Agresja na drodze, wypadki, a teraz egzekucja – czy to wina braków w policji? Dziewulski komentuje

Natalia Kamińska
29 września 2024, 18:32 • 1 minuta czytania
W ostatnim czasie opinią publiczną w Polsce wstrząsnęło kilka tragicznych wydarzeń, m.in. wypadek na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie oraz egzekucja pod Łodzią. Były też liczne doniesienia o atakach ze strony nacjonalistów z tzw. patroli obywatelskich. Niebezpieczna sytuacja miała ostatnio miejsce na przykład w Żyrardowie. Czy to wina braków kadrowych w policji? Zapytaliśmy o to legendarnego polskiego policjanta i antyterrorystę Jerzego Dziewulskiego.
W Polsce rośnie agresja m.in. na drogach. Komentarza eksperta. Fot. Bartosz KRUPA/East News/Adam Burakowski/East News

Media ostatnimi czasy w alarmistycznym tonie donoszą, że w Polsce brakuje policjantów. Jednocześnie ich czołówki zapełniają newsy związane z tragediami na drodze i agresją w przestrzeni publicznej.


Agresja na drogach, agresja na ulicy – czy to wina policji?

Tylko we wrześniu były dwa przypadki, które pokazały skalę problemu. Z 14 na 15 września w Warszawie kierowca rozpędzonego VW Arteona wjechał w Forda Focusa z czteroosobową rodziną na pokładzie. Zginął ojciec, ranni byli matka i dwoje dzieci. Łukasz Ż. czeka teraz na ekstradycję z Niemiec, gdzie został zatrzymany.

Z kolei w ten weekend 39-latek miał doprowadzić do wypadku, a następnie dokonać egzekucji na kierowcy drugiego auta w Lubowidzu. – Według naszych ustaleń kierowca mercedesa doprowadził tam do zderzenia z pojazdem marki toyota, którym podróżował mężczyzna, kobieta i dwójka dzieci. W wyniku tego zdarzenia toyota dachowała – informowała naTemat.pl łódzka policja. Podejrzany strzelił do sobie. Zmarł.

Agresję widać jednak nie tylko na drogach. Problemem stały się tzw. partole obywatelskie złożone z nacjonalistów. Kilka dni temu "Gazeta Wyborcza" podawała, że przez Żyrardów (woj. mazowieckie) przeszedł ksenofobiczny patrol obywatelski.

"Jego uczestnicy poszli pod hostel pracowniczy zamieszkiwany przez imigrantów i zaatakowali ich. Według relacji przedsiębiorcy zatrudniającego cudzoziemców, kilku z nich zostało pobitych" – czytamy w tym artykule.

Coraz częściej w sieci Polacy łączą rosnącą agresję na drogach i nie tylko z brakami w policji. Czy za ten stan rzeczy można rzeczywiście obwiniać braki kadrowe w tej służbie? Zapytaliśmy o to eksperta.

Dziewulski komentuje ostatni wzrost zdarzeń, które związane są z agresją

Nie zakładam tutaj powiązania pomiędzy kryzysem personalnym w policji – powiedział już na wstępie rozmowy z naTemat.pl legendarny polski antyterrorysta Jerzy Dziewulski. Jak jednocześnie podkreślił, faktycznie brakuje około 12 tysięcy policjantów, ale to się rozkładana całą Polskę.

Współtwórca pierwszych polskich oddziałów antyterrorystycznych, a następnie doradca prezydenta RP ds. bezpieczeństwa i wieloletni poseł na Sejm przypomniał, że również w latach 90. nie było zależności między liczbą policji a przestępczością. – Nie można wsadzić w każde miejsce policjanta. W każdym miejscu policjant być nie może – zawyrokował dosadnie.

Dziewulski uważa zatem, że zjawiskiem agresji powinni za to zająć się specjaliści od medycyny, psychiatrii, psychologii, którzy zbadaliby zależność tego gwałtownego wzrostu agresji z różnymi sytuacjami: epidemiologicznymi czy chorobowymi.

