tym wieku to srebrne lisy, które spokojnie mogą umawiać się z młódkami, a nawet płodzić dzieci. Kobiety to już babcie, a babciom nie przystoją szaleństwa i podrywy.
A argumentów o alkoholu nie będę komentować, bo to nie moja sprawa i nie wiem, jak było. Wiem tylko, że kobieta może seksownie tańczyć na trzeźwo. I nawet powinna, jeśli ma na to ochotę. Ja chciałabym w wieku 64 lat mieć siłę i chęć na takie wywijasy na scenie. I taką świadomość własnej seksualności.
Czytaj także: https://natemat.pl/400641,dyskryminacja-kobiet-w-hollywood