Szymczyk z zarzutami za akcję z granatnikiem. Były policjant dla naTemat: To dopiero początek

Antonina Zborowska
30 września 2024, 18:51 • 1 minuta czytania
Jarosław Szymczyk został wezwany do prokuratury, gdzie usłyszał dwa zarzuty. Czy były szef policji odpowie za "wybuchowy prezent", który w grudniu 2022 roku eksplodował w jego gabinecie? – Oczekuję, że pan generał poniesie dokładnie takie same konsekwencje, jak zdarza się to czasami w przypadku zwykłych, szeregowych policjantów. Prawo ma być jednakowe – mówi w rozmowie z naTemat.pl nadkomisarz Dariusz Loranty, były policjant z Wydziału Terroru Kryminalnego i Zabójstw KSP.
Generał Szymczyk z zarzutami. Były policjant w naTemat: To dopiero początek fot. Tomasz Jastrzebowski/Reporter/East News

Jarosław Szymczyk, były komendant główny policji, usłyszał w poniedziałek 30 września dwa poważne zarzuty. Jak poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, prokurator Piotr Skiba, jeden z nich dotyczy posiadania granatnika bez koncesji, drugi zaś odnosi się do nieumyślnego sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób oraz mienia wielkich rozmiarów.


Mimo iż zdarzenie miało miejsce 14 grudnia 2022 roku, dotychczas nikt za to nie odpowiedział. Sprawa, która sprytnie została zamieciona pod dywan, wraca po dwóch latach niczym bumerang.

Generał Szymczyk z zarzutami. Były policjant: To dopiero początek

Nadkomisarz Dariusz Loranty, były policjant z Wydziału Terroru Kryminalnego i Zabójstw KSP, w rozmowie z naTemat.pl stwierdza, że "Polska wraca na tory elementarnej sprawiedliwości", a generał Szymczyk powinien tak samo odpowiadać za swoje czyny, jak każdy inny policjant, a szerzej: jak każdy obywatel.

– Proszę sobie wyobrazić, co by się działo i co się działo z policjantami, którym przypadkowo pistolet wystrzelił, jakie ponosili wtedy konsekwencje prawne i finansowe. I oczekuję, że pan generał poniesie dokładnie takie same konsekwencje, jak zdarza się to czasami w przypadku zwykłych, szeregowych policjantów. Prawo ma być jednakowe dla wszystkich – mówi nam doświadczony funkcjonariusz.

Pierwszy zarzut – posiadanie granatnika RGW 90 – dotyczy tego, że generał Szymczyk nie zgłosił odpowiednim służbom celno-skarbowym jego przywozu do Polski. Granatnik, który otrzymał od ukraińskich służb podczas wizyty w tym kraju, miał zostać przewieziony przez granicę bez wymaganych formalności. Broń nie tylko wwieziono do Polski, ale również wniesiono do gabinetu Komendanta Głównego Policji.

– Czyn ten jest zagrożony karą pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do ośmiu lat, co podkreśla wagę sytuacji – poinformował w poniedziałek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Drugi zarzut dotyczy nieumyślnego sprowadzenia niebezpieczeństwa, które miało miejsce w grudniu 2022 roku, kiedy to w siedzibie KGP doszło do eksplozji granatnika. Incydent spowodował nie tylko uszkodzenia budynku, ale także rany u samego Szymczyka oraz pracownika cywilnego, który przebywał piętro niżej. Ten zarzut jest zagrożony karą pozbawienia wolności do pięciu lat.

Nadkomisarz Dariusz Loranty w rozmowie z nami ubolewa nad tym, że sprawa nie została od razu poprowadzona, tak jak powinna. W jego ocenie generał Szymczyk od początku powinien odpowiadać za to, jak zwykły szeregowy policjant. Były funkcjonariusz nie ma jednak wątpliwości, że teraz ta sprawa zostanie doprowadzona do samego końca.

– Społeczeństwo musi odczytać komunikat prokuratury, że jesteśmy równi wobec prawa. Nowa władza wzięła się za odgrzebywanie tej sprawy, która w tamtym czasie toczyła się, jakby to delikatnie powiedzieć, ekstremalnie powoli i ekstremalnie ostrożnie – stwierdza Dariusz Loranty.

Kulisy "wybuchowego prezentu". Były policjant ma pewną teorię

Przypomnijmy, że do eksplozji w Komendzie Głównej Policji doszło 14 grudnia 2022 roku tuż przed godziną 8:00 rano. Niedługo potem okazało się, że to sam ówczesny szef KGP odpalił granatnik w swoim gabinecie, który miał być przerobiony na głośnik. Zaskakujące jest, że nikt nie przeprowadził kontroli broni ani na granicy, ani w momencie wnoszenia go do gabinetu komendanta.

Zarówno ówczesny komendant, jak i ranny pracownik cywilny, zostali przewiezieni do szpitala. Co ciekawe, na miejsce wezwano jedynie jedną karetkę pogotowia, która zajęła się poszkodowanym pracownikiem. Szymczyk, który na kilka godzin stracił słuch, został "po cichu" przetransportowany do szpitala MSWiA, który został natychmiast zamknięty przez służby.

Mimo zgłoszenia sprawy do prokuratury generał Szymczyk uzyskał status pokrzywdzonego. Po zmianie rządu ówczesny szef MSWiA, Marcin Kierwiński, zainicjował audyt, który ujawnił aż 27 nieprawidłowości związanych z tym incydentem, w tym zaniedbania w procedurach i brak odpowiednich badań. Mimo to dotychczas nikt nie poniósł za to zdarzenie odpowiedzialności.

– Prywatnie uważam, że on być może stanął sobie przed lusterkiem z tym granatnikiem. I być może chciał zobaczyć, jak wygląda z takim granatnikiem. Ale to jest tylko moja wersja autorska, niepodparta żadnymi faktami – podkreśla nadkomisarz Dariusz Loranty.

Przesłuchanie w prokuraturze. "Będzie więcej zarzutów"

Podczas przesłuchania generał Szymczyk stwierdził, że nie rozumie zarzutów i nie chciał się do nich ustosunkować. Jak poinformował prokurator Skiba, były komendant stwierdził też, że "aby zeznawać w tej sprawie, potrzebuje aktualną zgodę od ministra spraw wewnętrznych i administracji".

Dariusz Loranty uważa z kolei, że zarzuty dla generała nie kończą tej sprawy.

Moim zdaniem będzie więcej zarzutów. Na przykład dotyczących nieprawidłowości w wykonywaniu czynności na miejscu zdarzenia. Proszę pamiętać, że policjanci, którzy wykonywali pierwsze czynności na miejscu zdarzenia, robili to u swojego najwyższego przełożonego. Więc byli poddani pewnej presji psychicznej. Co wcale nie zwalnia z obowiązku, żeby wszystko wykonać porządnie i rzetelnie. To pewnie będzie zbadane i może się okazać, że ktoś coś zaniechał – tłumaczy nadkomisarz Dariusz Loranty.

Rzecznik prokuratury poinformował również, że dotychczas prowadzone dwa postępowania przeciwko Szymczykowi zostały połączone w jedno, co ma na celu przyśpieszenie działania i ograniczenie dublowania czynności procesowych.