Gretkowska: Rok rządów Koalicji 15 X to tylko data, prawdziwy sprawdzian dopiero przed nimi
Ponad jedna trzecia narodu nadal wspiera PiS. Kaczyński nie został pokonany dlatego, że wyborcy KO mieli rację, ale dlatego, że poszli liczniej do wyborów. A to, według najnowszego raportu Krytyki Politycznej, autorstwa Sierakowskiego i Sadury, już może się nie powtórzyć.
Przynajmniej ze strony młodych kobiet. Polki w tym przedziale wiekowym są oblatane w psychologii. Wiedzą, że tkwienie w związku z niedotrzymującym słowa partnerem (Tusk) mającym za kumpla dewota (Kosiniak-Kamysz głosujący przeciw aborcji) jest patologiczne i to się leczy, a nie biegnie na kolejną, wyborczą randkę. Co nie przeszkodzi większości z nich wspierać Kościół na tacę za ślub w białej sukni, chrzciny czy jakże fotogeniczną dla dzieci pierwszą komunię.
"Tusk chce przejąć konfederacyjne głosy"
O wiele groźniejsza od PiS-u jest wyborczo Konfederacja. Jeżeli jej notowania zmierzają w stronę 20 proc. poparcia – można się spodziewać, że realnie w wyborach osiągnie powyżej 10 proc.
Ta proputinowska partia z największym poparciem na Podlasiu, wśród młodych mężczyzn, może przerobić nasz krajobraz polityczny na swój obraz i podobieństwo. Niewyżytego chłopaczka z pobożnej prowincji sterującego państwem za pomocą joysticka. Nie za trzy lata, ale w maju podczas wyborów prezydenckich.
Stanowski, twórca Kanału Zero, ma już 8 proc. poparcia, zapowiadając swoją jazdę po prezydenturę. Pozuje w białej limuzynie niby do pierwszej komunii spadkobiercy kartelu Medelin. To musi brać głosujących na Konfę młodych przedsiębiorców przeciwnych płaceniu podatków. Jego hasło "Zero konkretów" jest szyderą ze 100 konkretów Tuska. Stanowski w drugiej turze dowiezie prawicy głosy swoich zerokumatych wielbicieli, co może przechylić szalę zwycięstwa.
Dlatego Tusk, nie licząc na zanikającą Lewicę, chce przejąć konfederacyjne głosy, ogłaszając wzmocnienie wschodniej granicy. Zadziwiające, że poparł go szwedzki minister spraw zagranicznych, a mają z tym problem Polacy.
Finowie już wcześniej uszczelnili swoją granicę czasowo, odmawiając przyznawania azylu. Humanitarna Finlandia, której symbolem są Muminki? Chodziło o próby wpłynięcia na kraj za pomocą sterowanej przez Putina i Łukaszenkę migracji.
Tusk, chroniąc granicę, chroni głównie KO. Ale za długo szefował Unii Europejskiej, żeby iść z nią na zwarcie. Wykorzystał moment, gdy Unia jeszcze nie wypracowała jednolitej polityki migracyjnej. Musi ją mieć, jeśli kolejne wybory we Francji i w Niemczech mają wygrać proeuropejskie partie, a nie terminatorzy demokracji.
Zastanawiam się, czy protestująca przeciw Tuskowi polska inteligencja nie utraciła swojej istoty, czyli samej inteligencji? Piszę to jako była azylantka polityczna, zdając sobie sprawę, z czym wiąże się nieprzestrzeganie konwencji międzynarodowych. Jednak polska "Zielona granica" jest przede wszystkim biało-czerwona i obowiązkiem premiera kraju przyfrontowego jest ją chronić. Szkoda, że nie zadbał o to od środka.
CBA, obsadzone przez ziobrystów, zostanie zlikwidowane nie – jak zapowiadano – na początku 2025, ale dopiero miesiąc przed wyborami prezydenckimi. Czyli będzie mogło wywierać wpływ na kampanię. Pajęczyna wpływów Ziobry przypominała tkankę chorobową wyniszczającą polskie sądownictwo. Pokazanie przez niego własnej, krwawej operacji chirurgicznej usuwającej zrakowaciałe narośle to wiwisekcja fujary.
"Po roku niemal wszyscy są niezadowoleni"
Rząd KO jest małżeństwem z rozsądku, ale i z miłości do demokracji. W efekcie po roku niemal wszyscy są niezadowoleni. Najbardziej doskwiera wyborcom KO brak obiecanych rozliczeń. Podobnego zdania są popierający PiS. Jedna trzecia z nich jest za skazaniem Ziobry, Morawickiego, Sasina. Wygląda na to, że walka wewnątrzfrakcyjna prawicy przeniosła się na jej elektorat.
Rydzyk natomiast (a z nim polski Kościół?) nazywa satanistą Giertycha. Tylko wyznawca diabła mógłby tak skutecznie składać zawiadomienia w prokuraturze przeciw politycznym przestępcom ze Sprawiedliwej Polski. Najbardziej zadziwiła mnie kolejna ofiara Giertycha, niestrudzonego w ujawnianiu przekrętów poprzedniej władzy: były wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski.
Nie mogłam zrozumieć, jak ten nieśmiały człowiek, wyglądający niewinne jak ministrant, mógł bezczelnie wykręcać takie numery i dokonywać milionowych przewałów. Dopiero Wikipedia dała odpowiedź: Romanowski jest numerariuszem Opus Dei, czyli żyjącym w celibacie, bywającym na odosobnieniach członkiem tej fanatycznej organizacji. Najprawdopodobniej wzbogacał jej wiarę, a nie uczestniczył w zarzucanych mu przestępstwach finansowych.
Po przesłuchaniach prokuratorskich twierdzi, że sąd jest nielegalny. Osądzić go może tylko Bóg? Z Bogiem się nie dyskutuje, dlatego – podejrzewam – naród podzielił się na dwie części: niedyskutujących albo niewierzących w PiS.
Rok rządów KO jest tylko datą, kartką z kalendarza do spisywania skarg i zażaleń. Prawdziwym sprawdzianem będą majowe wybory prezydenckie. Po upadku komuny, gdy wybieraliśmy Wałęsę, zagraniczni spece od reklamy mający wypromować Polskę stworzyli hasło: "Twórczy niepokój". 30 lat później zmienił się on w "Konstytucyjne podkurwienie". Bo od tego, kto zostanie prezydentem, a więc strażnikiem Konstytucji, zależy, czy wrócimy do prawdziwej demokracji, czy niestety nadal będziemy kwitnąć nadzieją na pisowskim bagnie.