– Natomiast odczuwalna jest bez wątpienia jedna rzecz, którą można w pewnym sensie porównać do tego personalnego kryzysu. Tym problemem jest to, iż ogromna część ludzi kierujących pojazdami mechanicznymi, w tym także ja, przejeżdżając wiele tysięcy kilometrów, nie widzi policjanta – wskazał Dziewulski, dodając, że tym roku przyjechał około trzech tysięcy kilometrów.

– Nigdy podczas tych trzech tysięcy kilometrów nie spotkałem stojących policjantów, którzy próbowali stworzyć wrażenie, iż ten, kto jedzie bezpiecznie, może czuć się chroniony – opowiadał nam.

Były policjant przypomniał w tym miejscu, że powszechna ocena ludzi jest taka, że brak widoku policjanta, powoduje pewien kryzys psychiczny u człowieka. Ich nadmiar może go również wywołać, ale nie u kierowców.

Dziewulski: Polacy nie lubią samokontroli

Polacy nie lubią organizować wobec siebie samokontroli – jest przekonany były antyterrorysta. Dziewulski uważa zatem, że brak samokontroli powoduje u nich chęć robienia tego, co chcą, a nie to, co powinno. – Często to dotyczy zwykłych ludzkich zachowań – wskazał.

Były policjant przypomniał, że Polacy często tłumaczą to zaszłością historyczną, iż ciągle byliśmy przeciwko czemuś, ale obecnie nie można powtarzać już tezy, że "jesteśmy przeciw wszystkiemu, co nam się narzuca".

Ekspert nie jest za to zwolennikiem tzw. edukacji kierowców. Zwrócił bowiem uwagę, iż często słyszy, że w stosunku do bandytów drogowych trzeba ich edukować. – Nie ma nic gorszego – stwierdził. I dalej tłumaczył: – Co to znaczy w stosunku do kierowcy, który ma wiele lat prawo jazdy, który zdawał stosowne egzaminy, posiada określoną licencję, określony dokument? To oznacza, że był edukowany.

Dziewulski ma w tym względzie mocną opinię: – Edukowanie takiego kierowcy, który jeździ już tyle lat, że powinien jeździć spokojnie, kulturalnie, zgodnie z przepisami, to są bajki. Bo nie ma możliwości edukowania, czyli przekonywania kierowcy, iż powinien jeździć ostrożnie i zgodnie z przepisami. Z prostej przyczyny, bo to do nikogo nie dociera.

Co ważne, jak zwraca uwagę Dziewulski, pomysły, że wyższa kara, tym mniej tego typu zdarzeń, także nie potwierdziły się.

Ekspert: Odbieranie prawa jazdy nie działa

Sam byłem za odbieraniem prawa jazdy po przekroczeniu określonej prędkości. Oczywiście huraoptymizm był jednoznaczny "na pewno nie będzie tego typu sytuacji, sytuacja się uspokoi". Nie uspokoiła się. Mało tego, konsekwencją zabrania prawa jazdy, jest jazda bez prawa jazdy – mówił ekspert.

I przypomniał, iż obecnie nie ma też możliwości szerokiej weryfikacji kierowców aktualnie jeżdżących po drogach. – Jeżeli fizycznie takiego kierowcy nie zatrzyma policjant, którego, tak jak mówię, nie widać niestety na ulicy, to pytam, kto to zrobi? – zastanawiał się Dziewulski.

Współtwórca pierwszych polskich oddziałów antyterrorystycznych jest jednak już za odbieraniem pojazdów pijanym kierowcom, ale zwraca uwagę, że przepisy są niedopracowane, a przy okazji część ludzi i tak wsiądzie za tzw. kółko po kieliszku.

– To nie ma żadnego znaczenia dla części społeczeństwa. Z prostej przyczyny – jadę samochodem, jadę pijany i wiem, że mi go zabiorą, ale mimo wszystko jadę. Dlaczego jadę? Bo wiem, że mnie nie skontrolują. A dlaczego mnie nie skontrolują? Bo niestety tej policji jest zbyt mało. Czy ja mogę mieć zatem pretensje do policji, że jest jej za mało, w związku z czym jest niebezpiecznie? Otóż, nie – podsumował, przypominając, że nie ma obecnie tylu chętnych do pracy w tej służbie, gdyż "robota w policji jest m.in. bardzo specyficzna".